Gdyby ktoś zapytał mnie o to, czy kiedykolwiek umówię się z żonatym facetem powiedziałabym, że to jakiś żart. Z niedowierzaniem słuchałam wszystkich historii koleżanek, które zapłakane po kątach snuły się każdego dnia czytając jednego SMS-a za drugim z nadzieją, że odejdzie od żony. Z bólem serca czytałam o kobietach, których mężowie zdradzają od wielu lat, o przygodnych romansach w pracy, czy na wyjazdach służbowych – z „cudownym” zakończeniem zarówno dla żony jak i dla kochanki. Jedna i druga cierpi tak samo. Bez względu na to, czy byłaś z kimś 10 lat czy kilka miesięcy. Pierwsza cierpi niezasłużenie – ktoś mógłby tak powiedzieć, druga – bo tego chciała. Ale czy rzeczywiście tak jest?
Jestem dzieckiem kobiety, której mąż zdradził… Nie wiem czy była tylko jedna kobieta. Znałam ją, była u nas w domu. Trwało to koło roku. I z pełną świadomością mogę powiedzieć, że nie była to tylko jego wina… Owszem, ojciec nigdy nie był święty, ale ich relacje w ogóle były bardzo skomplikowane. Dlaczego? Bo nie było tam miłości ani nawet przyjaźni. Czasami bywało nawet nieźle. Jeździliśmy na wycieczki, śmialiśmy się. Matka gotowała, prała, sprzątała. Ojciec miał wszystko. Ale nie miał kochanki, nie miał kogoś, kogo mógłby podziwiać, bo matka nigdy nie przywiązywała uwagi do wyglądu. Nie miał towarzyszki swoich pasji ani nie mógł czuć żadnego zrozumienia, czy empatii. Mimo, że była wspaniałą kobietą, to nigdy nie potrafiła okazywać uczuć. Jakby stałą za ścianą. Ojciec poniekąd swoim zachowaniem też budował ten dystans, ale uwierzcie mi, ten mur między nimi – niby niewidoczny – nie zbudował się sam, ani też wyłącznie przez jedną osobę.
Czułam emocje matki, gdy czytałam jej o tym, co ojciec pisze do swojej nowej „pani życia”. To ja to odkryłam ten romans. Widziałam jej śmiech rozpaczy, smutne oczy i ból wyryty na twarzy. Każdego dnia. Jako 14-latka czułam to naprawdę bardzo mocno. Obiecałam sobie wtedy, że ja nigdy taka nie będę. Nie będę kochanką!
Dzisiaj mam 11 lat więcej i chyba mniej rozumu niż wtedy. Czasami myślę, że wzniosłam się na wyżyny swojej głupoty, a jednak trudno mi powiedzieć, że żałuję. Nie poszłam z nim do łóżka. Ale zdrada to zdrada, nawet jeśli to nie seks, nawet jeśli nie wyjeżdżasz z nim na weekend do hotelu. Każdy wie, gdzie zdrada się zaczyna. Szkoda, że mamy nadzieję na inne zakończenie niż to w filmach, gdzie kochanki płaczą albo prześladują swoich byłych.
O dziwo nigdy wcześniej nie czytałam podobnych artykułów, ale od kiedy poznałam N. same zaczęły pojawiać się na różnych portalach, na ekranie komputera. Zaczęłam przeglądać te wszystkie listy zdradzonych żon do kochanek ich mężów. Jedne pełne nienawiści, inne pełne bólu i cierpienia, jeszcze inne wyrażające troskę i zrozumienie. Gotowało się we mnie, jak we wrzącej wodzie. Jakby ktoś podłączył mnie do prądu. Nie potrafiłam przestać tego czytać! Identyfikowałam się zarówno ze zdradzoną, bo widziałam w niej swoją matkę, ale i tą, która była kochanką i zarazem szmatą, którą tak właśnie nazywały wszystkie panie…
Cały wieczór zastanawiałam się po co ja właściwie to piszę? Żeby inni zrozumieli, że kochanka to też człowiek? Nie. Nigdy tak tego nie zobaczą, sama tak tego nie widzę. Czy mają wyrzuty sumienia? Tak, mają. Każdego dnia. Czy widzą Wasze dzieci? Tak, widzą. Każdego Krzysia, Jasia i Marysię. Każde oczy dziecka, które słyszy, że tatuś nie wróci albo wrócił i jest idiotą. Pamiętam swoje oczy zalane łzami jako dziecko. Dokładnie znam to uczucie. Znam to przerażenie i nienawiść matki do ojca. I ojca do matki, która zniszczyła mu romans życia.
Zakochałam się. W mężczyźnie. W nim. W jego oczach, uśmiechu i w tym, jakim jest człowiekiem. Nie będę za to przepraszać tym bardziej, że wiele spotkań przypominało bardziej przyjacielskie rozmowy, niż gorący seks. Nigdy nie powiedziałam, że powinien zostawić żonę i dzieci. Nigdy nie stawiałam ultimatum. Może gdybym to zrobiła osiągnęłabym swoje, chociaż tego się nigdy nie wiem i nie może być pewnym …
Oni naprawdę Was kochają, mimo że zdradzają. Zdradzają, bo to chwilowa nowość, chwilowe zauroczenie. I chciałam powiedzieć Wam tylko jedno – pomimo zdrady, budujcie to małżeństwo albo związek od nowa. Dajcie mu powiedzieć – dlaczego to zrobił i słuchajcie uważnie. Może za mało było bliskości, rozmów, seksu, czasu dla siebie…I nie, nie pouczam. Ale to samo powtarzałam swojej mamie. Może gdyby posłuchała, to dziś jej małżeństwo wyglądałoby inaczej niż mieszkanie dwojga rodzeństwa pod jednym dachem.
Tak, jestem dzieckiem zdradzonej kobiety, jestem zdradzonym dzieckiem swojego ojca, jestem kochanką. Powiedziałam sobie na głos całą prawdę. Nie jestem z tego dumna. Mam ogromne poczucie winy, pustki i osamotnienia. Nie będę przepraszać tylko za to, że kogoś pokochałam. Nie będę przepraszać za miłość. To było jak piękny taniec w deszczu. Teraz Ty zajmujesz moje miejsce, jak ja kiedyś przez chwilę zajęłam Twoje. Ten taniec należy do Was. Jeśli zdecydujecie, że kończy się tu i teraz, to tylko dlatego, że nie znacie już starych kroków, a nowych nie sposób się nauczyć.
Z miłości nie rezygnuje się dla kochanki. Z miłości rezygnujemy, gdy przestajemy kochać.