Okej, ja rozumiem, że każdy chce kochać, że każdy chce czuć się kochany. Zwłaszcza kobiety – przynajmniej one mówią otwarcie, że samotność z czasem doskwiera, że fajnie mieć obok siebie kogoś do przytulania, rozmawiania, bycia w zwykłej codzienności.
No kurczę, w końcu jesteśmy stworzeniami stadnymi, na dłuższą metę nikt nie chce być sam. Ale na boga, to nie znaczy, że musimy być z byle kim! A często jednak tak się zdarza. Zwłaszcza te fajne, ciepłe i mądre kobiety trafiają na dupków, którzy dążą do jednego – żeby to im było w życiu wygodnie. Całą resztę mają w dupie. Serio. Co więcej, kobiety, które za nimi latają żebrząc o chwilę uwagi wcale nie są jakieś wybrakowane.
Przykład. Przyjaciółka – mega laska, pewna siebie, niezależna i… zgłupiała na punkcie takiego dupka (jest trzy lata po rozwodzie, dzieci nastoletnie). Dzwoni: „Zakochałam się, on jest uroczy, nogi mi się trzęsą”. WOW. No w końcu – pomyślałam. Już czas najwyższy, żeby wyszła z kokonu i zaczęła się z kimś spotykać. Tylko dlaczego z kimś takim. On – całkiem przystojny, kilka lat starszy, po przejściach, ale mający dobry kontakt z synami i byłą żoną (wie jak się ustawić). Tyle tylko, że to taki pstrokaty kogut, bo na pewno nie malowany ptak, co to ceni swoją wolność ponad wszystko i tak naprawdę nie chce, by coś się w jego życiu zmieniło, a na pewno, żeby zmieniła je kobieta.
Obserwuję od pół roku zmagania K., jak to stara się, by ten związek trwał, jak się mu poświęca, jak daje z siebie o wiele więcej niż zazwyczaj. I co? I gówno za przeproszeniem. Im więcej ona daje, tym on jest szczęśliwszy nie dając nic w zamian. Skoro ona tak koło niego skacze, to znaczy, że on jest tak zajebisty, że na to zasługuje? Prawda?
Mówię do K.: „Daj sobie z nim spokój. Nie widzisz, że to oszołom, który cię wykorzystuje? Zachowuje się jak gówniarz, a ty jak młoda siksa, która pierwszy raz zobaczyła spodnie i łaska na nią spłynęła, którą boi się stracić”. Ch*j. Gadanie nic nie daje. K. nic nie widzi, rzuca tylko tym swoim: „Ale o co ci chodzi?”. No więc cierpiąc na niewyparzoną gębę wygarnęłam jej, o co mi chodzi.
Uwaga – tylko dla kobiet o mocnych nerwach, zwłaszcza, gdy są z dupkami, którzy im szczęścia nie dają.
Otóż przyjrzyj się sobie i swojemu związkowi i zobacz, czy tak właśnie dzieje się u was?
# Czekasz, aż on odpowie ci na SMS-a, wiadomość, oddzwoni? Gdy się nie odzywa przez dwie lub więcej godzin, ty ponownie go zagadujesz licząc, że choć na chwilę skupi na tobie swoją uwagę i odpisze. I chociaż zarzekasz się, że to ostatni raz, znowu i znowu to robisz, a on ma cię w dupie?
# On ma swój świat, w którym znika na tydzień, na weekend, jak mu się chce. Przecież nie jesteście związani żadną obietnicą czy przysięgą, przecież on ci tłumaczy: „Kotku muszę mieć dla siebie przestrzeń, duszę się, gdy ktoś mnie kontroluje”. O tak. Kontrola to największy zarzut, ty nie musisz (oczywiście jego zdaniem) wiedzieć, gdzie on jest, z kim spędza czas, ale jemu powinnaś się tłumaczyć z każdego wyjścia. Odpuść, pozwól mu wrócić do jego świata, niech sobie tam siedzi, ile chce, a ty zbuduj swój na nowo.
#Dajesz mu drogą, trzecią i ósmą szansę, jak coś spie*doli – zapomni, coś powie, zachowa się nieodpowiednio. Szansa szansą, ale czy jest w ogóle nadzieja, że ta coś zmieni, że on nauczy się na własnych błędach mając świadomość, że cię rani? Wątpię.
#Wymyślasz usprawiedliwienia dla jego gównianych zachowań? Mówisz sobie: „On na razie nie chce mnie poznać ze znajomymi, bo boi się na maksa zaangażować po byłym związku” albo „Jemu nie chodzi tylko o seks, on tak okazuje miłość”. Tja… jasne.
#Pozwalasz mu decydować o tym, jak się ubierzesz, z którymi przyjaciółmi się spotkasz i jak spędzisz najbliższy weekend? (O tak, już słyszę, że on tak okazuje troskę o ciebie. Serio w to wierzysz?)
#Stał się dla ciebie całym światem, nawet jeśli w jego świecie jesteś zaledwie słyszalna?
#Jak często mówisz: „Wiesz, nie mogę się umówić, bo nie wiem, co Misiek planuje”. No tak, cały plan dnia podporządkowujesz jemu, bo nie masz pojęcia, co mu nagle wpadnie do głowy licząc, że zadzwoni i akurat dzisiaj zaszczyci się swoim towarzystwem. Tylko to dzisiaj rzadko nadchodzi.
#Odkąd z nim jesteś, jak często spotykasz się z przyjaciółmi? Zwłaszcza tym, którzy mówią, żebyś dała sobie z nim spokój? (jestem na tej wyklętej liście chwilowo, ale K. mądra i w końcu zrozumie)
#W seksie jesteś idealną kochanką. To jemu zrobisz dobrze, sama pozostając bez krzty orgazmu. W końcu to jego szczęście się liczy, a ty chcesz mu zaimponować.
#Na pytanie przyjaciółki: „Czy ty słyszysz, jak on się do ciebie odzywa” – robisz duże oczy. Przecież jest okej. Serio? Nie widzisz, że on cię w ogóle nie szanuje?
#K. zaczęła biegać. Rozbawiła mnie tym do łez, bo jest ostatnią osobą, która wolny czas poświęciłaby dla sportu. Ale tym razem dla niego chce wyglądać świetnie, myśli, że będzie bardziej chciał być z nią, gdy zacznie lepiej wyglądać. Znasz to może skądś?
# Przepłakujesz noce, bo on znowu o tobie zapomniał, bo cię zranił, bo potraktował cię jak rzecz, którą można wyrzucić na śmietnik. Ale ty i tak nadal z nim jesteś. WTF?
#Widzisz, że flirtuje z innymi kobietami nawet w twoim towarzystwie. Ty jednak uparcie, jak mantrę powtarzasz, ze nieważne kogo podrywa, ważne, że to z tobą na koniec ląduje w łóżku. Nie no świetne wytłumaczenie.
Nadal nie widzisz tych wszystkich czerwonych lampek, które krzyczą: „Spierdzielaj od tego dziada!”? On jest dla ciebie okropny, ty o tym wiesz, choć nie mówisz głośno i nadal z nim jesteś? Eh. Czasami ręce opadają. A jak mi opadają w rozmowie z K., to jej mówię: „Odpowiedz sobie na jedno pytanie: czy zasługujesz na taką miłość”. Wiesz co, nikt nie zasługuje, bez względu na to, jak bardzo chce być kochany.