– Stoi przed tobą piękna dziewczyna. Nie jest zupełnie naga, jej idealnie gładkie ciało zakrywa tylko skąpa, zmysłowa bielizna. Patrzy na ciebie i widzisz, jak pożądanie sprawia, że rozchyla lekko wargi i zaczyna szeptać, że chce cię poczuć głęboko w środku. Dotyka cię, rozbiera, jej dłonie są wszędzie. Czujesz obłędny zapach i to, że oddycha coraz szybciej. Coraz bardziej cię chce, coraz mocniej pragnie. Mówi ci do ucha rzeczy, które byłyby w stanie poruszyć nawet kamień. Tylko nie ciebie, bo ty nie czujesz nic, oprócz zażenowania. Bo albo znowu będziesz się musiał zgrabnie wykręcić, albo zmusić, żeby to zrobić. Bo co jej powiesz? Że to nie jej wina, że seks nie sprawia ci żadnej przyjemności? Przerabiałem to już tak wiele razy. I najczęściej słyszałem, że pewnie jestem pedałem.
Rafał, twierdzi, że taki był od dzieciaka. Kiedy koledzy opowiadali o dziewczynach, podniecali się kawałkiem gołego cycka czy zboczonym pornosem, on udawał. Żeby go, nie odsunęli od siebie, nie wyśmiewali. Bał się, że jest chory, ale jeszcze bardziej obawiał komukolwiek o tym powiedzieć. – Latami czekałem, aż to przejdzie, minie i będzie normalnie. Za gówniarza było łatwiej wszystko ukryć, bo to czas, gdy dziewczynę się trzyma głównie za rękę. Czasem pocałuje, przytuli. I to lubię bardzo, taką bliskość, ciepło i czułość. Zawsze wybierałem te spokojne, grzeczne, które się bardzo wstydzą, bo wtedy sam nie musiałem się o nic obawiać. Nie rozumiałem, dlaczego moich kumpli tak bardzo interesował cały ten seks, jakby niczego poza tym nie było. Nic innego się nie liczyło. Pewnie, że starałem się nie odstawać, nawet „te” filmy czasem gdzieś razem oglądaliśmy. Z tą różnicą tylko, że ich to faktycznie podniecało, mnie odwrotnie – odpychało. Wiedziałem też, że nie chodzi o kobiety, bo ja do nikogo tego nie czułem. Tej potrzeby fizyczności, tego, że finalnie ląduje się w łóżku. Wiedziałem, że potrafię kogoś pokochać, dać mu poczucie bezpieczeństwa i czułości. Ale najlepiej, gdybyśmy na tym zaprzestali.
W liceum Rafał się zakochał. Asia do ich klasy, przyszła w połowie drugiej klasy, zaraz po rozwodzie swoich rodziców. Od razu bardzo się polubili. Czytali tego samego autora, ona też wolała dokument od fabuły i też, tak jak on, kochała mocną muzykę. Zaprzyjaźnili się, spędzali ze sobą coraz więcej czasu. Aż któregoś dnia Rafał ją pocałował. – Zrobiłem to, bo wtedy pierwszy raz poczułem, że chcę. To nie było jakieś silne i emocjonalne, ale pomyślałem, że może ja wcale, nie jestem jakiś chory. Może chodziło właśnie o to, żeby pojawił się ktoś odpowiedni. A ona taka była, spokojna i cicha, trochę wycofana. Brzydziła się wulgarnością, nigdy wyzywająco nie ubierała. Zaczęliśmy ze sobą chodzić i przez blisko rok byłem naprawdę szczęśliwy. Zakochany i pewny, że wszystko się pomału ułoży. Asia nie naciskała, wiedziałem, że nie miała nikogo przede mną, i że się nie spieszy. Potem wszystko zaczęło się zmieniać, bo coraz częściej mówiła, że chce to ze mną zrobić. Że to jej pierwszy raz, że jest pewna, że tylko ja. Tamten wieczór był koszmarem. Nie tylko dla mnie. Pamiętam, jak płakała, że to jej wina, bo jest do niczego, że własnego chłopaka nie umie podniecić i zachęcić.
Rafał wspomina, że starał się, jak tylko potrafił, bo ją kochał, bo mu zależało. Było mu z nią dobrze, gdyby tylko nie ten seks. Przez jakiś czas się zmuszał, kochał z nią, żeby tylko nie stracić, żeby nie odeszła. Ale to się odbijało na ich relacji i na nim samym. Bał się zostawania sam na sam, wyjazdów, gdzie trzeba było dzielić jedno, wspólne łóżko. Wymyślał choroby, wszczynał kłótnie, wszystko co mogło zastąpić to, czego ona tak bardzo chciała. A o czym on nawet nie mógł myśleć. Rozstali się po dwóch latach. – Najgorsze jest to, że Aśka odchodząc, była przekonana, że to przez nią. Bo ja nie miałem odwagi się przyznać, że urodziłem się jakiś niekompletny. Bo co z tego, że w majtkach, noszę to co powinienem, skoro nie umiem, z tego skorzystać. A przede wszystkim nie chcę, bo nie czuję takiej potrzeby. Za plecami gadali, że pewnie ukrywam się z inną orientacją, bo się rozniosło, że jestem oporny na wdzięki dziewczyn. A te specjalnie mnie zaczepiały, proponowały seks wprost, podrywały nachalnie. Koledzy pukali się w głowę, bo każdy z nich, korzystałby, ile wlezie. I może ja też, gdyby nie to, że mnie to nie ruszało.
