Go to content

„Osiemnaście lat razem i też nie wiemy wszystkiego o miłości. Ale te cztery święte zasady znamy”. Sceny z życia małżeńskiego

Fot. iStock/Vadven

„Dobra, już jesteśmy pełnoletni, teraz możemy zacząć żyć” rzucił rano mój mąż.

Osiemnaście lat temu, właśnie o tej godzinie, staliśmy w kościele w mieście X . I obiecywaliśmy sobie, że na zawsze. W sumie to dość dziwna obietnica. Na zawsze. Czy ludzie w wieku 25 lat mogą sobie obiecać coś na zawsze? Byłam inną osobą, on był inną osobą. I choć my się zmienialiśmy, nasza wola bycia razem pozostała niezmienna.

Co jest dobrego w małżeństwie? Tak naprawdę? Piszę to w końcu anonimowo, więc mogę być szczera.

Że jesteście razem. Jest coś w stwierdzeniu, że człowiek, który wchodzi z kimś w związek, przestaje być sam. W dobrym związku.
Nie chodzi o to, że zawsze jest się rozumianym. To młodzieńcza utopia. Chodzi o to, że gdzieś obok jest partner. Ktoś, kto nie musi nas rozumieć. Wystarczy, że chce zrozumieć. I akceptuje. To w jakimś sensie pozwala wzrastać. Rozwijać się.

To są te poranki, gdy budzisz się i wspominasz, jak miałaś dwadzieścia lat- i on też to pamięta.
Wasze pierwsze mieszkanie, pierwszy kredyt, kłótnie o kolor ścian w mieszkaniu i pościel. Starania się o dziecko, test ciążowy. Nieprzespane noce, usypianie psa i płakanie nad jego grobem. To wasza historia, do której nikt nie ma dostępu.

Rozmowy o rodzicach, historię traum, przygód szkolnych, pomyłek i błędów. Ale też sukcesów.

To ktoś, kto zna Twoje ciało.
Nie tylko wtedy, gdy jest piękne. Daje przyjemność i jest przyjemne w dotyku.

To ktoś, kto zna Twoje ciało, bo trzymał laktator, gdy produkowałaś mleko.
I widział Cię rzygającą po operacji.
Trzymał za włosy, podawał wodę.

I, jak uznaliśmy dziś rano, nie wiemy za wiele o miłości, ale znamy cztery zasady. I naszym zdaniem, bez tego nie ma szczęśliwego związku.

PO PIERWSZE: „CHCĘ Z TOBĄ BYĆ”

To jest chyba najważniejsza rzecz. Przekonanie. Wybór. Każdego dnia. Ludzie nas irytują. Są inni od nas, mają inne wartości, zasady. Nie da się być z kimś bez przekonania, że to TEN. Nie jakaś połówka jabłka, pomarańczy, innego licha. Ten. Człowiek, z którym decydujesz się być. Nie kiedy jest super, jest chemia, jest flow, bzykacie się od rana do nocy i spełniacie wszystkie swoje potrzeby- taka relacja to nie związek, to karmienie się.

„Chcę z Tobą być” jest ponad tym. To inaczej komunikat: „Widzę Cię. Znam twoje mocne i słabe strony. Ale i tak to Ciebie wybieram spośród wielu ludzi. Nie, że nie mam innego wyjścia. Po prostu chcę. To moja dojrzała decyzja. Nawet jeśli masz rzeczy, których nie rozumiem, nie akceptuję i chciałabym inaczej”.

PO DRUGIE: „SZANUJĘ”

Przyjaciółka opowiadała mi, ze jej eks śmiał się z Julii Roberts. Głupota co? Ale on mówił, że Roberts brzydka, bo tak bardzo podobała się jej. „Nie, ty się nie znasz” fukał.

Bardzo łatwo w bliskiej relacji upokorzyć drugiego człowieka. Wyśmiać go. Ale tego się po prostu nie robi.

PO TRZECIE: „WYBACZAM”

Ludzie czasem nas zawodzą, my zawodzimy ich. To samo dzieje się w małżeństwie (wieloletnim związku). Po okresie fascynacji często następuje starcie. Rozczarowanie. Inni robią tak wiele rzeczy, których nie rozumiemy, oni nie rozumieją nas. Jest tyle momentu, gdy złości cię partner, gdy myślisz, że może z innym byłoby Ci lepiej. Albo samemu.

Czasem są nawet sytuacje, gdy ktoś przegina. Ale bez wybaczenia chyba nie można iść dalej.
Jeśli nie wybaczamy, to potem na sprawach rozwodowych mówimy: „On w 2018 nie przyniósł mi kwiatów”, „Ona w 2019 nie pojechała na te wakacje, gdzie chciałem”.

PO CZWARTE: „POTRAFIĘ ZREZYGNOWAĆ Z KAWAŁKA SIEBIE, DLA CIEBIE”

Co to jest ta rezygnacja? Napiszę od siebie. Rezygnuje z racji. Nie muszę jej mieć zawsze. Z uporu. Z wakacji takich, jak ja DOKŁADNIE sobie wyobrażam. Ze związku, który MUSI być taki, jak chcę ja. Z czasu, który ma przebiegać według tylko mojego planu. Nie jestem do końca przekonana czy bez tej rezygnacji można zbudować dobry związek. Oboje to robimy. Czasem rezygnujemy. Po to, żeby ta druga strona była szczęśliwa.

Czy to jest recepta na związek? Oczywiście, że nie.

Ale w końcu osiemnaście lat temu w mieście X…

I do tej pory się kochamy.

Więc może jednak coś wiemy o miłości?:)