Go to content

„Dziękuję swojej intuicji, że prowadziła mnie tak, bym odnalazła PRAWDĘ”. List uzdrawiający

Rzeczy, przez które tracimy czas i radość życia
fot. Jade Destiny/Unsplash

Od czego zacząć ten list uzdrawiający? Może od tego jak „trudno” mi jest się do niego stawić, jak trudne mogą być przeżycia, wspomnień Miłości do Bartka, połączone wraz z brakiem zgodności na ,to co mi się przytrafiło, a mianowicie krzyk, lęk, samotność, odrzucenie, przemoc, brak bezpieczeństwa przy męskości Bartka. Jak również jak wspaniały był jego dotyk, delikatność  pocałunki w czoło, ręce, plecy, stopy. Jak wspaniały był seks.

Czy to się mi tylko wydawało? Czy nabrałam się na jego kłamstwa? Czy moje czucie sercem, aż tak mogło mnie „zawieść”?

Czy po prostu miałam to przeżyć aby zrozumieć, że miłość własna do siebie jest najbardziej istotna? Brakuje mi jego tak czuję, pomimo, że zrobił mi dużo krzywd, dużo łez wylanych. Tylko ja wiem jak’ cierpiałam” w tej relacji.

1.

Był to rok 2018 kiedy się nasze drogi zeszły.

Zacznę od tego, gdzie wspólnie zamieszkaliśmy razem po pięciu nieudanych próbach w Niemczech, tutaj też się poznaliśmy.

I tak kolejny raz (5) pojechałam za Bartkiem, znalazł jak to mówił „fajne miejsce” natura na około, lasy, woda, ścieżki rowerowe. Zgodziłam się, zostawiłam znajomych, dobrą lekką pracę aby być blisko jego i Polski. Ponieważ Bartek ma syna w Polsce, chciał być bliżej.

Dostaliśmy mieszkanie ze spółdzielni. Pamiętam, że czułam „opór”, żeby tam zamieszkać w tym mieszkaniu. No jednak się zgodziłam, myślałam, że to pozwoli nam żyć razem, bez kłótni, nieporozumień. Były też dni gdzie jeździliśmy w góry, nad morze, koncerty itd. Bartek znalazł fajną dobrą pracę, był z niej zadowolony tylko narzekał, że ta odległość od syna go „męczy” i bardzo też chciał mieć swoją własną firmę.

2.

Przyszedł rok 2021 postanowił się wymeldować i wrócić do Polski, by tam zarejestrować się w UP jako bezrobotny. Chciał  skorzystać z dofinansowania z Unii na poczet założenia swojej działalności. No i zaczęło się nasze życie na walizkach. Na początku było ok, po czasie zaczęło się stawać coraz bardziej obciążające. Poczucie bycia samej, nie wiadomo co się dzieje w Polsce. Kiedy dzwonił, a robił to bardzo często z pytaniem „co robię”, czułam, jakbym była sprawdzana. Przyjeżdżał znienacka, mówiąc: sprawdzam Cię!, patrząc po kątach po szafkach czy coś znajdzie. Był zawsze zazdrosny i podejrzliwy. Oczywiście były między nami awantury, wyzwiska i poczucia zganiania na każdego obecna sytuacją.

Lipiec 2022 roku, jakoś intuicja mnie poprowadziła, że zobaczyłam na łóżku telefon, był włączony. Weszłam na Whatsap a tam zobaczyłam wiadomość do kobiety, nie wiem od kogo, bo dostałam zaraz takiego drżenia rak, lęku ,że nie zastanawiając się pobiegłam z tym tel.do łazienki(a tam była wiadomość do kobiety aby odeszła od swojego partnera czy Męża i zdecydowała się zamieszkać z Bartkiem Były też tam wyzwiska i wysłane jego zdjęcia bez koszulki. Pokazałam mu te wiadomości, zaczął krzyczeć, po co ruszam jego telefon, zaczął przepraszać itd…Kazałam mu się spakować i wynosić. Pakował się, nadal przepraszając.

Przyjechał po paru dniach z kwiatami, tłumacząc się też poprzez wiadomości każdego dnia, że nic nie zrobił, że chciał zobaczyć czy mógłby mnie „zdradzić”, czy zostawić i pójść do innej, jednak lojalność do mnie – jak mówił pięknie – go trzymała, że chce być ze mną i żyć ze mną. Jakoś wybaczyłam, układało się różnie, jednak nie przewidywałam tego, że zaczęłam się od niego troszkę odsuwać, straciłam zaufanie po tej sytuacji z telefonem. Powiedział mi, że chce być i mieszkać ze mną, że bardzo mnie kocha i nie widzi życia beze mnie, że  dużo się ode mnie nauczył, że ze mną doświadczył takich rzeczy, jak z żadną inną kobietą.

