„Poznałam kogoś” – mówi przyjaciółka. Wiedziałam, że coś się święci, bo zazwyczaj nie wpada tak nagle bez większego powodu o 21:00 na wino. Ona, 37 lat, dwoje dzieci, mąż od 12 lat. Nowy kolega w pracy. Czarujący i cholernie przystojny. „Nie mogę się skupić, przestać o nim myśleć” – wyrzuca z siebie. „Nie wiem, co się ze mną dzieje”. Nalewa kolejny kieliszek wina. Nie widziałam jej dawno w takim stanie. Próbuję racjonalizować: „Ale chcesz coś zrobić? Doszło do czegoś między wami?”. Po prostu bawili się wspólnie na służbowej imprezie, ale tak wiem, jest taki rodzaj chemii, który przyciąga i którego kompletnie nie jesteśmy w stanie kontrolować.
Widzisz faceta i bach. Wpadasz po szyję, po końcówki włosów. Możesz udawać, mówić sobie, że to nic. Ale to on śni ci się w nocy, o nim myślisz, gdy otwierasz oczy. Może ci się wydawać, że twój związek jest dobry, że ok, może trochę sfatygowany, ale jednak bezpieczny. Mąż cię wkurza, tobie nie chce się z nim czasami gadać, ale jednak jesteście razem. I nic złego się nie dzieje. Dopóki nie stanie na drodze ktoś trzeci. Dla kogo tracisz głowę.
Dlaczego? Dlaczego zdradzamy? Dlaczego lądujemy w łóżku z kimś, z kim nie spędziliśmy ostatnich lat życia, z kim nie mamy dzieci? Z kimś kogo właściwie nie znamy?
Bo nie mamy już siły na rozwiązywanie konfliktów?
Na dyskutowanie, kłótnie, tłumaczenie? Jesteś zmęczona sytuacją ciągłego napięcia, oczekiwania na kolejny wybuch, na wylewanie sobie wzajemnych pretensji. Nie chcesz już widzieć w jego oczach zirytowania, a w swoich nie chcesz zobaczyć rozczarowania. Kochanek to ktoś, z kim się nie kłócisz, z kim nie dyskutujesz, czy stać was na kolejny drogi gadżet, na jego widzimisię. W tej jednej chwili, w tej godzinie, kiedy jesteś z nim, rozluźniasz się, puszcza stres, głowa przez chwilę jest zajęta tylko tobą i nim, a nie awanturą o to, że ktoś znowu zapomniał odebrać dzieci. To inna czasoprzestrzeń. Takie odreagowanie wszystkiego co pełne złości i gniewu w twoim życiu. Przy nim się uśmiechasz i nie myślisz, co zrobić na kolację, żeby nie usłyszeć: „znowu to samo”.
Bo nie dajemy sobie rady z brakami w związku?
Brak czułości, rozmów, wspólnie spędzanego czasu, zrozumienia. Mówisz: „Kochanie przytul mnie”, i on przytula, ale tylko wtedy, gdy o to prosisz, gdy mówisz, choć powtarzasz, że tego potrzebujesz, on o tym zapomina. Szybciej złapie cię za cycki lub tyłek, niż przytuli tak po prostu, żebyś poczuła się bezpiecznie. A tu nagle zjawia się ktoś, kto daje siebie całego. Kto reaguje na to co mówisz, chce wiedzieć, kiedy ci dobrze, co może zrobić, żeby było jeszcze lepiej. Słucha, rozmawia, czujesz się ważna i doceniana. Zdrada uzupełnia te dziury, które są w związku, a których nie da się już tak łatwo załatać, a może ty już nie chcesz ich łatać, już cię to zmęczyło. Bo to jak syzyfowa praca.
Bo tak bardzo chcieliśmy, by nasze małżeństwo nie było takie, jak naszych rodziców?
Wydaje się, że wszystko jest dobrze. Twój ojciec był przemocowcem? Alkoholikiem? Zdradzał matkę? Był wiecznie nieobecny? Pracoholik, który nie miał czasu dla dzieci? Tymczasem twój mąż jest zupełnie inny, zawsze sobie obiecywałaś, że mężczyzna, z którym się zwiążesz, nie będzie w ogóle podobny do twojego ojca. I nie jest. I zaczyna cię to uwierać. W końcu to rodzice dali ci przykład związku – pełnego emocji, rozchwiania, awantur. Twój jest spokojny, za spokojny. Nawet nie wiesz, kiedy zaczynasz szukać adrenaliny, tych emocji, które towarzyszyły ci w dzieciństwie. To często zupełnie nieświadomie wpycha nas w ramiona kochanków, i nie umiemy zrozumieć dlaczego tak się dzieje…
Bo potrzebujemy potwierdzenia naszej atrakcyjności?
