Go to content

Wszyscy chcą kochać. Nie sztuką jest powiedzieć – nie wyszło, życie rzuca mi kłody pod nogi. Sztuką jest dążyć do happy endu

Fot. iStock/CoffeeAndMilk

Trzy kobiety, trzy pokolenia. Spojrzysz na nie i pomyślisz – takie szczęśliwe. Każda z mężczyzną u boku – chyba musieli być sobie pisani. Nie wiesz, że jedna była kiedyś samotną matką, druga zranioną singielką, a trzecia to wdowa. Każda z nich jest kobietą, której kiedyś życie rzuciło kłody pod nogi. Bały się. Goryczy życia, ludzi, mężczyzn i tego, żeby się, broń Boże, nie zaangażować. Czym jest wasze życie?- zapytasz ich dzisiaj. – Świadectwem, że nie ma przeszkód, których się nie da pokonać.

Kochana mamo!

Widzisz, jak przeglądamy wakacyjne foldery, porozumiewawczo mrugamy do siebie okiem. Przeszywa nas dreszczyk emocji, kolejna podróż to takie wyzwanie! – Dookoła świata – krzyknę. – Z tobą to nawet na inną planetę. Widzisz, jak oboje wybuchamy śmiechem. Cieszymy się, że złączył nas los, że udało nam się trafić w życiu na siebie. Kochamy autostopy. Niby nic, a tak to się zaczęło, pamiętasz? Z torbą na plecach, ja i on – zmęczeni gdzieś w trasie. Wróciłam i mówiłam ci o nim z wypiekami na twarzy. Chciałaś, bym była szczęśliwa. – Kto zasługuje na to jak nie ty? – powtarzałaś. Wiedziałaś, że zaczynamy się spotykać, że na przemian się peszymy i cieszymy zarazem. Słyszałaś, że dobrze nam się rozmawia, pytałam, czy mogę zaprosić go do nas do domu, na grilla. Pewnie, pomyślałaś! Nie mogłaś się doczekać. Obserwowałaś nas, mówiłaś, że wpadłam mu w oko, to było widać. On mnie adorował, to miłe, wiedziałaś, że mi się podoba, choć nie byłam gotowa. Nie miałam nawet rozwodu, miałam małe dziecko, brak kontaktu z mężem, który był za granicą i się do nas nie odzywał. Nie miałam pieniędzy, rozpad małżeństwa mocno nadszarpnął moje zaufanie. – Jestem kobietą po przejściach – usilnie mu mówiłam. On się nie poddawał. – Mnie to nie przeszkadza.

Zależało mu, widziałaś. Codziennie pokonywał siedemdziesiąt kilometrów, żeby mnie odebrać z pracy i odwieźć do domu. Minęło kilka miesięcy, pamiętasz, że nabrałam powoli zaufania? On uparty jak nigdy, udowadniał na każdym kroku, że nie zawiedzie, że my możemy liczyć na niego. Zdobywał moje serce, któregoś dnia usłyszałaś, że się do niego wyprowadzamy. Pomagałaś, nosiłaś kartony. Piliście herbatę, kiedy usłyszałaś, że mała szepnęła do niego ‘tato’. Wzruszył się. Ty też. Patrzyłaś, jaki jest dla niej opiekuńczy i oddany. Odrabiali razem lekcje, wspólnie jeździli do szkoły. Cieszyłaś się, gdy przybiegłam krzycząc: – Mamo, jestem już po rozwodzie. Minęło kilka lat, a ja nadal mówię ci, że lepszego mężczyzny nie mogłam w życiu spotkać. Nieraz słyszysz, że się posprzeczamy. Ja uparta jak osioł, on ugodowy, zawsze pierwszy wyciąga rękę. Przytula mnie, całuje. Łzy napływają ci do oczu. – Jesteśmy dużo silniejsi – słyszysz dziś ode mnie. – I odporni na zawieruchy – dodajesz.

Najdroższa wnuczko!

Ile to już będzie? Rok? O nie, poprawiasz mnie, że półtora. Lada moment bierzecie ślub, tymczasem już nosicie jednakowe obrączki, na razie srebrne, wciąż czekacie na te ze złota. Pamiętam, jak powiedziałaś mi, że umówiłaś się z chłopcem z portalu randkowego. Miałaś złamane serce, martwiłam się. – Spokojnie babciu, to zwykłe spotkanie. Ufałam ci, wiedziałaś, co robisz. Wróciłaś, pochwaliłaś się zdjęciem. Byłam przerażona, to cudzoziemiec! Odradzałam ci tę znajomość, co on tu robił w Polsce – byłam zaniepokojona. – Babciu, kolor skóry nie świadczy o człowieku. To prawda, zawstydziłaś mnie wtedy. Chodziliście na spacery, lody i do muzeum. On wiedział dużo o Polsce, ty uczyłaś się jego kraju. – Czuję, że mogę mu zaufać. Bałam się, bo za miesiąc miała się skończyć studencka wymiana. Co będzie, jeśli on zerwie z tobą kontakt? – rozważałam. Kiedy wyjechał, nie spałaś po nocach. Wymienialiście wiadomości do czwartej nad ranem. Miesiąc później jechałaś po niego na lotnisko. – Kupił bilet, bo nie mógł wytrzymać. Zatrzymał się u nas, grzeczny, nieśmiały. Łamaną polszczyzną starał się angażować rozmowy, widziałam, że zależy mu na dobrym wrażeniu, że bardzo się stara.