Dużo by opowiadać…

3.

Przeszliśmy w tej relacji chyba z 10 rozstań. Choroba mojej mamy, jej śmierć, później śmierć brata w tym samym roku, pokazały mi, że był obok mnie, może nie wspierał, jakbym tego na ten czas chciała jednak był. Wyjeżdżaliśmy też wspólnie na koncerty, karnawał w góry, nad morze.

Zaczęłam być obojętna. Czułam, że jednak nie będzie większego mieszkania, do którego zabierze mnie i swojego syna. Bardzo często mówiłam, że to on też jest odpowiedzialny za, to aby nam stworzyć dom, a ja dam to ciepło rodzinne, jakie daje kobieta. Dorosłam do tego, aby zamieszkać z nimi w Polsce, w miejscu gdzie też nie do końca czułam się komfortowo.

Zapewnienia Bartka były non stop. Zapewniał o miłości, że nigdy tak nie kochał kobiety, że chce ze mną zamieszkać i czeka na mieszkanie, że później chce wybudować dom, że widzi jak spędzam czas w ogrodzie… I tak się ciągnęły te jego „zapewniania”, a we mnie coraz bardziej ucisk, ból, płacz, poczucie odrzucenia, samotności. Niby byłam w relacji a jednak jednak to  spowodowało, że zaczęłam się coraz bardziej odsuwać, żeby nie naciskać z mieszkaniem.

Postanowiłam zabrać mu klucze, po tym jak zaczął od września przyjeżdżać coraz rzadziej. Gdzieś pamiętam jak podczas kłótni (z nim nie można było rozmawiać o wspólnym życiu, o tym, co robimy. Zawsze od tych rozmów uciekał. Powiedział mi coś, które zapamiętałam: nie widzisz, że ja nigdy nie patrzyłem na ciebie?! i to mnie tak poruszyło i tak zaczęłam właśnie patrzeć, że tak rzeczywiście było. Mówiłam weź odpowiedzialność, bądź odpowiedzialny. Mówiłam, że nie czuję się bezpiecznie przy nim.

I przyszedł dzień, kiedy powiedziałam: ok wyprowadzę się stąd, tylko znajdź trzypokojowe mieszkanie, aby każdy miał swoją przestrzeń. Niby szukał.

Jednak w środku, w ciele (a ciało już mi pokazywało różne emocje, kiedy on się zbliżał), że coś tutaj nie gra, że coś jednak jest nie tak, sam zaczął mało dzwonić, pisać. Chociaż twierdził, że chce mieszkać razem ze mną.

4.

Grudzień 2024

Było już naprawdę źle. Zapytał, gdzie spędzam święta. Napisałam, że jadę w góry, pożegnać naszą relację, spalić zdjęcia – chciałam mu tymi słowami zrobić na złość, przyznaję. Stanowczo powiedział, że nie pozwoli mi spędzać świąt samej. Odparłam, że nie przyjadę -chociaż już wtedy wiedziałam, że go okłamuję, że planowałam pojechać i zrobić mu „niespodziankę”. Pomyślałam, że skoro mi tak pięknie napisał, że nie chce żebym była sama w święta, to jest bardzo miłe i tego naprawdę chce.

Tak więc rano w wigilię wstałam i wyjechałam z samego rana do niego prawie 200 km, by być wcześnie u niego. Zajechałam, nie było go w mieszkaniu, poczekałam na korytarzu, czując że coś wisi w powietrzu, że coś się wydarzy. Czułam dyskomfort w ciele. Patrzę, przyjeżdża pod dom. Wchodzi na korytarz, widzi mnie i od razu: a co ty tutaj robisz? Sprawdzasz mnie? Ja mam dziś plany!  Oho, myślę, to coś nowego, Po czym przy rozmowie widzę, że jest inny. Mówię do niego: co jest. co się dzieje Powiedz mi, masz inną kobietę? On mówi, że nie. Przysuwam się do niego, mówię, żeby zabrał syna i przyjechał do mnie,  siadam mu na kolanach, mówię złap moją dłoń i mówię poczuj, co do mnie czujesz. Przytuliliśmy się i zaraz kazał mi zejść z kolan. Zapytałam jeszcze raz, czy ma kogoś, a w końcu przyznał, że tak. Powiedział, że nie będzie z żadną z nas, że musi wszystko przemyśleć itd..

