Go to content

Kiedyś odejdę. List (bardzo) miłosny do męża. O tym dlaczego kobiety porzucają

Fot. iStock/Anna Rise

Nie będzie to głośne odejście. Bez kłamstw, bez tej spektakularnej plątaniny pełnej niedomówień. Bez płaczu dzieci, darcia szat. Wiesz, będzie rezygnacja. Brak nadziei. To prawda, że kobieta zrobi najwięcej, żeby być z kimś. No, przynajmniej ta kobieta, która ma dzieci, ma dom, ma stałość. Robię tak wiele. Tylko ja to widzę?

ZASKOCZENIE

Powiesz: „jak to możliwe?”, przecież wszystko było w porządku. Nie wiem który to raz można tłumaczyć, że nie jest w porządku mijanie się w kuchni. Nie jest w porządku (nie)dzwonienie, nie jest w porządku ten rozdrażniony głos, przewrócenie oczami, że ja znowu coś nie tak, gdy tymczasem Ty tyle. Ale jakie tyle?

Że jesteś fajnym ojcem? Wiem. Że pozmywasz naczynia po kolacji? Wiem. Że umyjesz samochód? Wiem. Czy to jest znak, że już musimy być razem zawsze, a ja nie mogę chcieć więcej? Mam już dość udawania, że wystarczy mi ten samochód.

Może komuś wystarczy, świat pełen jest nieszczęść. „Doceń” mówi matka.

Słaniam się od poczucia winy, że mogę chcieć więcej. Grzecznym dziewczynkom nie wypada. Bo skoro już znalazły męża, który myje rano zęby, wstawia wodę na jajka i mówi „kotku”  to już znalazły wszystko. Mają siedzieć cicho, nie garbić się, mówić grzecznie „dzień dobry” i „ do widzenia”. Dygać też powinny.

– Cóż to znaczy więcej?– mruczysz.

Przecież wcale nie chcesz odpowiedzi. Chodzi o to, że Ty wiesz lepiej jak żyć. A lepiej to znaczy z Tobą, w niemieckim porządku, bez mojej depresji, bo całą przestrzeń zajmuje Twoja idealność. Prychasz, gdy chcę rozmawiać o uczuciach, ale to podobno nie jest lekceważenie to tylko męskość.

No więc, gdy mówię, że odejdę, Ty przewracasz oczami i mówisz, że jak zwykle przesadzam. „Oesu, nudzisz”.  Nie widzisz, że to tylko kolejny krok mojego odsunięcia. Pewnie, że gdy mówię, że odchodzę liczę, że w końcu mnie zauważysz. No nic, nie zauważasz.

Piję wino, idę spać.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Ona jest Twoim trofeum. Świat pełen jest fiutów, Ty nim jesteś. Fiuty są przemocowe, Ty nie jesteś. Co tam, że wykładasz rzeczy, które włożyłam do lodówki, co tam, że przewracasz oczami, bo zmięte ubrania leżą na krześle, a Ty przecież lubisz porządek. Co tam, że po domu unosi się Twoje napięcie. Twoje, nie moje. To nie ja walę sztućcami, naczyniami, nie ja w co drugim słowie używam słowa: „kurde” i „pierd….lę.”

Nasze dzieci słuchają. Nie, Ty przecież nie klniesz, oni są dojrzali, rozumieją.

Tak. Rozumieją. Sześciolatek i siedmiolatka. Rozumieją wszystko, wiadomo.

Są odpowiedzialni, zupełnie jak Ty.

Mam dość tego słowa, nienawidzę go.

A może odpowiedzialność to być prawdziwym. Zawsze. Wobec każdego. Sam widzisz, że ludzie mają swoje definicje.

Piję wino, idę spać.

CZUŁOŚĆ

Gram, wiesz, w taką grę. No wiem, że przesadzam, ale posłuchaj. Liczę, kiedy mnie przytulisz. Dni liczę. Okropnie jest męczące to dziecięce proszenie. Pewnie nie pamiętasz, ale miesiącami się czaję. Tak, rozumiem, miesiące brzmi tragicznie. Nie chciałam popsuć Ci humoru, ale tak jest. Nie licząc ojcowskiego pogłaskania po głowie czy przytulenia jakbyś przytulał kumpelę z którą jeździsz konno. „Hej mała, no mała hej”.

No hej.

Głupia jestem. Chciałabym poczuć znów czyjeś ręce w swoich włosach, chciałabym, żeby ktoś pogładził mnie po twarzy, chciałabym poczuć dotyk czyjejś dłoni dłużej niż pięć minut. Nie, nikomu o tym nie mówię. Daj spokój, skończyłam trzydziestkę.

