„Liczy się technika, a nie rozmiar” – to powiedzenie zna chyba każdy, prawda? Najprawdopodobniej wymyślił je jakiś mężczyzna, by dodać otuchy innym facetom. Dlaczego nie kobieta? Bo dla nas na ogół naprawdę nie ma to większego znaczenia. Sztuka miłosna wytrawnego kochanka składa się z tak wielu elementów, że sama penetracja to naprawdę nic, przy tym, co potrafią kobiecie zrobić rękami, ustami czy… słowami.
Ogromny penis może i działa na kobiecą wyobraźnię, ale wszystkie wiemy, że w praktyce to nic fajnego. Nie wierzycie? Zrobimy małe zestawienie plusów i minusów.
Mały penis
Wady: Niska samoocena faceta, brak dostatecznego wypełnienia pochwy.
Zalety: Brak ryzyka zakrztuszenia w trakcie robienia loda czy obrażeń wewnętrznych w trakcie penetracji. Facet często jest mistrzem seksu oralnego, ponieważ za wszelką cenę chce nadrobić to, czego nie może zrobić penisem (a i tak wszystkie wiemy, że orgazm pochwowy to rzadkość).
Duży penis
Wady: Zakrztuszenia w trakcie robienia loda, urazy podczas penetracji, strach przed seksem analnym (u kobiet). Wysoka samoocena faceta (często nieadekwatna do umiejętności).
Zalety: Ładny widok. Większe szanse na orgazm pochwowy. Więcej pozycji do dyspozycji, bo penis się nie wyślizgnie.
I to by było na tyle. Zdawać by się mogło, że panowie z małymi penisami wygrywają, prawda? PUDŁO.
Tak naprawdę nie liczy się ani rozmiar, ani technika penetracji. Liczy się chemia. Serio. Jeśli jej zabraknie, nie pomoże ani dźganie drągiem, ani najwymyślniejsze pozycje z Kamasutry, dedykowane małym penisom.
I może na tym powinniście się skupić, panowie.