Na trzecim roku studiów Rafał poznał Kamila. Ot zwykły kolega, ale taki, z którym można o wszystkim. Któregoś wieczoru, przy drugiej butelce wódki, opowiedział mu, z czym się zmaga. – To Kamil powiedział mi, że jestem pewnie aseksualny, że znał kiedyś kogoś podobnego. I, że współczuję, bo choć nie jest to jakaś śmiertelna choroba, to życie z tym, jest k*rewsko ciężkie. Wtedy postanowiłem, że w moim przypadku jedynym rozwiązaniem, będzie życie w pojedynkę. Tylko, z uczuciami jest tak, że rozum sobie, a serce i tak zrobi swoje. Zaraz po studiach wyjechałem do Poznania, bo czekała tam na mnie dobra oferta pracy.
W Poznaniu, jak się później okazało, czekał ktoś jeszcze. W małym biurze projektowym, gdzie trafił Rafał, pracowała też ona. Dwa lata starsza, inteligentna i dobra dziewczyna. Taka, dla której człowiek i uczucia zawsze są największym priorytetem. – Omijałem Martę szerokim łukiem, bo nie chciałem nikogo krzywdzić. Ale było w niej to coś, co sprawia, że nie możesz przestać myśleć, że ciągle chcesz być obok. Zależało mi na niej, pierwszy raz tak bardzo i dojrzale. Kamil, podpowiedział, że powinienem jej powiedzieć, że jeśli faktycznie poważnie o tym myślę, muszę zacząć od szczerości. I tak było. Byliśmy w kinie, potem na kolacji. Na ławce w parku, wszystko jej wyznałem. I usłyszałem, że nie ma to dla niej większego znaczenia. Trochę w to nie dowierzałem, ale cieszyłem się chwilą, raczej nie licząc na to, że Marta zostanie na dłużej. A już w ogóle na zawsze.
Pobrali się po trzech latach, mimo tego, że ze strony Rafała niewiele się z mieniło. Byli razem u kilku seksuologów, sami próbowali różnych sposobów, żeby „ożywić” Rafała. – Moja żona, bywała dla mnie osobistą dziwką. Ubierała skąpą bieliznę, mówiła sprośne rzeczy, była wyuzdana. Po co? Bo próbowaliśmy wszystkiego, żeby sprawdzić, czy aby nie istnieje coś, co jednak potrafi mnie rozpalić. Nic nie działało. Kilka razy sam chciałem odejść, ale ona nie chciała tego słuchać. Bo poza tym, jesteśmy normalnym małżeństwem, bardzo się kochamy, wspieramy, mamy piękny dom, dużo podróżujemy. Mógłbym się zmusić, podniecić tylko po to, żeby Marcie było dobrze, żeby ją zaspokoić. Zresztą, nie raz to robiłem. Ale jakiegoś wieczoru, powiedziała, żebym tego nie robił, że wtedy jest jeszcze gorzej. Bo przecież wie, jak się z tym muszę czuć i w niczym jej to nie pomaga.
Nie dziwi mnie to, przecież wiedziała doskonale, że udaję. Zaproponowałem jej, żeby miała kogoś na boku, że się na to zgadzam. Tak, sam z tym wyszedłem. To jest piękna, atrakcyjna i zdrowa kobieta. Ma swoje potrzeby, tak samo mocno, jak ja ich nie posiadam. Oczywiście, że jestem dla niej najważniejszy. Pieszczę ją, dotykam, zaspokajam trochę inaczej. Ale to ciągle nie jest seks, który jest dopełnieniem związku, który daję pełną satysfakcje obojgu partnerom.
Marta początkowo, nie chciała o tym słyszeć, zdenerwowała się. Potem, nigdy już do tej rozmowy nie wracali, żyli jak przedtem. – Nie powiedziała mi, sam się domyśliłem, że z kimś sypia. Niby między nami dalej jest w porządku, niby nic się nie stało. Jemy wspólnie obiady, wyjeżdżamy na urlop, spotykamy z przyjaciółmi i żyjemy jak mąż i żona. Jednego boję się, że do niego odejdzie, bo może on nie tylko w łóżku jest dobry. Może oprócz tego, ma jeszcze całą resztę i jest po prostu facetem. Nie miałbym żalu i tak miewam poczucie winy, że ją w to wciągnąłem. Lata lecą, my nie mamy dzieci, dla niej to ostatni dzwonek. Mogłem być ojcem, bo aseksualizm to nie choroba. Ale też nie orientacja seksualna. Skąd mam mieć pewność, że nie przekażę tego moim dzieciom? Mam świadomie skazywać kogoś na życie w takim zawieszeniu? A często też samotności, przez niezrozumienie i brak akceptacji. To już chyba wolałbym, żeby Marta odeszła z kimś, kto może jej dać to, czego ja całe życie nie potrafiłem. I już nie będę umiał. Kamil, mój przyjaciel, miał rację. To k*rewsko, ciężkie życie…