Wiesz, ile razy chciałam cię zdradzić? Ukarać cię za twoją obojętność? Myślałam: „Jak cię zranię, to w końcu mnie zauważysz. Przestraszysz się, że może jednak jestem w stanie odejść”.
Tak, jestem pijana. Otworzyłam butelkę wina. Kolejną w kolejny wieczór, kiedy ciebie nie ma. Bo umówiłeś się z kolegą na siłownię. Później pewnie pójdziecie na piwo. Wrócisz koło północy i będziesz zachowywał się jak najciszej, żebym czasem nie obudziła się ze swoimi pretensjami.
„Bywasz żałosny”
Bo dla ciebie jestem jedną wielką pretensją. O to, że nie przytulasz, że wolisz wyjść z kumplami, niż ze mną spędzić wieczór, że siedzisz przy komputerze, pracujesz do późna, nie zajmujesz się zbytnio dziećmi. Bo zajmujesz się tylko kiedy to konieczne, albo gdy ja zrobię ci awanturę. Tak, wtedy zabierzesz je na plac zabaw. Godzina na dworze, a ty i tak z nosem w telefonie. Nie słyszysz nawet jak ciebie wołają. Zawsze tak robisz, nawet jak wychodzimy razem. Czasami zastanawiam się po co ja właściwie jestem? Przecież zachowujesz się tak, jakbym była powietrzem.
Tak, zaraz zaczniesz zaprzeczać. Że przestań, że o co ci znowu chodzi, że przesadzam. Wyjdziesz, trzaśniesz drzwiami, a ja będę musiała uspokajać dzieci i mówić, że to nic, że to przeciąg, że tata nie jest na nie zły. Nie chcesz rozmawiać, wyjaśniać, naprawiać. Jesteś tchórzem wiesz. TCHÓRZEM. T-CH-Ó-RZ-E-M. Który z podkulonym ogonem ucieka. Bywasz żałosny. Chciałabym ci to powiedzieć: „żałosny dupek”, który nie potrafi stanąć twarzą w twarz z problem, z moimi uczuciami. Z tym, co między nami, a raczej tym, czego nie ma.
Tyle razy mówiłam. Jeny… aż mnie mdli. To moje żebranie o twoją uwagę, te moje SMS-y, telefony, nieustanne dawanie ci miłości. Bo myślałam, że może jej starczy za nas dwoje. Ale to wszystko nic. Na chwilę. Mówiłeś, że tak, że ci zależy. A później ta sama śpiewka: „No taki już jestem”. Jaki ku*wa jesteś? No jaki? Pytam się? Jaki do diabła jesteś?!? Jaki jesteś, że to „taki” tłumaczy wszystko?!?
I tak. Chciałabym cię zdradzić. Chciałabym nie czekać wieczorem, jak wrócisz, i udawać, że śpię, kiedy wchodzisz do domu, żeby cię nie spłoszyć. Chciałabym siedzieć z telefonem i odbierać SMS-y od kogoś, kto da mi choć złudną nadzieję bycia ważną. Od kogoś, kto będzie mi mówił, że tęskni, że kocha, że jestem najlepsza.
Jezu, ile razy mogłam to zrobić. Jaka głupia byłam, że nie, że mąż, że przecież ty. Ty, który mnie nie zauważasz. A później zaczęłam myśleć: „a czemu nie? Co mi szkodzi? Tobie i tak to będzie obojętne”. Mogłabym pieprzyć się z gościem na twoich oczach, a ty i tak byś tego nie widział!
Matko, co ja piszę. Zobacz, w jakim jestem stanie. Jak żałosna – tak samo jak ty.
„Tak bardzo chciałam, żeby on był tobą”
Pamiętasz tego kolegę z pracy, co podwoził mnie do domu? O co ja pytam, czy pamiętasz? Przyjeżdżał po mnie rano, bo miał po drodze. Czekałam, aż spytasz, kto to? Jak zrobisz mi scenę zazdrości. Jak powiesz: „Dzisiaj ja cię zawiozę, on nie musi przyjeżdżać”. Ale tobie wystarczyło jak na pytanie, kto to jest, odpowiedziałam: „Nikt, kolega z pracy”. I tyle. A on zapraszał mnie na kolację, do kina. Dzwonił i pisał po pracy. Niby służbowo. Ale to on życzył mi dobrej nocy i kolorowych snów. A rano pisał: „Wstałaś już? Zaraz po ciebie jestem”. Ostatnio przyjeżdża rzadziej.
