Patrzę na nią i zastanawiam się, co wyprawia ze swoim życiem. Jest mądra, atrakcyjna, zdolna. Ma zawód, w którym mogłaby się realizować i zarabiać na siebie, nadal mogłaby zostać panią własnego losu. Zamiast tego kolejny raz pakuje się w układ, który pozbawią ją samodzielności, nie tylko finansowej. Poprzedni związek rozpadł się po latach, odeszło bezpieczne życie, zawitała panika – co teraz będzie? Nie pracowała przecież tak długo, zarabiał on, a ją na wszystko było stać, zdążyła przywyknąć do wygody i prestiżu. Jej garderoba pęka w szwach od nadmiaru ubrań, butów i wszystkiego, co jest tematem zastępczym prawdziwego szczęścia. W zasadzie to dobrze, że ma takie zapasy, bo teraz mogłaby spokojnie z nich korzystać nie martwiąc się o wygląd, jeśli chwilowo zabraknie funduszy. Ona jednak nie myśli w ten sposób, podszyta strachem własnej niepewność wybiera ponownie życie ograniczone limitem karty kredytowej, której nie jest właścicielem. I tak staje się dłużnikiem niewypłacalnym, a wierzycielem jest nikt inny tylko ona sama.
W jeszcze większe zdumienie wprowadzają mnie Śpiące Królewny. One, bowiem twierdzą, że nie poradzą sobie z wymianą żarówki tej w domowej lampie, a co dopiero w samochodowej. Nie opanują techniki robienie przelewów, wszak zawsze robił to on, ktoś, któryś, a już na pewno nie zasną bez ciepła męskiej klaty, bo to strach tak samej w nocy w domu zostać i w… życiu.
Śpiące Królewny zapomniały jednak, że nim zapadły w błogi letarg studiowały, nauczyły się władać obcymi językami i zbierać winogrona w czasie sezonowych prac, na które wyruszyły z koleżanką. Bywały odważne i szalone, popełniły nie jedną głupotę i jakoś się z niej wykaraskały. Niektóre urodziły dzieci i wychowują je najlepiej, jak potrafią dzieląc ich smutki, radości, porażki i sukcesy.
Jako dziewczynki marzyły: „Będę modelką, lekarzem, policjantką, pisarką, kim chcę”. I nie było tam stwierdzenia „uczepiona faceta”. To wszystko wydaje się jednak nieistotne, nagle najważniejszy jest książę przy boku, a raczej życie u jego boku, to dzięki niemu będą „żyć długo i szczęśliwie”. Szkoda tylko, że Królewny zapominają, że to właśnie jego pocałunek przerywa błogi sen, a to, co następuje później w prawdziwym życiu nie przypomina bajkowego finału i staje się koszmarem na jawie.
A wystarczy uwierzyć w siebie, czasem zejść z oczekiwań względem życia, przewrócić do góry nogami dotychczasowy system wartości i zacząć wszystko od nowa. Nie będzie to łatwe, będą gorsze i lepsze dni, z czasem jednak…Ha! Zobaczycie, do czego jesteście zdolne i jaki roztaczacie blask – bynajmniej nie taki, jak krucha bombka uczepiona kolejnej choinki!
– Nie dam rady – tłumaczy się przede mną i sobą – Ja nie potrafię żyć bez faceta. Jak ty to robisz, skąd masz tyle siły? – pyta.
– Nie mam wyjścia – odpowiadam. Wybieram opcję „być”, a nie tylko „żyć”.
I pędzę moim SUV-em do Urzędu Pracy, żeby zarejestrować się jako bezrobotna. Nawet nie liczę na to, że znajdę tam pracę. Chodzi o opiekę zdrowotną, bo jeśli trafi mnie szlag (a w zaistniałych okolicznościach to bardzo możliwe) będę jej potrzebować. Do tej pory miałam zapewniona prywatną klinikę i ubezpieczenie przy nim – teraz nie mam niczego. Taki stan rzeczy zastałam, kiedy wybudziłam się z letargu. Na szczęście to, co przywróciło mnie do rzeczywistości, nie okazało się jednak pocałunkiem śmierci.
Mijają miesiące, nie mija zdumienie. Okazuje się, bowiem, że potrafię tak wiele… nawet korzystać z bankowości elektronicznej. Dobrze, że żarówki zmieniałam już wcześniej! Dziwią się niektóre znajome, bo moim marzeniem jest pozbyć się wielkiego samochodu i kupić mały, niezawodny i tańszy w utrzymaniu. Będzie do mnie pasował, taki na miarę moich możliwości i własnej karty kredytowej.
– Świetnie sobie radzisz, podziwiam cię – mówi, by po chwili wsiąść do jeszcze bardziej luksusowego auta i odjechać do nowego mieszkania, którego nie jest nawet współwłaścicielką.
– Nie jesteś samotna – pyta na odchodne?
– Bywam, jak każdy… A ty?
– Ja nie, ja mam ciepło jego ciała w nocy i spojrzenie o poranku, i wszystkie chwile rozkoszy. Wiesz, lubię nawet jego chrapanie, wtedy wiem, że ktoś obok mnie jest. Czuję się bezpieczna.
– Jesteś starsza z każdym rokiem, co będzie jeśli i go zabraknie?
Nie odpowiada.
Siadam na kanapie, na której nie ma dla mnie w zasadzie miejsca, bo kot zajął niemalże całą powierzchnię. W nocy będzie podobnie – sierściuch włóczy się całymi dniami nie wiadomo gdzie, a później ładuje na moją poduszkę i domaga pieszczot, kiedy ja marzę jedynie o tym, żeby usnąć. Nad ranem mój cenny sen zakłóci odgłos… mruczenia.
Po tak upojnej nocy czeka mnie jeszcze wyznanie miłości i odrobina rozkoszy – pies utkwi we mnie zakochany wzrok i poliże… w stopę. Cóż…chyba nie mam powodów, żeby czuć się samotna. Tym bardziej nie mam powodów do obaw – na szczęście bezpieczeństwo zaczynam zapewniać sobie sama.