Czasami odnoszę wrażenie, że się trochę pogubiliśmy. Kobiety dzisiaj chcą być odważne, silne, niezależne, niezapominające o swoich potrzebach i pragnieniach. A faceci są słabi, właściwie niepotrzebni odkąd potraficie same wnieść lodówkę na trzecie piętro. Gdzieś w tym wszystkim ostatnio brakuje zdrowej równowagi, przyznania się do tego, że jesteśmy dla siebie nawzajem ważni, że powinniśmy o siebie dbać i wynosić z naszych związków i relacji jak najwięcej dobrego i też dobro dawać. I żeby nie było, to nie jest wina jedynie kobiet.
Uczy się nas – mężczyzn, że status jest najważniejszy, to on przyciąga kobiety jak magnes, a one to potwierdzają. Status to dzieci, dom, rodzina, więc faceci do tego dążą nie zastanawiając się nad tym, co są w stanie popsuć po drodze. Status to posiadanie, więc skoro posiadają, to już nie muszą się starać.
Poza tym mężczyźni dążą do bogactwa, do sławy, do fizycznej atrakcyjności. Realizujemy się w pracy, w sportowych pasjach. Chcemy seksualnych podbojów. Musimy mieć cel. Tyle tylko, że większość z nas nie zdaje sobie sprawy, że największy sukces, sława, nie mogą zapewnić spokoju i zadowolenia, których w głębi duszy każdy z nas pragnie.
Strach. Smutek. Ból. Niepokój. Gniew. Naprężenie. Smutek. Wstyd. To śmiertelni wrogowie każdego faceta. Wielu z nas wierzy, że zarabiając spore pieniądze lub odnosząc wielki sukces staje się dobrymi mężami i ojcami. Faceci uważają, że bycie dobrym człowiekiem automatycznie czyni z nich dobrych mężów. Ale to kłamstwo, którym się karmią. Bo wiadomo, że dobrzy ludzie, mogą być totalnie gównianymi mężami.
Możesz posiadać wiele umiejętności zawodowych, ale nadal wykazywać się rażącą niekompetencję jako mąż i ojciec.
Możesz być geniuszem i nadal nie wiedzieć, jak projektować i budować drapacze chmur lub promy kosmiczne.
Możesz być genialnym muzykiem i nie potrafić grać na kilku instrumentach.
Możesz być WIELKIM facetem i całkowicie zniszczyć żonę, będąc źródłem jej płaczu, który trwa miesiącami, latami, aż kończy się romansem lub rozwodem.
Jasne, faceci robili i robią wielkie rzeczy. Pomimo wszystkich złych rzeczy, których byliśmy sprawcami, nadal jesteśmy niesamowici.
Zobacz, za każdą straszną historię o facecie, mogę ci opowiedzieć kilka fantastycznych – o odważnych wojownikach, liderach, przywódcach, mądrych nauczycielach, kochających mężach i ojcach, genialnych wynalazcach, inspirujących artystach, zdyscyplinowanych sportowcach, i genialni myślicielach, którzy pomogli kształtować i zmieniać świat w pozytywny sposób dzięki swoim pomysłom.
I nie jest tak, że jestem po stronie facetów, że chcę nas usprawiedliwiać, szukać winy w wychowaniu nas przez matki, czy braku pewnych umiejętności wśród kobiet, które spotykamy, a z którymi nie udało się nam stworzyć trwałego związku.
Nie jestem lepszy ani mądrzejszy od ciebie. Prawdopodobnie jestem nawet głupszy, ale mogę wam pomóc. Jestem już po 40-tce, minęło pięć lat od rozwodu. Pięć lat, które spędziłem na analizowaniu mojego nieudanego związku pod każdym możliwym kątem, zawsze zadając sobie pytanie: co mogłem zrobić inaczej, co doprowadziłoby do szczęśliwszego zakończenia naszej historii, a raczej jej trwania?
Koniec małżeństwa był najgorszą rzeczą, jaka mi się przydarzyła. Nie ma drugiej takiej. Kiedy w ostatni poniedziałek roku szkolnego zaprowadzałem mojego syna do szkoły, powiedział, że nie lubi poniedziałków. Nie lubi, bo choć spędził weekend ze mną, to wie, że zobaczymy się dopiero w czwartek po południu.
Nie mogę o tym zapomnieć, myślę o tym, co dziecko musi przeżywać z mojego powodu. Jest w trzeciej klasie, nie zadał mi jeszcze żadnych trudnych pytań, ale w końcu to nastąpi. I wtedy zrozumie, że jego ojciec zawiódł jego mamę i jego samego.
Za późno zrozumiałem, że stawianie innych na pierwszym miejscu – ich potrzeb i pragnień, sprawia, że nasze życie jest bardziej satysfakcjonujące i wypełnione sensem.
Kiedy skupiamy się tylko na sobie, krzywdzimy innych nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób zmieniamy nasze życie bezpowrotnie.
Może to nas zrujnować. Zatruć. Złamać.
Złamani ludzie wychowują złamane dzieci. Zepsuci ojcowie wychowują zepsutych synów.
Ich córki mogą się nigdy nie dowiedzieć, jak powinno wyglądać małżeństwo, w którym mąż kocha żonę. Synowie nie nauczą się, jak to jest kochać i służyć swoim rodzinom, jaką nagrodą jest życie u boku kobiety, która kocha.
Nasze dzieci zostają nowymi mężczyznami i kobietami i nie potrafią nauczyć swoich synów tego, co powinni wiedzieć, więc oni powtarzają grzechy swoich ojców. Nie dlatego, że są źli, ale dlatego, że nie potrafią inaczej, nikt im nie pokazał innej drogi.
Małżeństwo nie jest łatwe. Jest ciężką pracą i niby każdy z nas to wie, ale tak niewielu jest w stanie walczyć i sprostać temu wyzwaniu. Ja się poddałem, poddała się moja żona. Być może w przyszłości podda się też mój syn. Ale może wam się uda. Pomyślcie o tym.