Raz z nim wyszłam. Tobie powiedziałam, że idę do siostry. Kryła mnie, wiedziała o wszystkim. Chciałabym ci o tym opowiedzieć. Jak było cudownie. Kino niezależne, niszowe. On wiedział, że takie lubię i że nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam w kinie. Wyszukał seans i zaskoczył mnie kupionymi już biletami. Tak bardzo chciałam iść. I tak bardzo chciałam, żeby on był tobą, żebyś ty pomyślał o mnie, zrobił coś dla mnie.
Stał obok mnie, a ja czułam dreszcze na całym ciele. Pożądanie, którego dawno nie doświadczyłam. Takie zwierzęce, które kazało mi tu i teraz powiedzieć: „Wyjdźmy stąd, chodźmy do ciebie”. Wiem, że by zrozumiał, że nic więcej nie musiałabym mówić. Później wiele razy wyobrażałam sobie, jak się z nim kocham. Jak odkluczając drzwi rozbiera mnie, jak kochamy się u niego na podłodze. Jak mnie całuje, dotyka.
Stałam tam w tej kolejce czekając na film. Czułam każdy najmniejszy ruch jego ciała. Patrzyłam ukradkiem na niego. Widziałam jak napina mięśnie, gdy się do niego przysuwałam, bo ktoś akurat przeszedł. Ocierałam się przypadkiem. I czułam ból niemal fizyczny… Nie wiem, o czym był film. Marzyłam, żeby złapał mnie za rękę, przytulił. Żebyśmy wyszli w połowie seansu. Ale siedziałam sztywno nie mogąc się skupić na tym, co na ekranie.
„Jak teraz wyjdziesz, już nigdy tego nie poczujesz”
W głowie mi szumiało, a ciało krzyczało z tęsknoty za jego dotykiem, którego przecież nigdy nie doświadczyłam. Siedziałam tam i rozważałam wszystkie możliwe scenariusze, wszystkie za i przeciw. Wiedziałam, że on też tego chce. Że czeka. Nigdy wprost nie dał mi do zrozumienia, że oprócz przyjaźni chciałby coś więcej. Chciałam uciec. A za chwilę myślałam: „Jak teraz wyjdziesz, już nigdy tego nie poczujesz”. Ale jak mogłam coś takiego czuć! Przecież byłeś ty. Z dziećmi. Przysłałeś SMS-a, że one nie mogą zasnąć, i gdzie schowałam parówki na kolację. Chciałam ci napisać: „W d*pies schowałam! Spie*dalaj”. Jakie to słabe… Jak ja ciebie wtedy nienawidziłam. Jak czułam się upodlona naszym związkiem i tym, co czułam, tam w kinie, przy innym facecie. Myślałam: „To twoja wina, to ty doprowadziłeś do tego, że pożądam innego mężczyznę, że jestem gotowa wyjść z nim tu i teraz, i pieprzyć się w samochodzie na kinowym parkingu”.
Płakałam. Siedziałam w kinie i płakałam. Podał mi chusteczkę. A ja płakałam jeszcze bardziej. Nie mogłam przestać. Nie mogłam nad tym zapanować. Chciałam szlochać, krzyczeć, jaka jestem nieszczęśliwa, jak bardzo czuję się niekochana. I gdzie mnie ta twoja (nie)miłość doprowadziła…
„Wszystko w porządku?” – spytał. Nic, ku*wa, wtedy nie było w porządku! NIC. Poprosiłam, żeby odwiózł mnie do domu. Nie pytał o nic więcej. Dostałam SMS-a: „Pamiętaj, że jestem”.
I co ja mam zrobić? Co ja do cholery mam zrobić? Ciebie znowu nie ma, a on powiedział, że poczeka. Poczeka na mnie. A ja tu siedzę, i czekam na ciebie… I nie wiem, co mam zrobić. Nie wiem.
Tak, jestem pijana. I nic nie wiem… Chciałabym tylko wiedzieć, że ty mnie kochasz. Chciałabym mieć pewność. To by mi wystarczyło…