Zadzwonił do mnie znajomy. Z Wojtkiem poznaliśmy się kilka lat temu. Przez przypadek. Gdzieś na mieście, które jeszcze wtedy i mnie i jego fascynowało do tego stopnia, by włóczyć się po ulicach aż do świtu. Nie zwróciłam nawet uwagi, że dzwonił w Walentynki. Przepraszając za to, że to właśnie w tym momencie, ale to było dla niego ważne. W pierwszej chwili jak tylko zobaczyłam na wyświetlaczu kto dzwoni, nie miałam chęci na zareagowanie. Wojtek to taki klasyczny kobieciarz, flirciarz. Ostatnio jak ze mną rozmawiał byłam na etapie pięknej brunetki, potem okazało się, że jednak brunetka to nie ta jedyna, a ta kolejna to właśnie jedna i jedyna taka. I chociaż potrafię słuchać, zaczynałam się gubić w tych jego historiach. Ale też muszę przyznać, że jego zawsze miło jest usłyszeć, nawet jeśli gada tylko o kobietach. Ma dobry głos, ładnie się komunikuje, więc patrzyłam pobłażliwie na to jego wariactwo.
I absolutnie nie żałuję, że odebrałam telefon.
Jestem pod wrażeniem tej rozmowy i zapewne jeszcze długo będę.
Jakiś czas temu spotkał kobietę swoich marzeń. Tamtą kolejną po tamtej brunetce. Odkąd go znam, zawsze takiej szukał, ale sam nie potrafił od siebie zbyt wiele dać. Podrywał w barach, na imprezach, zagadywał w metrze, szukał na portalach randkowych. Był niestały. Miał wymagania. Jak tylko usłyszałam o tej jedynej, pamiętam co wtedy sobie o nim pomyślałam. Przystojny finansista wciśnięty w dobrze skrojony garnitur, poświęcający swoje życie jednej z wielu korporacji finansowych w londyńskim City i odkąd pamiętam zawsze miał oczekiwania co do kobiet, z którymi się spotykał. No i lubił jędrne i kształtne piersi kobiece. Zawsze podkreślał, że to oczy kobiety. O rany! Taki miał fetysz. Wiele razy sprzeczaliśmy się ze sobą o te wartości, które rzeczywiście decydują o szczęściu.
Przecież cycki nie mogą o tym decydować! No przecież!
Okazało się, że ten właśnie Wojtek, przychodzący do pracy najwcześniej i wychodzący z niej najpóźniej stracił głowę i serce dla kobiety, która jest po obustronnej mastektomii. Zaniemówiłam! A rzadko mi się to zdarza. Od dawna wiem, że zdrowy nie da się przekonać, do momentu kiedy sam stanie się biorcą, a los potrafi być przewrotny. Ale jak tylko usłyszałam taką radość w głosie i taką odmienność, pozwoliłam mu mówić. Z czymś takim raczej się nie spotykam. To niesamowite, że jeszcze rok temu ten sam mężczyzna potrafił być zwyczajnym draniem opowiadając tylko o kobietach, z którymi chodził na łóżka. Nawet i na to znalazłam zawsze usprawiedliwienie. Życie na emigracji, kiedy jest się młodym i głodnym tego świata, w który on wsiąkał z każdym dniem bardziej potrafi wykluczyć pewne priorytety i wartości w życiu. Nie oceniałam tego. Starałam się rozumieć.
I dlatego jestem pod takim wrażeniem. Znałam Wojtka. Dlatego. Zapytałam go, jak to w ogóle się stało, że do tej pory o niczym nie wiedział. Przecież musieli ze sobą sypiać. Pierwsza myśl jaka przeszła mi przez moją logiczną głowę. Nie chciał nikomu nic mówić, dopóki nie będzie sam siebie pewien. Dopóki nie będzie wiedział, że nie skrzywdzi tej dziewczyny. Dopóki nie przekona się, że jest w stanie zbudować długotrwałą relację. Jak poczuł, że zaczyna angażować się bardziej, postanowił przestać spędzać cały swój czas w pracy. Zaczął go dzielić z tą dziewczyną. Jak opisał mi oddział onkologii jednego z londyńskich szpitali, otworzyłam oczy i kolejny raz zaniemówiłam. Uśmiechałam się do telefonu i musiałam mieć taki wyraz twarzy, gdyż moje dziecko zakomunikowało: „Kimkolwiek jest twój rozmówca, weź pod uwagę to, że on ciebie nie widzi.
A ty cieszysz się do tego telefonu i cieszysz!”
Tak było i to chyba z mojej piersi chciało wyskoczyć serce. Dlatego, że ta dziewczyna znalazła miłość, ale też i on, ten mój szalony znajomy, poprzez to uczucie, które go spotkało – zobaczył świat z innej strony. Najzwyczajniej go dostrzegł. Oczywiście, że spotkam się z nim. Albo nawet i z nimi. Prosił o jakieś wskazówki, a nawet zapytał o pomoc psychologiczną. I dla niego i dla niej, w sensie takiej terapii dla pary z chorobą nowotworową. Byłam wzruszona, bo kiedy żegnając się ze mną, powiedział kilka słów o… bliznach. O Jej bliznach. I wiem, że mówiąc mi o tym, chciał się nie tylko tym ze mną podzielić, ale też może i rozgrzeszyć za te wszystkie pikantne szczegóły z przeszłości.
I jest to zbyt intymne, bym ja mogła o tym tutaj napisać. I piękne.
I kobiece kształty przestały mieć dla niego znaczenie.
Przestał być ślepy emocjonalnie.
Podziękował mi za to, czym zajmuje się od tak dawna. I dodał, że kiedyś tego nie rozumiał, bo ja tylko o raku i o raku, dziwił się, że mała i taka krucha kobieta potrafi być jednocześnie tak silna. Wydusiłam z siebie jedynie to, że są silniejsze kobiety ode mnie. I on właśnie taką spotkał. Czy to nie jest piękne? Wierzę, że wytrwa i nie zrezygnuje. Wygląda na to, że trafił na kogoś, kogo przez cały czas szukał. I kobiece kształty przestały mieć dla niego znaczenie, bo przestał być ślepy emocjonalnie. Może nawet uda mi się zaprosić ich do siebie na seans filmowy. Natychmiast zaświtał mi w głowie film dokumentalny Liliany Komorowskiej „Piękne i bestia” (oryg. Beauty and the Breast).
Kto by pomyślał? Taki Wojtek! Zaimponował mi!