Twoim zdaniem kobiety po trzydziestce powinny powinny być dorosłe, dojrzałe i odpowiedzialne. Mizianie to wykluczenie tego.

Mizianie…. fuj.

Nie mówimy o tym, że to jest dotyk. Że samoświadomość, że prawdziwa bliskość. A kysz. Jesteś dziecinna, jestem dziecinna.

Piję wino, idę spać.

SEKS

Też jest Twoim trofeum. Mamy zajebisty seks. No przynajmniej, gdy już się spotykamy w tym niebycie zwanym codziennością, gdy nie zaśniesz na kanapie, gdy nie będziesz miał pracy, gdy….

– To Ty nie chcesz

– Nie, to Ty nie chcesz

– Nie mogę się skupić, wciąż mówisz o pracy

– Nie mogę się skupić, wciąż myślę o pracy

  Oesu, i atmosfera padła. Musisz tyle mówić?

– Musisz tyle milczeć?

Pije wino, idę spać.

Tak, doceniam weekendy. Jest świetnie, jest bosko, jest krótko.

ZROZUMIENIE

Lubisz tonem poważnym mówić że jestem dziwna (?), że taka emocjonalna. Szukam Ciebie z kiedyś. Szukam tych słów: jesteś śliczna, genialna, taka delikatna. Szukam Twojego dawnego  zachwytu, staram się. Myślę: może w tym jak podajesz mi kawę. No tak, jest w tym pewne uczucie, nie zaprzeczam.

Może w tym jak składasz moje ubrania– tak, nie zaprzeczam, miłość to podobno gesty.

Albo jak nakładasz mi makaron– nie zaprzeczam.

Ale dziś zdałam sobie sprawę, że mijają miesiące odkąd nie powiedziałeś, że jestem śliczna, chociaż tylu mężczyzn tak kiedyś uważało. I wciąż są tacy, którzy mi to mówią.

Że mijają miesiące od kiedy nie jestem „delikatna” tylko jestem „histeryczna”.

Że mijają miesiące od każdego Twojego komplementu, a lata od Twojego zachwytu.

Dlaczego ja tego nie widzę? Nie widzę na co dzień. Wiem dlaczego. Bo chcę mieć dom, rodzinę, chcę. Chcę pasować do układanki zwanej życiem.

Piję wino, idę spać.

DOCENIENIE

Szkoda, że tylko Twoja rodzina wie, że tyle Cię nauczyłam. Śmieją się: „on był taki dziki”, „Tak ciągle odrzucał te dziewczyny”, „Nie potrafił się przytulać”, „Nie potrafił mówić”. Kochana, kochana….Otworzyłaś go, wprowadziłaś w świat, tyle dałaś.

Ale wiesz co, nie chcę już być nauczycielką. Jestem zmęczona.

A może Ty zanim wyrzucisz mi emocjonalność zobaczysz, ile moja emocjonalność Ci dała.

Dzięki mnie dogadujesz się z kumplami, bo wciąż Ci tłumaczę co ktoś miał na myśli.

Dlaczego Ty się o to nie starasz?

Popycham Cię w pracy, wciąż wspieram. Mówię: „dasz radę”, „możesz”, „możesz wszystko”. Możesz. Kilku facetów powiedziało mi ostatnio, że naprawdę nie każda kobieta mówi: „możesz, wierzę”.

Miałam rację. Wciąż mi to pokazujesz.

Dlaczego Ty mi nie mówisz: możesz. Mówisz: zatrzymaj się, zrezygnuj, przestań, dość, zmądrzej. Męczy mnie ten świat na który patrzymy Twoimi oczami. Nie jest tak piękny jak był na początku, nie jest kolorowy, nie jest już nawet pewny.

Kiedyś odejdę, obiecuję.

Kiedyś się zakocham.

– Dlaczego? – spytasz.

– Ależ nic takiego– uśmiechnę się. – Wszystko jest w porządku.

„Dlaczego, cholera nie zrobisz tego teraz?!!!!!” – już słyszę Twoje pytanie.

No wiesz, lubię naszą niewyremontowaną wciąż łazienkę, lubię kolor palet i nasz telewizor. Jesteś moją kiedyś wielką miłością, tatą moich dzieci, pamięcią mojej młodości.

No i wciąż Cię kocham.

Szkoda, że tak to marnujesz każdego dnia,

Żona.