Ona płakała, on wrzeszczał na cały głos i tak stali na drodze przed domem i rozwiązywali swoje problemy i małżeństwo. Pomyślałam, że to jednak jakiś obłęd albo epidemia nowej zakaźnej choroby, która dotyka coraz więcej i więcej rodzin. Nie wytrzymałam, wyszłam na zewnątrz.
– Każde z was ułoży sobie życie, o to się nie martwcie. Ty pewnie szybciej, ona będzie miała trudniej. Ale wasi synowie tak, jak moje córki, pogrążą się w tęsknocie za rodziną. Byłam w tym miejscu, przecież sami wiecie…
Ucichli na moment, jakbym odkryła przed nimi jakąś niewiarygodną tajemnicę. Ona skuliła się w sobie z rozpaczy i wstydu. „Jaki głupi ten wstyd”- pomyślałam. Ja już go nie mam, już nie. Chyba samą siebie zaskoczyłam własną reakcją. Chciałam odejść, ale on wtedy zaczął wyrzucać z siebie: – Przez chwilę w pracy przyczepiła się do mnie jakaś małolata, nic wielkiego. Więc nawet nie chodzi o to, że ja kogoś mam. A ona teraz robi awantury i zarzuca mi, że ją zdradzam. Jest taka beznadziejna, przez te lata niczego dobrego od niej nie doznałem, już na pewno nie w łóżku. Zostałam wciągnięta w ich problemy, żale i pretensje. I nie jego słowa o małolacie, ale ostatnie zdanie podziałało na mnie, jak płachta na byka, dotknęło wrażliwego miejsca mojej i tylko mojej kobiecej natury. Odwróciłam się w stronę dziewczyny i zadałam zaskakujące pytanie: – Czy twoja matka rozmawiała tobą o seksie? – Nie, nigdy. Właściwie nie musiała tego mówić, jej ciało mówiło wszystko. Spuściła głowę.
Więc ja podniosłam głowę do góry za nią, za siebie, za wszystkie dziewczyny wychowane w domach, w których seks był tematem tabu i odpowiedziałam mu: – Byłam taka, jak twoja żona – kiepska w łóżku, zbyt nieśmiała, niepewna swojej cielesności, niegotowa na nowe. Ale wiesz, to potrafi się zmienić. Oj… nawet nie masz pojęcia, jak bardzo. We mnie obudził tę stronę kobiecości ktoś, kto pojawił się kilka lat po rozwodzie. Było cudownie! Nauczył mnie tak wiele o sobie samej, i o tym, że seks jest piękny, a gdy się go w pełni odkryje, to nie sposób bez niego żyć. Nie jestem wyjątkiem, przewodnikiem mojej przyjaciółki po świecie intymności był jej kochanek, z którym teraz założyła szczęśliwą nową rodzinę. Ile twoja żona ma lat? Chyba jest w moim wieku… coś blisko 40? – to dobrze, bo wtedy właśnie kobiety mają największe potrzeby. Dobrze żebyś to wszystko wiedział i myślę, że masz ogromne szczęście, bo nadal jest szansa, że twoja żona swój pierwszy orgazm po ślubie będzie miała z tobą.
Zaniemówił, stał patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, aż powiedział: – Dziękuję ci…, podszedł i podał mi rękę. Pomyślałam, że może nie wszystko między nimi stracone, że może się opamięta. Było mi żal tej dziewczyny z sypialni przy wiecznie zgaszonym świetle… i tej teraz stojącej na drodze – smutna, wychudzona i zawstydzona była zupełnie jak ja sprzed kilku lat.
Ona i ja byłyśmy podobne. Pokolenie dziewczyn nieświadomie skrzywdzonych przez pruderię własnych rodziców. W naszych domach o seksie się nie rozmawiało, erotyczne sceny w filmach były powodem pewnego zakłopotania. Fizyczność nie istniała. Kiedy zaczęły rosnąć nam piersi, garbiłyśmy się, żeby nie było ich widać. Pierwsza miesiączka była krępującym i smutnym przeżyciem, bo kończyła wiek niewinności.
O tych wszystkich sprawach rozmawiałyśmy głównie między rówieśnikami, ukradkiem, na podwórku. Z matką prawie wcale, z ojcem w zasadzie nigdy. W naszych domach szanująca się dziewczyna nie pozwalała sobie na zbliżenie z chłopakiem, nie za wcześnie… a jeśli już, to najlepiej, żeby rodzicie się nie dowiedzieli.
– Pamiętaj, jedna chwila przyjemności może kosztować cię całe życie – to jedyna nauka, jaką dawał nam najczęściej ojciec. Zapomniał dodać, że ta chwila w związku, w małżeństwie jest niezmiernie istotna. Matka nigdy nic nie mówiła, wręcz zachowywała się tak, jakby dzieci naprawdę przynosiły bociany. Nie powiedziała córce, że sypialnia nie jest miejscem na cnotliwość, tylko oazą intymności między dwojgiem ludzi. Jakie, więc wzorce przeniosła do swojego życia ta dziewczyna ? Takie same.
Wyszłyśmy młodo za mąż, urodziłyśmy dzieci, a później skoncentrowałyśmy się na ich wychowaniu. Dom, dzieci, praca wszystko wspaniale dopilnowane – tak, jak uczyły nas matki. Mąż zadbany, ale… no właśnie. Czegoś zabrakło w tych związkach, zabrakło elementu i kochanka i kochanki, bo nikt nie powiedział nam, że to ważne, dobre…
fajne.
Dorosłe kobiety na długo zostają uwięzione w duszy niewinnych dziewczynek płacąc za to ogromną cenę – warto mieć tego świadomość wychowując córki. Natomiast synom… cóż chyba trzeba im wiele opowiadać o kobiecej naturze, żeby później wiedzieli… jak kochać…przy włączonym świetle.
Kobiety o duszy małych dziewczynek – nigdy nie jest za późno, żeby pozbyć się cnotliwości! Warto, naprawdę!