Nie wiem, czy gdybym mogła cofnąć czas – umiałabym zachować się inaczej. Pokochać cię. Przyjąć twoje potrzeby. Zaspokoić. Być matką, nie będąc nią.
Gdy myślałam o tym wcześniej, deklarowałam „Oczywiście! Będę kochać jak swoje”. Tylko, że ja już miała swoje. Kochane, w podobnym wieku, lubiące tak samo jak ty obrazki ze zwierzętami. Każdy moment, który spędzałam tylko z tobą, był chwilą bez niej. Przypominałaś mi o tym braku wciąż.
„Mamo, czy ty ją kochasz bardziej?” – pytała moja córka. „Czy ty ją kochasz w ogóle?” – widziałam zdumienie w jej zagubionych oczach. W ośmioletniej głowie nie mieści się myśl, że mogłabym kochać inną dziewczynkę oprócz niej. Jej rozpacz nie pozwalała mi zbliżyć się do ciebie. Mimo, że bardzo chciałaś.
Pamiętam nasz weekend bez twojego ojca. Poszłyśmy na basen, lody i zakupy. Trzymałaś mnie za rękę i byłaś szczęśliwa. Dawałam ci to, czego twoja mama nie mogła, nie chciała, nie dawała, nie wiem. Byłam dla ciebie odskocznią od napięcia, złości, nieprzewidywalności, którą miałaś ze swoimi rodzicami. Obydwojgiem, bo przecież twój tata też taki był. Byłam spokojem.
Tym bardziej czułam się winna, że budzą się we mnie negatywne uczucia. Że jestem zła, bo ty chcesz mnie więcej. Wzruszona, ale i zmęczona faktem, że wybierasz mnie ponad tatę. Zmęczona jednak bardziej i smutna, że nie masz ciemnych włosów jak ona i jej usposobienia. A przecież nie byłaś ani milimetr gorsza. Tylko inna.
Pamiętam, jak gramy a jakąś grę, a ty nie możesz się skupić. Strasznie długo podejmujesz decyzję, biegając wokół stołu. To samo zachowanie mojej córki nie przywoływałoby tych myśli, które miałam wtedy. Że jesteś mało bystra. Że niedojrzała. Denerwująca. Czuję to i jestem przerażona, że mogę tak myśleć. Jestem przerażona sobą i tym, że nie umiem cię kochać. Mało tego, nie akceptuję cię.
Dziś myślę, że to także przez twojego ojca. Byłaś wciąż stawiana na piedestał. Hania to, Hania tamto. To ciebie przytulał. Z tobą usypiał. Na ciebie patrzył z największym zachwytem, jaki świat mógł w nim wywołać. Ja z czasem stałam się opiekunką dla ciebie. Kimś wygodnym, przyjemnym, ważnym w aspekcie projektu patchworkowej rodziny, którą tworzyliśmy. Nie czułam się jednak tak ważna, jak powinnam być. Ważna tym zachwytem, miłością, pożądaniem. Wpasowałam się jak puzzel w układankę.
Śmieszne, bo jak jeździliśmy autem, zawsze siedziałam z tyłu. Ty, nieświadoma wyróżnienia jakim jest miejsce pasażera, stawałaś się partnerką ojca. Hania woli w lewo, więc skręcamy w lewo. Hania nie chce włoskiej kuchni, więc jemy pierogi. Haniu, który pokój chcesz zajmować – na etapie planów nowego domu.
To trwało parę lat, a ty stawałaś się nastolatką. Kobietą. Nie zauważyłam w sumie, że ty zyskując kobiecość, w jakimś sensie odbierasz moją. „Nie widzisz jak on na nią patrzy?”- pierwsza zwróciła mi uwagę moja przyjaciółka. „Co za komentarz, że ma piękne nogi!”- to druga. Tyłam, a ty stawałaś się taka piękna. Nie było w tym nic erotycznego, jednak dla mnie stałaś się rywalką. Przestałam pożyczać ci sukienki, aby cię ukarać.
Najpierw odeszła moja córka. „Nie chcę czuć się kopciuszkiem”- wyznała mi kiedyś wieczorem. „Jadę do Taty” – podjęła decyzję. Poczułam strach tak wielki, jak nigdy wcześniej. Błaganiem udało mi się zyskać kilka miesięcy, ale w końcu gimnazjum wybrała tak, by mieszkać bliżej ojca. Straciłam ją, a mimo tego nie zbliżyłam się do ciebie. Jeszcze bardziej cię nienawidziłam.
Z czasem poczułaś moją złość. Zaczęłaś izolować się i powiedziałaś kiedyś głośno, że tak jak moja córka chcesz mieszkać z mamą. On jednak nie pozwolił ci na to. Dał mi tydzień na spakowanie się i opuszczenie domu. Powiedział, że jestem jego największym rozczarowaniem.
Spotkałyśmy się ostatnio przypadkiem w Empik’u. Szłaś z chłopakiem i uśmiechnęłaś się do mnie. Pomyślałam wtedy, że przykro mi, że nie mogłam być z tobą blisko, że cię zawiodłam. Że to nie twoja wina, kochana.
Byłam najgorszą macochą, wiem to. Bo moja walka rozgrywała się w podziemiu, dlatego tak długo zabiegałaś o mnie, nie rozumiejąc co się dzieje. Nie zawsze umiemy kochać nieswoje dzieci. Zwłaszcza, jeśli same nie czujemy się kochane przez ich ojców.
Może kiedyś to zrozumiesz? Przepraszam Haniu.