Go to content

Ufam, lecz kontroluję. A ty pewnie pukasz się w czoło? Obyś nie pożałowała

Fot. iStock/martin-dm

Choć mam za sobą już 15 lat małżeństwa, czasem zdarza mi się kliknąć w jakiś artykuł, poświęcony relacjom w związku. Takie tytuły jak „Sprawdź, czy twój związek jest zdrowy” lub „10 kroków do zbudowania relacji, odpornej na wpływy z zewnątrz” brzmią przecież interesująco. Zawsze jednak pojawia się tam ta sama rada: „zaufanie jest podstawą związku”. Ja ujęłabym to nieco inaczej.

Pewnie pomyślałaś sobie teraz, że jestem jedną z tych wariatek, które mają hopla na punkcie wierności i zdrady. Muszę cię zaskoczyć – jesteś w błędzie. W naszym domu oboje korzystamy z tych samych urządzeń elektronicznych. Czasem jedno czy drugie nie wyloguje się z portalu społecznościowego lub zapomni zamknąć pocztę z otwartą wiadomością. Podejrzewam nawet, że bez trudu złamałabym jego hasło, gdyby była taka potrzeba. Domyślam się, jak brzmi. Mimo wszystkich tych okazji do podpatrywania tego, co robi i z kim rozmawia w sieci, jeszcze nie posunęłam się do tak dalekiej inwigilacji. Choć nie mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nigdy tego nie zrobię.

Jak ustanowić granice osobiste w momentach, kiedy naprawdę tego potrzebujecie

A miało być tak pięknie

Osobiście uważam, że bezgraniczne zaufanie może tylko zaszkodzić. Mam taką znajomą. Zawsze powtarzała, że różnych rzeczy może się po swoim facecie spodziewać, ale na pewno nie tego, że zauroczy się inną kobietą. Śmiała się, że prędzej ją w awanturze uderzy, niż zdradzi. Później już nie było jej tak do śmiechu, kiedy to przypadkiem dowiedziała się o istnieniu tej drugiej. Niby do niczego między nimi nie doszło, ale było jej przykro, kiedy uświadomiła sobie, że przez ostatnich kilka miesięcy pisał z tamtą na czacie, gdy ona czule zerkała na niego z drugiego końca salonu. Myślę, że już sama ta jego mentalna nieobecność powinna była dać jej do myślenia. Mi by dała. A wiesz dlaczego? Bo ja mam szeroko otwarte oczy i nadstawione uszy.

Mogę podać też inny przykład. Tu akurat w tango poszła ona. I to dosłownie. Zapisała się na zajęcia tak dla odskoczni. Zakochała się i w tańcu i w instruktorze. Długo udawało jej się wszystko ukrywać przed mężem, bo ten bezgranicznie jej ufał. Wciąż to powtarzał. Zaufanie zaufaniem, ale ja to nawet z czystej ciekawości poszłabym na jedną z tych lekcji zobaczyć, co tak zafascynowało w tym tangu mojego partnera.

Zazdrość, kontrola, cierpienie to nie miłość. Miłość to równość i bezpieczeństwo. Przed jakimi relacjami uciekać

Faceci są prości

Tak, ufam i kontroluję. Chcę być panią sytuacji, dlatego kontroluję nie tyle jego znajomości, co nasze relacje i wszystko to, co dzieje się wokół nas. Chcesz wiedzieć, jak wygląda to w praktyce? Przede wszystkim dobrze słucham tego, co do mnie mówi. Mężczyźni są prości. Oni nie analizują, nie kombinują. Oni nieświadomie mówią nam bardzo wiele. Znam wszystkich jego znajomych i współpracowników. Może nie osobiście, ale wiem, czym się zajmują i jak wyglądają ich rodziny. Szybko potrafię wyłapać, gdy w pobliżu pojawi się ktoś nowy. Potem analizuję, jak często i w jakich kontekstach wspomina o tej osobie. Nie atakuję pytaniami w stylu „A co to znowu za Ola? Nigdy o niej nie mówiłeś. Mam być zazdrosna?”. Nie, nie. Dobra kontrola polega na tym, by on nie zorientował się, że czuwasz nad wszystkich i wyłapiesz każde odstępstwo od normy.

Chcesz zapytać czy mu nie ufam? A może stwierdzisz, że go nie kocham, bo cały czas węszę? Znowu pudło. Widzę, co dzieje się u innych. Jak łatwo się od siebie oddalić i nie zauważyć osób, które zbliżają się do naszego domu, by zburzyć nasze szczęście. Dlaczego miałoby to nie spotkać nas? Czy my się różnimy? Bo tu i teraz się kochamy? Zaufanie nie ma tu nic do rzeczy. Bo prawda jest taka, że owszem, wierzę, że celowo nic złego mi nie zrobi. Nie zrani, nie zdradzi, nie oszuka. Ale skąd mogę wiedzieć, czy najzwyczajniej w świecie po prostu się nie zagubi? Jesteśmy tylko ludźmi. I właśnie po to łączymy się w pary. By jedno miało oko na drugie. Dla wspólnego dobra.

Powtarza, że kontrola jest podstawą zaufania. Tak mówiła jej matka, więc męża prześwietla na wskroś

Dobrze ci radzę

Jeżeli ufasz swojemu partnerowi bezgranicznie, winszuję głupoty. Albo braku wyobraźni. Sama nie wiem, co gorsze. Obyś jednak za jakiś czas nie wspomniała moich słów. Nie namawiam cię, byś uwiązała chłopa na krótkiej smyczy, przetrzepywała jego rzeczy osobiste i nękała pytaniami. Zachęcam cię jednak, byś kontrolowała to, co dzieje się wokół niego i wokół was jako pary.

Jeśli jednak dobrze rozumiesz to, o czym mówię i moje zachowania nie są ci obce – porzuć wyrzuty sumienia. Robisz dobrze, dbasz o swoje. Jeżeli sama też nie masz nic za uszami, nie powinnaś obawiać się, gdy i twój partner zacznie mieć na ciebie oko.

Ufaj, ale nie bądź idiotką.