Wiem, że istniejesz, to więcej niż można powiedzieć o mnie. Dzielisz jego nazwisko, dom i życie publiczne. Macie wspólne dziecko. Ja dzielę z nim skradzione chwile, godziny. Bardzo rzadko weekendy. Czas, który równie dobrze może nie istnieć. Dzielę z nim jego myśli, marzenia i uczucia. Wszystko, czym jest, a o czym ty już dawno zapomniałaś. Wszystko, co nigdy nie ujrzy światła dziennego.
Masz małżeństwo trwające ponad 20 lat, masz dom, który prowadzisz, dziecko, które oboje kochacie, życie, które ci odpowiada. Masz album ze zdjęciami z waszego ślubu. Masz wspólne wakacje, niedzielne obiady, święta i urodziny. Masz ogródek i kota, który śpi w waszym łóżku. Ale twoja miłość do męża skończyła się wiele lat temu.
Cieszysz się życiem, które sama sobie zbudowałaś i jesteś szczęśliwa, ale czy on jest szczęśliwy w małżeństwie, w którym wypełniasz jedynie swoje obowiązki? Wypełniasz je bo jesteś żoną, ale nie z miłości. Nie zaprzeczysz chyba, że go nie kochasz. Gdyby był kochany, czy przyszedłby do mnie? Nie winię cię za ten brak miłości – przestałaś go kochać, to się zdarza. Ale po co pozostawać w małżeństwie bez uczucia? Robisz to tylko ze względu na pozory? Na dobre imię? Bo boisz się, co ludzie pomyślą, jeśli odejdziesz?
Zakończyłam dzisiaj ten romans, bo zmęczyło mnie moje nieistnienie. Nie chcę też skrzywdzić twojego dziecka. Przez cały czas naszego romansu wciąż próbowaliśmy znaleźć jakieś rozwiązanie, by móc być razem i nie sprawiając, że wasz syn cierpi. Bolało mnie myślenie, że może przeze mnie cierpieć. Wycofuje się, nie znalazłam sposobu na pogodzenie tych dwóch światów: naszego świata i świata waszego dziecka i jego ojca. Twój mąż również wolał zakończyć nasz związek, krzywda jego dziecka byłaby dla niego nie do zniesienia.
Dlaczego nie dasz swojemu mężowi miłości, której potrzebuje? Dlaczego nie zapewnisz mu towarzystwa i opieki, którą otacza się ukochaną osobę? Na zewnątrz grasz rolę dobrej żony, która ma udane małżeństwo, piękny dom, wspaniałe dziecko. A w domu jesteś zimna. Nie dbasz o swojego męża. Jesteś obojętna.
Nie proszę cię, żebyś go od siebie uwolniła, tylko żebyś go zrozumiała i pokochała – i pozwoliła mu siebie zrozumieć i kochać. Uczyń swoje małżeństwo żywym, prawdziwym. Kiedyś chyba przecież takie było, prawda? Zadowolisz się tym co masz teraz, naprawdę?…
Być może jednak nie mam prawa nic tutaj mówić i być może znam tylko jedną stronę tej historii. Ale mężczyzna, którego pokochałam, wybrałby ciebie, gdybyś dała mu odrobinę miłości, której szuka. Nadal cię wybiera, ponieważ czuje się zobowiązany. Gdy go spotkałam, był głodny romantycznej miłości i troski. Więc zanurzył się w nasz romans.
A twój z nim romans? Kiedy umarł i dlaczego? Z tego, co wiem o twoim mężczyźnie, nigdy by z ciebie nie zrezygnował. Nawet jako dziewczyna żonatego mężczyzny, który nie mógł publicznie okazywać mi swoich uczuć, i od którego nie miała prawa zażądać dowodu wierności, wiem: on był mi wierny i zawsze starał się, abym nie czuła się niepewna, zazdrosna.
Może warto zainwestować uczucia w to małżeństwo. Odnaleźć w sobie uczucie, które połączyło was dwadzieścia lat temu. Życzę ci powodzenia. Ze względu na niego.