Dojrzała kobieta potrafi brać sobie seks – czytam… Być może. Dziś słucham przyjaciółki przez telefon „miała świetny seks”, w ogóle często seks „uprawia”. Ale jakoś tak mało radości z tej uprawy w życiu. Tylko na chwilę. A może ja jestem taka niepostępowa, bo nie nęcą mnie oczywistości?
Nie uprawiam seksu – uprawiam zioła na kuchennym oknie. Nie umawiam się na seks. W ogóle okazuje się, że nie umawiam się zbyt często na coś, tylko z kimś. I gdy już się umówię słucham wielu historii, są smutne. Seks jak mecz ping ponga… tylko krótszy. I czasem nie do końca wiemy, z kim gramy.
Sałatka czy szybki numerek? Fucking friends czy karnet na siłownię? Te wybory… A ty masz już plany na wieczór? Może zamiast „dodaj do znajomych” zrobimy guzik „pieprz mnie”? Będzie jeszcze szybciej, łatwiej, pewniej. Nowocześniej – jak na wyzwolonych ludzi przystało. Bez tego śmiesznego udawania…
Przeraża mnie ten świat. Świat, który sami odzieramy konsekwentnie ze wszystkiego, co ma smak, również z seksu. Seksu na miarę zdobycia swojego Everestu. Dobrego, najlepszego. Nieśmiałego kochania i odważnego aktu. Pewnego lub drżącego na granicy, czy w ogóle się zdarzy.
Sztuka kochania
Już samo słowo „kochać się” napawa grozą. Kochać… to z miłością, albo chociaż krótkim zakochaniem, motylkami w brzuchu. Uniesienia znacznie trudniejsze do złapania niż sex health. Nie mierzoną ani jakością, ani ilością damskich orgazmów. Coś więcej, coś co zobowiązuje… współczesna ohyda. Na co komu tyle komplikacji w życiu? Te wszystkie niepotrzebny sceny, prawdziwy teatr – a przecież wszyscy wiemy do czego zmierza… Kocham ten teatr, stara reżyserka szkoła budowania napięcia potrafi ze smakiem potęgować doznania. Ale się tego nie dowiecie. To wysiłek, a nikt nie da gwarancji sukcesu.
Ona i on. Lata razem. A jednak nigdy nie mieli problemu w łóżku. Jak to w życiu różnie bywało, rodziły się dzieci, seks się zmieniał. Ale nigdy się nie znudził, nigdy nie był tylko seksem. Podczas gdy inni rozpaczliwie próbowali łatać rozdarte małżeńskie prześcieradła nowymi gadżetami, oni byli blisko. W łóżku – najbliżej jak to możliwe. Dla siebie. W różnych rytmach i emocjach. Nie znudziło im się. Zawsze jest niepowtarzalnie. Bo to oni są ważni.
Dla kobiety umówić się na seks, to jak dać jej mikser na urodziny (gdy ona marzy o Paryżu).
Pieprzenie się też ma swoje emocje
Bez nich byłoby niczym.
Smutne to czasy dla romantyków. Ale równie trudne dla namiętnych kochanków i łóżkowych kolekcjonerów, bo namiętność nie jest dziś w cenie. „Jak to się skończy?” – mało kto dziś się nad tym zastanawia, gdy pyta „pójdziemy do mnie?”. Namiętność wisząca w powietrzu – a jednak niespełniona. Podchody. Gra słów. Czas. Uwodzenie.
Ten moment gdy się spotykacie – ale nie macie pewności. Nie – bo tak sobie zaplanowaliście. Bo jest pożądanie, każdy kto was minie czuje rosnące napięcie. Chemię, której nie da się kupić, jak zabawek w sex shopie. Po co komu podniecenie, to tylko seks. Tylko seks. Seks z mikrofalówki. Nie może być wyjątkowy.
Ale też i nie ma taki być. Ma być w ogóle, po prostu. Dla zdrowia, dla sportu, dla własnego ego albo swojej gry w udawanie. Bez względu na to, jak bardzo to sobie zracjonalizujemy, to tylko półprodukt, namiastka tego, czego nie potrafi się stworzyć, choć pragnie.
Lubię te zobowiązania
Zobowiązanie do miłości albo do pożądania. Do tego, że dajesz siebie albo będziesz długo pamiętać. Nawet jeśli tylko raz, bez hoolywodzkiego story w tle, długo będzie cię budził ten zapach, muzyka, te ciarki na skórze. Tembr jego głosu, rytm oddechu, skrzypiące łóżko. Ten jeden jedyny w swoim rodzaju szczegół. Światło wpadające przez okno i zapach chłodnego poranka. One nie są anonimowe. Tak jak ten papieros po, który wtedy smakował zupełnie inaczej. Zapamiętałaś ten smak.
Naprawdę uważasz, że świetnie jest „uprawiać” seks? Więc po co ci do niego kochanek? Tak kochanek – nie partner.
Seks health można załatwić w pojedynkę, tak samo jak samemu można zjeść kolację. Jeść trzeba, ale to już żadna przyjemność.