Szmata, dz*wka, puszczalska. Jak jeszcze, Drodzy Panowie, nazwiecie kobietę, która dopuściła się zdrady? Przecież tylko najgorsze są do tego zdolne. Psy wieszają na Was, a jednak same nie są lepsze, co? A jak jeszcze w domu czeka na nie gromadka dzieci, a one pchają się obcemu facetowi do łóżka, to już w ogóle dramat, prawda?
Wiem, wiem, faceci zdradzają od zawsze i już nikogo to nie dziwi. Nie wiem, czy jest to powód do chwalenia i taktowania sprawy na porządku dziennym, ale trzeba przyznać, że gdy facet zdradza, często komentuje się to po prostu: „Można się było tego spodziewać”. A gdy kobieta zdradzi?
Szmata. Dz*wka. Puszczalska.
Coś Wam powiem. Coraz więcej kobiet zdradza. Przede wszystkim dlatego, że w końcu mamy odwagę sięgać po to, na co zasługujemy. Wcale nie musiałybyśmy uciekać w ramiona innego, gdybyście Wy w końcu zaczęli nas dostrzegać, doceniać, a przede wszystkim zabiegać o nas. Zdradzamy przez Waszą obojętność i zadufanie. Wcale nie dlatego, że mamy pstro w głowach i nie potrafimy zapanować nad popędem.
My, w porównaniu do Was, nie zdradzamy pod wpływem impulsu, chwilowego podniecenia. Nie wskakujemy do łóżka pierwszemu lepszemu na imprezie czy służbowym wyjeździe. Ta zdrada w nas kiełkuje miesiącami, a Wy tylko ją podlewacie i pielęgnujecie.
Brzmi, jakbyśmy zwalały na Was całą winę? A może czas przejrzeć na oczy?
Zdradzamy Was, ponieważ przestajecie być partnerami, których pragniemy, a stajecie się naszymi kolejnymi dziećmi, które trzeba nakarmić i ubrać. Przesadzam? To dlaczego wszystkie te niewdzięczne, domowe obowiązki są na naszych barkach? To my sprzątamy, gotujemy, pierzemy, zmywamy, podajemy Wam do stołu, wydzielamy leki i przypominamy o szaliku, bo na dworze jest zimno. Że niby na siłę Wam matkujemy? Nawet sobie sprawy nie zdajecie, jak szybko i jak łatwo wchodzicie w tę role. Zero oporu. Nic dziwnego, że brakuje nam faceta.
Zdradzamy Was, bo macie gdzieś naszą przyjemność. Najlepiej, żebyśmy tylko rozkładały nogi i czekały aż dojdzie. A nie, sorry. Powinnyśmy też się stroić i wprowadzać do sypialni nowości. Mamy Was zaskakiwać. Ale gdy my zaczynamy oczekiwać podobnej atencji, nagle odwracacie kota ogonem i twierdzicie, że się czepiamy. Bo przecież jak kobieta mówi o swoich oczekiwaniach, to trzeba to odbierać jako atak. Cóż, wcześniej czy później zaczynamy rozglądać się za kimś, kto będzie nas szanował.
Zdradzamy Was, ponieważ nie czujemy się dla Was ważne. Bo stawiacie za pewnik, że zawsze będziemy obok, cokolwiek zrobicie lub nie zrobicie. Jest praca, jest rodzina, są obowiązki. I jest gdzieś tam ta kobieta – ni to żona, ni gospodyni czy współlokatorka. Nie czujemy się ważne, ani tym bardziej atrakcyjne. A my chcemy się przeglądać w Waszych oczach. Nie dostrzegacie naszych zalet i nie cenicie naszego towarzystwa. A potem pojawia się ktoś, kto zauważa, jak zabawne i inteligentne jesteśmy. Kto zabiega o czas i poświęca uwagę.
Zdradzamy Was, bo nie robicie tego wszystkiego, co nam obiecaliście. Bo jesteście już tylko wspomnieniem faceta, w którym się zakochałyśmy. Który mógł godzinami rozmawiać o planach. Który pytał, interesował się, opowiadał, radził się i zapewniał o swoich uczuciach. Bo nagle nie ma z nami o czym rozmawiać – tylko płatności, dzieci, obowiązki. Przestajemy być tymi, którym opowiada się śmieszne anegdotki z pracy.
Zdradzamy Was, ponieważ wszystkie te zachowania powodują, że mamy coraz niższą samoocenę. Szukamy sposobu, by znów uwierzyć w siebie i swoją atrakcyjność. Skoro w domu nie ma nikogo, kto mógłby nam w tym pomóc, sięgamy dalej. Czasem wystarczy nam zwykły flirt, ale gdy zmagamy się z niską samooceną od dawna, pokusa może być silniejsza od zdrowego rozsądku.
Wiecie, co się dzieje, gdy wszystkie te czynniki wystąpią? Zakochujemy się. Po prostu się zakochujemy. A wtedy już nie tylko zdradzamy, ale najzwyczajniej w świecie – odchodzimy.
Coś Wam powiem na koniec. Musi się naprawdę wiele wydarzyć, żeby kobieta zdecydowała się na zdradę. Macie wiele miesięcy, by dostrzec, co się dzieje. Tyle okazji, by się wykazać, coś naprawić, odbudować. Szkoda, że nie korzystacie z tych szans.