Związek między rozwodem a samobójstwem nie jest niczym nowym. W samych Stanach Zjednoczonych częstość samobójstw wśród osób, które są rozwiedzione jest około 2,4 razy większa niż wskaźnik samobójstw osób zamężnych. Wydaje się, że udane małżeństwo może chronić nas przed myślami samobójczymi i samym aktem samobójstwa w przeciwieństwie do separacji i rozwodu.
To jednak nie wszystko, dr Kposowa, socjolog z Uniwersytetu Kalifornia – Riverside zajęła się różnicami między wskaźnikami samobójstw wśród rozwiedzionych mężczyzn w porównani u z kobietami w takiej sytuacji. Okazało się, że to panowie byli dziewięć razy bardziej narażeni na śmierć przez samobójstwo.
Socjolog na podstawie swoich badań zasugerował, że społeczeństwo nie doceniło siły więzi rodzicielsko-dziecięcych, a tym samym traumatycznych skutków ich zrywania poprzez typowe ustalenia dotyczące opieki. Dodatkowo socjolog zwróciła uwagę na fakt, że nie zauważamy katastrofalnego finansowego wpływu rozwodu na mężczyzn, którzy tracą część swojego majątku w wyniku sprawy rozwodowej.
Czy faktycznie czynniki osobowościowe i społeczne, które przyczyniły się do rozpadu związku, mają wpływ na nadmierne ryzyko samobójstwa?
Przypuśćmy hipotetycznie, że pewien żonaty mężczyzna wydaje więcej, niż zarabia, spłaca kredyty zaciągnięte w małżeństwie, podejmuje kiepskie decyzje finansowe, pije za dużo, je za dużo, do tego ma ciągoty do skoku w bok, czyli zdrady. Jest to wyraźny przykład faceta, który ma problem z impulsywnością, słabą samodyscyplinę i jeszcze słabsze hamowanie swoich popędów. Tę kategorię zachowań można określić słabym funkcjonowaniem płata czołowego lub niską sumiennością. Czy po ewentualnym rozwodzie, rozważając swoją sytuację, ten mężczyzna byłby także bardziej narażony na podjęcie kolejnej nierozważnej decyzji, tym razem w kierunku samobójstwa?
Teraz przypuśćmy, że drugi mężczyzna rzuca się w wir swojej pracy tak bardzo, że nie dba o relacje z innymi. Jego przyjaźnie stopniowo zanikają. Żona i dzieci czują się ignorowane lub gorzej, uważa, że mu przeszkadzają. Pracuje w nocy i w weekendy, czerpiąc po cichu satysfakcję ze stałego rozwoju i rosnącej kasy na koncie. I nagle jest szczerze zaskoczony faktem, że żona żąda od niego rozwodu. Czy nie dałem jej wszystkiego co mogłem – pyta siebie. Nieważne, że miesiącami jej nie przytulał i nie patrzył jej w oczy.
Po rozwodzie taki mężczyzna zostaje pozbawiony życia. Nie ma przyjaciół, którzy oferują pocieszenie. Są tylko współpracownicy (i to postrzegani głównie jako konkurenci lub elementy na drodze do osiągnięcia celu). Próba zbudowania więzi z dziećmi nie udaje się, są mu obce, a on jest obcy im. Ne umawia się z innymi kobietami, ponieważ jest przekonany, że kobiety chcą tylko wyciągnąć od niego kasę. Izolowany, bez przyjaciół, bez żadnej przyjaznej duszy- z pewnością jest to żyzny grunt dla samobójczego planu.
Trzeci mężczyzna to człowiek, które relacje społeczne, w tym i w pracy opierają się na sarkazmie, zniewagach, umniejszaniu ludziom i trzymania ich na bezpieczny dystans. W związku bywa agresywny, choć nigdy nie uderzył żony ani dzieckiem, jednak najchętniej popada w konflikty, awanturuje się, wyżywa na żonie za wszystkie swoje niepowodzenia.
Jako rozwodnik, zły i agresywny, zostaje sam, aby pielęgnować i karmić swoje urazy. Lubi fantazjować o zemście, o swojej byłej żonie, o dzieciach, które „zeznawały przeciwko mnie”. Ma narkotyki i leki, by pobudzić trochę emocje, pewnego dnia wkłada broń do ust, „żeby zobaczyć, jak to jest”.
Nasz ostatni hipotetyczny rozwód. Mężczyzna nie był zaskoczony, że jego żona chce się z nim rozwieść. Właściwie przez cały czas zastanawiało go, dlaczego go poślubiła. Miał poczucie braku motywacji i energii do poprawy sytuacji w swoim związku. Wiedział, że prędzej czy później żona od niego odejdzie, bo sam ze sobą już nie mógł wytrzymać, a co dopiero ona. Jego żona prosiła, by zrobić coś, naprawić ich związek, popracować nad nim. Nie podjął żadnej inicjatywy. Myślał o sobie, że jest beznadziejnym przypadkiem. Rozwód udowodnił mu tylko, że był ciężarem dla wszystkich wokół, że ludziom lepiej by się żyło bez niego.
Wielki amerykański badacz przyczyn samobójstw – Edwin Shneidman zauważył, że spójność jest jedną ze wspólnych cech wszystkich samobójstw. To znaczy, że śmierć ludzi ma tendencję do odzwierciedlania ich życia – jeśli przyjrzymy się bliżej, można dostrzec wzór, który śledzi elementy życia danej osoby do dynamiki otaczającej je śmierć. Nie możemy więc mówić, że rozwód zwiększa ryzyko samobójstwa, to wybory życiowe, konsekwencje własnych działań i zachowań prowadzą człowieka na skraj, a nie fakt, że żona złożyła papiery rozwodowe.
źródło: Psychology Today