Żyliście od randki do randki, bałam się waszego zderzenia z realnym przyziemnym światem. Takim poza wymienionymi mailami, weekendowym spotkaniem od czasu do czasu. Zakochałaś się.- On też – mówiłaś. – Jego miłość jest szczera. Byliście niczym dobrzy przyjaciele. – Nikt tak nie umie słuchać – szczebiotałaś. Kolejne miesiące to wasze podróże. Kiedy pierwszy raz leciałaś do niego sama – Boże – jak ja się bałam. Zrozum, tyle się teraz słyszy. Tyle zła i niedoli na świecie. – Zrozum, tęsknię. Rozumiałam. Każdy osobno spędzony tydzień wydawał wam się wiecznością. Musiała paść jakaś decyzja. – Zamieszkam w Polsce, z miłości się przeprowadzę. Jak ja się cieszyłam, nie zniosłabym rozłąki z tobą, nie chciałam, byś mieszkała w innym kraju. – Babciu, kto wie jak będzie? – powtarzałaś. Jestem spokojna, Ben znalazł tutaj pracę. Oświadczył się tradycyjnie, jakież to było moje zaskoczenie! Zgodziłaś się bez chwili wahania, nie było końca naszemu wzruszeniu. Trwają przygotowania, ślub będzie huczny, tak zaplanowałaś. – Znaleźć wspólny język z obcokrajowcem, to dopiero sztuka – żartowałaś. Sztuką jest iść razem przez życie kochanie.

Babciu!

Peszysz się, kiedy widzisz mnie przez kawiarnianą szybę. Patrzysz przez moment, machasz mi, chcesz się zapaść pod ziemię. Oszukałaś mnie, mówiłaś, że idziesz do koleżanki. Tymczasem miałaś randkę! – Przecież miłość nie zagląda w metrykę – ciągle ci powtarzałam. Kiedy dziadek umarł czułaś ogromną pustkę. Pamiętasz? Nie sądziłaś, że jeszcze kiedykolwiek ułożysz sobie życie. Chodziłaś na mnóstwo zajęć, sama cię na nie zapisałam. Cóż innego miało wypełnić twoje życie? Wszyscy tacy zalatani. W domu seniora organizowano wycieczkę, zapisało się mnóstwo osób. Kiedy Janek usiadł w autokarze obok ciebie byłaś strasznie zła. Dzwoniłam zapytać jak ci mija droga, napisałaś sms-a, że masz pożal się Boże adoratora. – Stosuje podryw w starym stylu. Śmiałam się. Moja babcia miała szansę na miłość! Na miejscu zmieniłaś zdanie. – Pijemy herbatę, byłam z Jankiem na spacerze. Do domu wróciłaś nazajutrz. – wyglądałaś promiennie. Pytana o towarzysza podróży szybko się oburzałaś. A potem widziałam was na tej kawie…

Zaplanowałaś remont, Janek ci pomagał. Miły starszy pan, gentleman w najlepszym wydaniu. Kiedyś uciekł mu autobus, musiał zostać u ciebie na noc. Pościeliłaś mu w salonie. – Nie chcę robić kłopotu, mogę wynająć hotel. Został. Rano powiedział, że cudnie było się obudzić ze świadomością, że tak wspaniała kobiet jest w pokoju tuż obok. Wasze spotkania stały się coraz częstsze. W niedzielę chodziliście razem do kościoła, wieczorem spacerowaliście z kijkami. Kupiliście karnety, bywaliście na basenie. Zawsze marzyłaś o podróżach, dziadek był pracoholikiem, nigdy nigdzie nie byłaś. A tu nagle w kwiecie wieku zobaczyłaś Grecję, Skandynawię. Z pasją spacerujesz po polskich górach. Nie miej wyrzutów sumienia. Życie toczy się dalej. Nie zapominacie przecież o dawnych życiach, wy w tej ziemskiej podróży jedziecie po prostu przed siebie. Macie w sobie tyle pogody ducha, młodzieńczej świeżości i pasji. Wzruszam się, gdy Jan do ciebie dzwoni. Jesteśmy o ciebie spokojne. W naszej rodzinie siła jest kobietą. Jak ty, ja i mama.