Może jednak adekwatne do wieku uczuciowe otępienie i wyciszenie nie jest takie złe?
Nie ma bodaj kobiety (a i mężczyzny), która, w chwili gdy zegar biologiczny, metryka i lustro nieubłaganie poświadczają, że nasz czas dobiega końca, nie chciałaby się odmłodzić – fizycznie i psychicznie.
Mnie się to w znacznym stopniu udało. Bez ingerencji medycyny estetycznej, choć nie bez wspomagania HTZ (Hormonalną Terapią Zastępczą).
Skutkiem ubocznym było zakochanie się, czy raczej może był to swoisty bonus od życia, w postaci romantycznego spotkania i rozkwitu uczuć po latach. Choć może i było na odwrót – może to miłość spowodowała odmłodzenie? Nie wnikając jednak w szczegóły co do przyczyny i skutku, stało się.
I tu pojawił się drobny problem. Bo owszem, stan euforii charakterystyczny zwłaszcza w pierwszej fazie uczucia nadawał nowy sens wydawałoby się już starczo-spokojnemu życiu, a jednak psychika okazała się na to zupełnie nieprzygotowana. Wróciły bowiem lęki, wahania, ból niepewności znane dobrze z lat młodzieńczych. Istne „Cierpienia młodego Werthera”. Starego obecnie Werthera płci żeńskiej zaskoczonego całkowicie zalewającą go falą dawno zapomnianych uczuć. Nie przypuszczał bowiem i nawet nie marzył o tym, że dane mu (jej) będzie jeszcze się zakochać. I to w obiekcie własnego młodzieńczego zauroczenia.
Czyżby więc prawdą było twierdzenie, że stara miłość nie rdzewieje?!
I czy starzejące się serce wytrzyma jeszcze takie napięcie? Bo choć nie jest to nieszczęśliwa miłość bez wzajemności, a na to przynajmniej wszystko wskazuje, to jednak pewne uwarunkowania, uwikłania i okoliczności, w tym znaczna odległość dzieląca zainteresowanych, (mimo dostępności skracających dystans technologii) sprawiają, że łatwo bynajmniej nie jest. Wieczna sinusoida wzlotów i upadków, radości kontaktu pośredniego bądź euforii bezpośredniego, na przemian z bólem tęsknoty i oczekiwania daje się we znaki. Przypomina stany sprzed kilkudziesięciu lat.
Powróciło też nieoczekiwanie wspomnienie z dzieciństwa i strach przed opuszczeniem przez ukochaną osobę, którą wówczas był ojciec.
Pojawiły się w związku z tym dziwne ataki paniki. I bezsilność typowa dla związków na odległość.
Wniosek z tego jest taki, że wprawdzie cudownie jest poczuć się znowu młodo, wspaniale, gdy z oczu bije radosny blask, zaskakująco znowu poczuć sławetne motyle w brzuchu, lecz niepewność i brak perspektywy na wspólną przyszłość bolą bardziej niż kiedyś.
I właściwie pozostaje smutna konstatacja, że w dziedzinie uczuć lepiej może jednak być starszym niż młodszym. Że może nawet stare, oziębłe stosunki małżeńskie, czy nawet całkowity brak stosunków, mogą być łatwiejsze do zniesienia, niż uniesienia młodzieńczej miłości w starzejącym się bądź co bądź ciele.
Reasumując: odmłodzenie – tak, szaleństwo zakochania i huśtawka uczuć – niekoniecznie, chyba żeby zakochać się na nowo we własnym mężu. Zawsze jest to jakaś opcja.
Autorka: D.Ś.S.