Go to content

Kocham sposób, w jaki gryziesz długopis i to twoje wywracanie oczami, gdy dzwoni moja matka. List miłosny do żony

Fot. iStock/teksomolika

Patrzyłem dziś na Ciebie ukradkiem, gdy szykowałaś dzieciom kanapki do szkoły. Zawsze podziwiałem tę Twoją dokładność. Patrzyłem jak po kolei smarujesz osiem kromek chleba, układasz sałatę, wędlinę i żółty ser. Kroiłaś pomidora, ogórka i paprykę. Posoliłaś odrobinkę, chociaż starasz się nie dodawać zbyt dużo soli. Każdą, gotową kanapkę owinęłaś w papier i włożyłaś do torebeczki. Dorzuciłaś po batoniku. Wiem, że spieszysz się do pracy, a jednak chciało Ci się. Wtedy odwróciłaś się i zapytałaś, czemu tak Ci się przyglądam. Zaśmiałaś się, gdy powiedziałem, że z miłości. Zdecydowanie za rzadko Ci to mówię. Wybacz, zmienię to.

Nie tak wyobrażałem sobie nasze wspólne życie, gdy przed laty prosiłem Cię o rękę. Wiedziałem, że chcę spędzić z Tobą resztę życia, zbudować dla nas dom i mieć dzieci, ale nie zdawałem sobie sprawy z tych wszystkich drobnych elementów, które składają się na codzienne życie. Przyzwyczajeń, które po latach doprowadzają do szału. Problemów, które dzielą i powodują kłótnie. Marzeń, z których przyjdzie mi zrezygnować dla naszego wspólnego dobra. Kompromisów, które trzeba wypracować. I trudu, jaki trzeba włożyć, by spełnić wszystkie obietnice, jakie Ci złożyłem.

Zmieniłaś się. Już nie jesteś tą beztroską dziewczyną, z którą szalałem na koncertach do rana. Nasze zmartwienia i problemy odbiły się na Tobie. Mówisz, że wygląd nie jest najważniejszy, ale dobrze wiem, jak przejmujesz się pierwszymi zmarszczkami. Lubię patrzeć, jak wieczorem wklepujesz krem pod oczy. Wzdychasz i długo patrzysz w lustro. Wiem, że każda z tych drobnych bruzd, jest dowodem na to, jak wiele razem przeszliśmy. Choroba dziecka, moje uzależnienie od alkoholu, kłopoty finansowe. Miałem być dla Ciebie ostoją i opoką, a to Ty wiele razy przejmowałaś pałeczkę. Już parę razy chciałem się poddać, wiesz? A Ty zawsze o nas walczyłaś. Jestem Ci wdzięczny za to, że zawsze we mnie wierzyłaś. Kobiety naprawdę mają w sobie ogromną siłę.

I tak sobie myślę, że za rzadko mówię Ci o tym, jak ważna dla mnie jesteś. Podobno nie można kochać „za coś”. Kocha się bezwarunkowo. A ja uważam, że miłość jest zbiorem drobnostek, z których składa się nasze wspólne życie. Dlatego po latach ludzie się albo rozstają, albo jeszcze mocniej kochają.

Patrzyłem dzisiaj na Ciebie, gdy robiłaś te kanapki i zastanawiałem się, co w Tobie lubię najbardziej. Co sprawia, że teraz szaleję za Tobą jeszcze bardziej niż kiedyś. Czy to przez te dzieci, które mi dałaś? Czy może przez to, jak dbasz o całą naszą rodzinę? Jaka jesteś ambitna, pracowita, pełna pasji i… po prostu piękna? I wtedy zdałem sobie sprawę, że najbardziej kocham w Tobie autentyczność. To, że jesteś jaka jesteś. Że nie wysilasz się, nie kombinujesz, nie grasz.

Kocham…

…sposób w jaki gryziesz długopis, gdy o czymś myślisz. Zawsze wtedy zastanawiam się, czy to samo robisz z długopisem w pracy lub na poczcie.

Kocham…

…to Twoje nucenie, w trakcie podlewania kwiatów. Śmieję się wtedy, a Ty zawsze powtarzasz, że dzięki temu one szybciej rosną.

Kocham…

…to jak wywracasz oczami, kiedy znowu dzwoni moja matka. Wiem, że jestem trochę maminsynkiem. Ale doceniam, że nie ganisz mnie za to. Chyba nawet jesteś trochę dumna, że mam do niej taki szacunek.

Kocham…

…gdy uśmiechasz się pod nosem, gdy gdzieś usłyszysz „naszą” piosenkę. Wiem wtedy, że nasze wspólne wspomnienia mają dla Ciebie ogromne znaczenie.

Kocham…

…jak się złościsz, gdy mandarynki mają dużo pestek. Nie znosisz ich, prawda? Staram się kupować te bez pestek, ale nie wiem, jak to sprawdzisz. Zdradzisz mi kiedyś swój sekret?

Kocham…

…jak z przejęciem opowiadasz mi o tej „małpie” z pracy. Wiesz, że masz wtedy wypieki na twarzy?

Kocham…

…jak psioczysz na mnie z drugiego pokoju. Że znowu ubrania nieposkładane, łóżko niepościelone. Pewnie wszystkie tak psioczycie, ale Ty jesteś wtedy naprawdę urocza.

Kocham Cię…

…za to, jak mi dziękujesz, gdy robię rzeczy oczywiste. Choćby to, że zbiorę brudne talerze ze stołu. Przecież nie musisz być mi za to wdzięczna, a jednak widzisz to.

Kocham Cię…

…za to, że o nic nie pytasz, gdy widzisz, że miałem ciężki dzień. Czekasz, aż będę gotowy na rozmowę. Trochę czasu nam zajęło, żeby zrozumieć, czego potrzebujemy, prawda?

Kocham…

…to jak robisz rano kanapki dla dzieci. Dla naszych dzieci. I jak się zarzekasz, że już więcej nie dasz im słodyczy, a potem cichaczem dorzucasz po batoniku.

Myślałaś, że ja tych wszystkich rzeczy nie widzę, prawda? Że ich nie doceniam? Że to takie zwykłe, codzienne „nic”.

Powinienem częściej mówić Ci, że Cię kocham.

Zmienię to.