“Nic od niego nie chcę” – dziewięć na dziesięć kobiet to mówi, nieważne czy one odchodzą, czy on je zostawia. Przychodzi rozwód, a my jak te durne zarzekamy się, że same sobie w życiu poradzimy, że jeszcze mu pokażemy, że on do niczego nie jest nam potrzebny.
Ileż to rozmów przeprowadziłam z kobietami, które rozwiodły się kilka lat wcześniej. Najczęściej zostawiały mu wszystko, pralkę, lodówkę, żelazko, wszystko to, czego dobrali się wspólnie latami. Jakby koniec związku był ostatecznością, kreską, granicą, za którą nie chce się wracać po nic.
Po latach przyznają, że były głupie. Zwyczajnie dały ponieść się emocjom, urażonej dumie. Ba, nawet jeśli on proponował pomoc, odwracały się na pięcie powtarzając te swoje: “niczego od ciebie nie chcę”. I jasne, na poziomie emocjonalnym każdy jest w stanie to zrozumieć. Znam kobiety, które uciekały od przemocowców, od kłamców, od zdradzających. Chciały jak najszybciej zapomnieć o tym, co je spotkało, nie wracać do tego, mieć w końcu święty spokój. Bo ten święty spokój na wtedy był dla nich najważniejszy, dla nich, dla ich dzieci.
A może warto wyciągnąć wnioski z lekcji innych i zamiast unosić się honorem, dumą, pomyśleć o sobie i odchodząc nie tracić zdrowego rozsądku.
Co moje to i twoje
Najczęściej zaczynaliście od zera wspólnie. Była lodówka, pralka, pierwszy samochód, kredyt na mieszkanie. Cieszyliście się jak dzieciaki z osiągania wspólnie niezależności finansowej. Nieważne, kto więcej pracował, kto więcej zarabiał. Wszystko było wasze, nie moje ani jego. Nie osobno.
Dlatego nie przekreślaj tego wszystkiego odchodząc. Nie oddawaj mu mikrofalówki, odkurzacza i też nie zostawiaj mu wszystkiego, bo przecież ty dasz sobie radę.Jasne, że dasz, wiesz o tym najlepiej i nikomu innemu, jak tylko sobie, kolejne lata będziesz to udowadniać. Ale to nie znaczy, że teraz ty masz znowu zaczynać od zera, spłacać wspólny kredyt, dorabiać się każdej najmniejszej rzeczy. Rozsądek, nie emocje – pamiętaj. Odchodząc nie możesz zostać z pustymi rękami, rozpoczęcie nowego rozdziału w twoim życiu nie może oznaczać, że wszystko musi być nowe. Przeszłość boli, rozdrapuje rany, ale czy nie będzie bardziej cię boleć za jakiś czas poczucie cholernej niesprawiedliwości, bo on uwił sobie gniazdko na tym, co było wasze, a co w jego nowym życiu kompletnie mu nie przeszkadzało?
Policz, przekalkuluj. A niech nazwie cię wyrachowaną, dla której liczą się tylko pieniądze. To są jego myśli o tobie, a nie prawda o tym, kim jesteś i o co walczysz. Zapamiętaj to.
Poczucie winy
Zostałyśmy niestety wychowane w duchu, że kobieta jednak głosu nie ma. Że powinna być grzeczna, pokorna, nie chcieć za dużo, a jak już czegoś chce, to w samotności niech o to walczy. Te przekonania zostały w nas bardzo mocno zakorzenione i wydaje nam się, że przy rozwodzie nie wypada nam domagać się tego, co jest też nasze.
Skończmy z tym, jak mówi Asia Keszka: grzeczna to już byłam, teraz rozpycham się łokciami w moim własnym życiu chcąc by było jak najlepsze dla mnie. Nie miej poczucia winy, nie myśl, że nie wypada, nie słuchaj głosów, że on to drań i niech spada. Łatwo mówić komuś z zewnątrz, kto za chwilę nie będzie musiał myśleć, jak ułożyć sobie nowe życie.
Jeśli był przemocowcem, jeśli cię skrzywdził, walcz o orzeczenie o winie. Jasne, to boli, to nie jest łatwe, często sprawia, że czujemy się upokorzone, ale na końcu odniesiesz zwycięstwo. Będziesz wiedzieć, że postąpiłaś słusznie, że wygrałaś, choć łatwo nie było. Że nie dałaś na końcu jeszcze się skopać, jak bezbronne zwierzę.Niech ta walka da ci siłę i wiarę w to, że jesteś jeszcze wiele warta, że możesz spojrzeć w lustro i powiedzieć: hej, lubię cię, jesteś silna, mogę ci ufać, bo zawsze zadbasz o siebie.
Dzieci
Abstrahuję zupełnie od sytuacji, kiedy w trakcie rozwodu dzieci stają się dla rodziców kartą przetargową. Mówię o tej, kiedy macie ustalone kontakty, a ty drżysz ze strachu, jak to będzie. Boisz się, że może jednak dzieci będą wolały być u ojca. Po pierwsze pamiętaj, że to są twoje lęki, które dzieci odczuwają. To, że on nie okazał się idealnym mężem, nie odbiera mu prawa do bycia dobrym ojcem. Też potrzebuje szansy, tak ważne jest, by to zrozumieć i odciąć to od negatywnych emocji, do których każdy ma prawo, ale one nie mogą być jedynym determinantem naszego działania.
Pamiętam, jak znajoma opowiadała mi, że przez pierwsze weekendy i popołudnia, kiedy jej dzieci szły do ojca, płakała. Nie wiedziała zupełnie, co ze sobą zrobić. Aż pewnego razu umówiła się do kosmetyczki, później do fryzjera, kupiła swoje ulubione książki i zaczęła doceniać czas, kiedy była sama, kiedy nikt nic od niej nie chciał. Dzieci wracały do uśmiechniętej i wypoczętej mamy. Nie ma nic złego w skupieniu się na sobie.
Prawo do szczęścia
Jedyne do czego masz prawo po rozwodzie to do wyboru, czy chcesz osiąść w roli męczennicy i ofiary, czy nie. To, że podwiniesz rękawy i będziesz pruć do przodu nie ulega wątpliwości, ale rozejrzyj się, czy idziesz w dobrym kierunku. Czy chcesz udowodnić światu, czy sobie, że masz dobre życie. Czy to ty będziesz pisać kolejny rozdział swojego własnego scenariusza, czy pozwolisz, by to inni bezwiednie pociągali za jego sznurki. Pewne jest to, że masz prawo do szczęścia, do polubienia siebie i tego, jak zarządzasz swoimi emocjami, szczęściem, potrzebami.
Zawsze, jak zamykasz jedne drzwi, otwierają się kolejne, trzeba tylko złapać za tę klamkę, żeby nie zostać w pomieszczeniu, które stłamsi twoją siłę, piękno i mądrość.