Go to content

Lista twoich kochanek nie jest krótka, ale zawsze mówiłeś, że i tak jestem najważniejsza

fot. iStock/pixdeluxe

Kochanie, mężu, przyjacielu. Więc to właśnie tu nastąpił koniec, to tu jest właśnie ta granica, której przekroczyć nie potrafię. Długo odzierałeś mnie z godności, zapewniając, że kochasz, że jestem „jedyna”. Jedyna nigdy nie byłam, zdradzasz mnie odkąd jesteśmy razem. Inaczej nie umiesz być w związku.

Nie mogę dłużej przy tobie trwać, tak jakbyś tego chciał, znosząc to upokorzenie i świadomość, że nigdy nie będziesz naprawdę mój. Mogłeś mieć jedną dobrą miłość, wybrałeś wiele drobnych miłostek.

Lista twoich kochanek nie jest krótka, nasza historia również do najkrótszych nie należy. W tym roku mija dziesięć lat, odkąd jesteśmy razem. Mówisz, że beze mnie nie potrafisz żyć. Szalejesz, kiedy rozmawiam przez telefon z kolegą z pracy. Twierdzisz, że gdybym wypiła z nim kawę, oszalałbyś z zazdrości… Szkoda, że sam nigdy nie byłeś mi wierny. Ciebie obowiązują inne standardy.

Nasz związek był głównie moim czekaniem i wybaczaniem twoich zdrad. O pierwszym romansie dowiedziałam się trzy miesiące po tym, jak zamieszkaliśmy razem. Byłam taka szczęśliwa i przejęta urządzaniem naszego pierwszego wspólnego mieszkania. Odruchowo wzięłam do ręki twój telefon, kiedy przyszedł SMS. Na początku nie zrozumiałam. Jak to kocha? Jak to nie może się doczekać następnej nocy?Przez chwilę śmiałam się w duchu z tej pomyłki. A może to jakaś wariatka? Są takie kobiety, uśmiechniesz się do niej, a ona już wyobraża sobie małżeństwo.

Ale to nie była wariatka. Powiedziałeś prawdę – poznałeś tę dziewczynę w metrze, zaprosiłeś na kawę, po tygodniu poszliście do łóżka. Powiedziałeś to wszystko „ot tak”, prawie na jednym wydechu. Tak, jakby to było naturalne, normalne. Żebym tak pomyślała. Dziś wydaje mi się, że kiedy dowiadywałam się o kolejnych kobietach, zawsze mówiłeś o tym tak samo – bez emocji. Żebym miała tę iluzję – emocje zostawione są dla mnie. To  mnie kochasz, z nimi tylko sypiasz.

Skończyłeś tę znajomość, przynajmniej tak mi powiedziałeś. Wybaczyłam ci, po kilku tygodniach wszystko wróciło do normy. Błędy się zdarzają, może nie byłeś jeszcze pewny, czy chcesz się na poważnie zaangażować w nasz związek?

Ale pół roku pózniej odkryłam, że sypiasz z koleżanką z biura. Potem była jeszcze przyjaciółka z liceum i pani, którą poznałeś na wyjezdzie służbowym. Romans z sąsiadką twoich rodziców, flirty, o których miałam się nie dowiedzieć (bo skoro się nie dowiem, nie będzie mi „przykro” – mówiłeś). Właściwie nie wiem dlaczego zostałam z tobą tak długo, bez zaufania, w upokorzeniu. Taka głupia miłość, głupia ja.

Myślałam, że może jesteś chory. Może seksoholizm? Ale nie, nie każdy z twoich flirtów kończył się w łóżku. Niektóre zatrzymywały się jedynie na wymianie SMS-ów, na zauroczeniu. Na „obiecywankach”. To od tego flirtu jesteś uzależniony. Od tego „polowania”. Z czasem było mi już nawet żal kolejnych „ofiar”. Wiedziałam już, że i tak zawsze do mnie wrócisz. Że żadna z nich nie może liczyć na nic „więcej”.

Czy je wszystkie policzyłam? Tak. Choć absolutnej pewności nie mam, dziś liczba twoich romansów, flirtów i flircików wynosi 17. 17 miłości w ciągu 10 lat. To więcej niż jedna nowa znajoma na każdy rok naszego związku. I to właśnie ta świadomość, nie wiem dlaczego akurat ta, dała mi impuls, by powiedzieć ci „żegnaj”. Ja już dłużej nie mogę.

Był taki moment w naszej relacji, kiedy myślałam, że kocham cię tak bardzo, że właściwie mogłabym tak z tobą żyć. Zawsze świetnie się rozumieliśmy, uwielbiamy swoje towarzystwo, dobrze nam razem. Takie porozumienie nie zdarza się często. Teoretycznie mogłabym przymknąć oko na zdrady. Ale wiesz, ja chcę mieć rodzinę, dziecko. I to jest ta granica. Nie chcę, żeby moje dziecko wychowywało się w takiej rodzinie, gdzie wierność jest tylko pustym słowem. Chcę znaleźć kogoś, komu wystarczę, kto nie będzie szukał ciągle „nowego”.

Zasługuję na więcej niż twoje zapewnienia, że kolejne kochanki „nic nie znaczą”, bo przecież jestem jedyna. Cały problem w tym, że właśnie NIE jestem. I nigdy nie byłam. I choć wierzę ci, że w jakiś sposób mnie kochasz, nie chcę z tobą budować wspólnego życia.

Co dalej? Muszę odpocząć, wrócić do równowagi. Zrozumieć, że twoja miłość nie była dobra. A potem może wszystko się jakoś ułoży. Może znajdę upragnione szczęście.

Żegnaj.