Od pierwszego mrugnięcia jego powiek, od zaspanego „dzień dobry”, wyszeptanego zza pleców, kiedy siedzi na krawędzi waszego łóżka, wiesz, że ten dzień wcale nie będzie dobry. Bo niby jak mógłby być, skoro wszystkie poprzednie z minionego tygodnia chciałabyś wyrzucić z pamięci? Jak co dzień miniecie się tylko w biegu rozmawiając wyłącznie o tym, co macie do załatwienia: dzieci do odebrania, kasę do przelania i tym podobne papiery, które trzeba wypełnić…Uważając przy tym, by przypadkiem nie zahaczyć o któryś z drażliwych tematów. Bez zbędnych spojrzeń w oczy rozchodzicie się w końcu, każde w swoją stronę. Kiedy w końcu docierasz do samochodu, zatrzaskujesz drzwi i głośno wybuchasz płaczem. „Co się z nami stało?” – zastanawiasz się na próżno szukając odpowiedzi.
Bo kryzys nigdy nie jest wynikiem tylko jednej, oczywistej przyczyny. To synergia. Wypadkowa wielu wydarzeń. To także szansa na nowy początek. Bo rozwiązany kryzys staje się początkiem nowego, głębszego etapu związku. Jego przejście zbliża nas do siebie. Jest mostem do nowego rozdziału. W waszym wspólnym życiu czeka was jeszcze kilka takich mostów. Najtrudniejsze do przejścia są pierwsze trzy z nich.
Trzy kryzysy, które musi przejść każdy związek
Most pierwszy: Po roku związku
Im bardziej dorastamy, tym bardziej wydaje nam się, że jesteśmy „ponad to”. Ponad te wszystkie błahe miłostki, które przydarzyły nam się w przeszłości. Zapominamy jednak, że związki rządzą się swoimi prawami i że chcemy czy nie, nie unikniemy pewnych problemów. Choć doświadczenie zdobyte z poprzednich związków pomoże nam w szybszym pokonaniu tych przeszkód. Pierwsze z nich mogą pojawiać się już po pierwszym roku od rozpoczęcia relacji. Emocje opadają i zaczynamy postrzegać naszego partnera takim, jaki jest naprawdę. Dostrzegamy jego wady, a pewne nawyki, na które wcześniej nie zwracałyśmy uwagi, zaczynają działać nam na nerwy. On przestaje przesadnie wysilać się z pamiętaniem o opuszczeniu deski w toalecie, a tobie odechciewa się malować w sobotni poranek. I tak jak wcześniej rozśmieszaliście się wzajemnie, żartując sobie z problemów, tak teraz wcale nie jest już wam do śmiechu. Samo życie.
Most drugi: Po trzech latach
Kiedy każdy dzień zaczyna przypominać poprzedni. Kiedy pomysły na weekend zamykają się między wyjściem do kina, na spacer lub spotkaniem z tymi samymi znajomymi. Kiedy przestajemy się nawzajem rozśmieszać, zaskakiwać. Kiedy pozwalamy, żeby codzienność zdominowała naszą relację. Doprowadzamy do kolejnego kryzysu. Wszechobecna rutyna zaczyna podsuwać ci złe pomysły. Chciałabyś uciec. Na nowo poczuć, że żyjesz. Nagle kolega z pracy staje się niezwykle atrakcyjny. Zaczynasz zastanawiać się, czy z nim nie byłoby ci lepiej. Zapominając przy tym, że cała jego atrakcyjność wynika z jego świeżości, z tego co niepoznane, obce. Tymczasem kłótnie między wami stają się nie do wytrzymania. Nie ma już tematu tabu. Ranicie siebie dogłębnie. I nie ma tu żadnego „przepraszam”. Zdrada wisi na włosku. I tylko od ciebie zależy, w którą stronę pójdziesz.
Most trzeci: Magiczna siódemka
To prawdopodobnie najpoważniejszy kryzys. Najczęściej pojawia się po urodzeniu pierwszego dziecka. Wszystko zaczyna obracać się wokół tej jednej, najważniejszej dla was istoty. Macie dla siebie coraz mniej czasu. Zaczynacie żyć obok siebie, a nie z sobą. Do standardowych kłótni, dochodzą nowe. O to, kto teraz powinien zająć się dzieckiem. Jak powinniście je wychować i kto powinien zostać w domu.
Kryzys siedmiu lat, to także problem zmiany charakterów. Każdy z was jest już w tym momencie inną osobą niż, którą był, kiedy związaliście się ze sobą. Inaczej bowiem myślimy o życiu w wieku 25 lat, a inaczej mając 32. Zmieniają się nasze wartości. Nasze plany na przyszłość. Pewne cechy charakteru zaczynają się bardziej uwidaczniać. Zastanawiamy się, czy cokolwiek jeszcze łączy nas z naszym partnerem. Wiele par dochodzi wtedy do wniosku, że niestety, ale chyba już chyba nic…
Niezależnie od etapu związku, na którym aktualnie jesteś pamiętaj, że kryzys nie zawsze musi kończyć się rozstaniem. Podjęcie decyzji o naprawie związku wiąże się z ogromny nakładem pracy. I niezliczoną ilością rozmów. Do każdej z nich powinniście podchodzić jednak z opanowaniem. Pamiętaj, że silne emocje nigdzie was nie doprowadzą. Ustalcie, co w danym momencie, stanowi dla was podstawowy problem i wyznaczcie, w którym kierunku powinna podążać wasza praca nad związkiem. Musi to jednak działać w dwie strony. Nie powinnaś zgadzać się na przyjęcie całej winy na siebie, ani też zrzucać na niego. Nie szukaj winnego. Każdy jest winny. Mniej lub bardziej, ale jest. Nie bój się także poszukać pomocy u kogoś z zewnątrz (psychoterapeuty, mediatora). Pomoże to spojrzeć na sytuację obiektywnie i nazwać głośno swoje problemy.
Jeśli jednak nie uda wam się przetrwać kryzysu, być może rozstanie byłoby dla was najlepszym rozwiązaniem. Nie wszystkie związki powinny trwać wiecznie. Niektóre mają nas w życiu jedynie czegoś nauczyć. Najważniejsze to żyć w zgodzie z samym sobą. Może następnym razem uda się dojść dalej. Może będzie to droga na całe życie…