Przeczytałam dziś przypadkowo wpis jednego z blogerów. Znany. Prawie oplułam ze śmiechu klawiaturę. Nigdy nie usłyszał od kobiety: „Zostanę u ciebie na noc”. Marzy, żeby usłyszeć to od dziewczyny, to kręci i podnieca. Hmm, w innych wpisach chwalił się, że miał kilkaset kobiet. Mówił, że kazały się ze sobą flirtować i się zdobywać. Żadna, naprawdę żadna nie powiedziała: „zostaję?”. Trochę mnie to bawi, bo od swoich rówieśników słyszę zarzut, że kobiety są dziś łatwe. Kiedyś znany muzyk hip hopowy wyznał, że laski chcą, żeby dawał im autografy na piersiach. Podchodzi dziewczyna do niego, odpina bluzkę i mówi: proszęęęę, daj.
Takie oto historie o dwudziestolatkach (niektórych).
Daleko mi do dwudziestolatek, ale też daleko do mojej mamy, która do łóżka poszła na randce którejś tam, ale przy okazji pozwoliła zjeść sobie duszę. I miała jednego mężczyznę przez całe życie. Dla której ciało to świętość i przespanie się z mężczyzną równa się długotrwały związek (i zjedzenie duszy). Aaaaa, mamo, to tylko seks. Całowanie, dotykanie, penetrowanie. Na miłość boską.
Śmieszą mnie też teorie o seksie na trzeciej randce. I w ogóle wszystkie teorie mnie śmieszą, bo godności i klasy kobiety nie mierzy się tym, kiedy pójdzie z kimś do łóżka. Niech sobie idzie nawet po pięciu minutach. Pod warunkiem, że to nie jest seks, który ma być żebraniem o miłość i uwagę, próbą zaciekawienia kogoś na dłużej czy demonstracją jakie jesteśmy wspaniałe.
Jeśli robisz teatr w łóżku – nie jesteś dojrzała, nawet jeśli jesteś dawno po trzydziestce.
Jeśli manipulujesz przez to mężczyzną – nie jesteś dojrzała, nawet jeśli jesteś grubo po trzydziestce.
Jeśli to narzędzie – też nie jesteś dojrzała nawet jeśli dawno skończyłaś czterdziestkę.
Seks po prostu jest. Jest mocą i siłą, energią. Czymś co mam, kiedy chcę, jak chcę i za co ponoszę pełną odpowiedzialność.
Nie oszukuję się, że zbuduję po nim związek.
Nie oszukuję się, że nic nie poczuję.
Droga do pełnej świadomości jest, oczywiście, długa i trudno, żeby miała ją 17-latka. Jeśli takie są – to są darem tego świata, mocą swoich matek i ojców, ale to się zdarza rzadko.
Zostanę u ciebie na noc – świadoma kobieta mówi to mu po prostu. Jeśli chce, bo jak nie chce to nie mówi nic. W „zostaję u ciebie na noc” kryje się właściwie wszystko o kobiecie. Jej moc, jej siła i jej pewność. I jej wybór.
Mądra kobieta mówi to, gdy…
– spotkała faceta, o którym wie, że chce spędzić z nim noc (wspaniale)
– gdy wie, że ten mężczyzna też chce spędzić z nią noc
– skąd to wie? Ze wszystkiego. Z jego spojrzenia, słów, które mówi, uwagi. Jeśli ma jakiekolwiek wątpliwości to on nie chce z nią spędzić nocy. I ona to wie, więc nic nie mówi. Bo świadomość nie równa się PAKOWANIE komuś do łóżka.
– jest pewna siebie. Nie zadufana w sobie, nie głupia, po prostu świadoma.
„Współczuję Ci, łatwa panno” pomyśli jakiś zadufany w sobie facet. Albo dziewczyna nie tak świadoma. A ja powiem tylko jedno.
Bzykaj się kiedy chcesz i z kim chcesz, ale nie zapominaj o kilku rzeczach:
– to może potem boleć, bo np. się zakochasz. Albo pomyślisz, że on po tym seksie to ON musi chcieć czegoś więcej– nie, nie musi. Jeśli masz takie podejście– lepiej z seksu zrezygnuj
– zabezpiecz się
– nie rób tego z zemsty na kimś innym ( to może pomóc, ale nie musi). Okropne jest obudzić się w środku nocy, obok obcego faceta, z kacem często i pomyśleć: „Co ja tutaj, k…, robię”.
– skończ z tym jeśli widzisz, że relacja jest nie równa.
Poza tym jesteś wolna i naprawdę olej wszystkie teorie.
„Chcę zostać u ciebie na noc” powiedziałam do mojego aktualnego faceta.
I zostałam.
A on potem powiedział, że właśnie w tym się zakochał. W bezpośredniości, braku flirtu i przymusu.
Rano wstałam, wypiłam kawę i …. wyszłam, nie zostawiając telefonu. Naprawdę można być Kopciuszkiem jednocześnie mając wcześniej fajny seks.
Przestańcie wmawiać niezależnym kobietom co wypada, a czego nie wypada w łóżku. To jest śmieszne:)
Dziękuję.
Szczęśliwa trzydziestolatka