Nasz partner nie patrzy na nas już z błyskiem w oku. My same patrzymy na siebie z pewną rezygnacją. Na nasze ciało, po porodzie lub dwóch czy trzech, na piersi, które nie wyglądają jak u nastolatki, na zmarszczki wokół oczu. I nagle ktoś mówi: „Jesteś piękna”. I widzisz szczerość w jego oczach, ten zachwyt jest prawdziwy, to zainteresowanie jest naprawdę. Ktoś przygląda ci się z pożądaniem. A ty uśmiechasz się szerzej, idąc bardziej kołyszesz biodrami, unosisz wyżej głowę. Ktoś inny mówi ci: „Ale promieniejesz, stało się coś”. Odpowiadasz, że nic, ale wiesz, że to jego spojrzenie tak cię odmieniło. Chciałabyś słyszeć nieustannie, że jesteś piękna, mieć pewność, że komuś się nadal podobasz, że nie jesteś już tylko matką i zmęczoną żoną. Ale też atrakcyjną kobietą, która podoba się mężczyznom.
Bo życie seksualne jest nudne i mało satysfakcjonujące?
Uczestniczyłam kiedyś w rozmowie, podczas której kolega powiedział: „Kobiety nie nadają się do zdrady”. Kiedy spytałam dlaczego, powiedział, że do zdrady podchodzimy zbyt emocjonalnie, zbyt szybko się angażujemy, a przecież facetom najczęściej chodzi o czysty seks. Tym się różnimy. Co nie znaczy, że kobiety nie zdradzają z tych samych powodów. Także dla samego seksu, dla przyjemności, spełnienia się. Słyszałyście kiedyś o seks-koledze. Takim, z którym tylko chodzimy do łóżka. Który nas otwiera na nowe rzeczy, przy którym nie krępujemy się mówić, co chcemy, a co nam się nie podoba. Długoletni partner przestał już słuchać, już mu się nie chce, woli usiąść przed telewizorem. Tak, kobiety też lubią seks i też może im go w życiu brakować.
Bo tak naprawdę szukamy pretekstu do rozstania?
Zdradzasz i to jest dla ciebie znak, że między wami już wszystko wygasło. Skoro bez skrupułów potrafisz iść z kimś innym do łóżka, to dla ciebie oznacza tylko jedno – koniec związku. Potrzebujesz tej kropki nad „i”, tej pewności, która znajdujesz w ramionach kogoś innego. To jak potwierdzenie, że już nie musisz mieć złudzeń, że tego związku nic nie uratuje. I argument, gdybyś jednak miała wątpliwości. Czy to dobry sposób? Każdy sam musi sobie odpowiedzieć.
Bo tak się stało, po prostu, tak naprawdę przez przypadek?
Przez jeden drink na dużo. Pod wpływem uroku chwili. Nie planowałaś tego zupełnie. W życiu by ci nie przyszło do głowy, że możesz zdradzić, a jednak… Jakaś impreza, wyjazd, spotkanie po latach. Chwila słabości, chęć sięgnięcia po zakazane. Nie wiadomo. Ty też nie wiesz, ale zaraz po masz pewność, że na jednym razie się skończy. Masz taką nadzieję. Naukowcy tłumaczą to genami, hormonami. Zdradę można wytłumaczyć naukowo. Szukać usprawiedliwienia jeśli go potrzebujemy.
Bo się zakochaliśmy?
Znam taką parę. Oboje kogoś zdradzili. Z miłości do siebie nawzajem. Zakochali się w sobie. Odnaleźli za późno, kiedy już mieli dzieci, byli w innych związkach. Benjamin Franklin kiedyś powiedział, że gdzie jest małżeństwo bez miłości, tam będzie miłość bez małżeństwa. Podobno ta reguła nie sprawdza się tylko wśród żon bardzo bogatych mężczyzn. One nie muszą kochać swoich partnerów i ich nie zdradzają. Kochają coś innego. Ale tak, powodem zdrady może być miłość. Może jest nią częściej niż nam się wydaje, tylko później brak nam odwagi na postawienie na tę miłość, zostajemy dla dzieci, dla partnera, którego nie chcemy zranić…
Z przyjaciółką otworzyłyśmy drugą butelkę wina. Nic nie mówimy, każda pogrążona we własnych myślach. Czy ona zdradzi? Nie wiem. Nie mam pojęcia. Ona musi wiedzieć, czy warto, i ile może stracić…