W międzyczasie pisał do kogoś, po czym wyszedł gdzieś, a ja zostałam. Oświadczyłam, że w takim stanie się stamtąd nie ruszam i że chcę spędzić wigilię u jego rodziców. A on na to, że  jego tam nie będzie. Nie przeszkadzało mi to, po prostu nie chciałam być sama w takim dniu. Wyszedł wrócił po dwóch godzinach. Zaczął ubierać choinkę, sprzątać i powtarzać, że ma inne plany. Po jakimś czasie wchodzi do domu kobieta. Napisał, że ja jestem. Wpadła i mówi: CO SIĘ TUTAJ DZIEJE????Bartek z dziwnym uśmiechem, naprawdę okropnym, patrzył w moją stronę.

Odpowiedziałam, że był u mnie jakieś 2 lub 3 tyg. temu, kochaliśmy się, że jestem zdziwiona jej obecnością. Ona na to, że wczoraj był u niej, że siedzieli z jej rodziną wspólnie przy stole. Powiedziała, że się znają już od 4 lat, zdenerwowała się i wyszła.

W międzyczasie podczas już naszych „rozmów” powiedziałam też Bartkowi, żeby dał tej kobiecie namiary do mnie, to wypije z nią kawę i porozmawiamy  Odezwała się po świętach. Jednak nie chciała rozmów przez telefon, chciała się spotkać osobiście. Nie pozostało mi już nic innego, jak życzyć im szczęścia. Podejrzewałam, że coś nie nie gra.

Spędziłam z Bartkiem i jego synem, i rodziną święta. Spałam u niego, powiedział mi, że ona też już nie chce z nim mieć nic wspólnego. Wyjeżdżając na drugi dzień nie mogłam się opanować, z moich ust wyszło bardzo dużo żalu, smutku, płaczu. Na koniec Bartek życzył mi spokojnej drogi i powiedział: „KOCHAM CIĘ”. Odebrałam to jako kłamstwo.

I tak zaczęło się blokowanie, odblokowywanie wiadomości. Pisał, że żałuje, że nie wie, jak to się stało, że to ta kobieta cyt. „wlazła mu do życia”, że on ją odrzucał, a ona bardzo była natrętna, no i POLEGŁ – tak to nazwał. Że czuje się jak gnój, że jest mu źle. W międzyczasie  przechodziłam stany depresyjne, smutek, brak apetytu, płacz. Oczywiście starałam siebie nie zagubić, chodziłam na zumbę, jeździłam w góry, chodziłam do pracy, Tak, to mnie chroniło, aby nie myśleć za długo o nim i tej całej sytuacji. Chociaż były momenty, że chciałam tylko położyć się w łóżku i ryczeć.

Jego przeprosiny i życzenia na sylwestra były troszkę budujące. Że jednak chce to naprawić, że to może naprawdę była tylko jednorazowa ucieczka od tego co przechodziliśmy, znowu wybaczyłam jego zdradę. Chciałam, żeby zabrał syna i przyjechał do mnie, do Niemiec. Powiedział, że chce spędzić sam z synem i przemyśleć swoje czyny. Oczywiście, co miałam zrobić, zgodziłam się. Pracowałam w sylwestra na popołudnie, więc nie było opcji, by tam pojechać. Czułam też, że nie jest prawdą to, co pisze. Życzenia mi wysłał:  oby ten rok nadchodzący był dla nas przychylny. Ja nie uwierzyłam, że tego chce, też tak mu napisałam. Napisałam, że rozumiem że wybrał tamtą kobietę ,jednak zaprzeczył pisząc, że to dla NAS wysłał życzenia. Zapytałam, czy zostaje z tamtą kobietą, a on powiedział żebym mu dała z tego wyjść.

No i że dziwi się, że mu wybaczyłam i że chce z nim nadal być. I tak do połowy stycznia wymienialiśmy się rozmowami, pisaniem. Chciałam bardzo spotkania z nim aby porozmawiać w cztery oczy szczerze. Mówił, że jednak nie jest gotowy na tą rozmowę. Pisał, że tęskni że żałuje itd..

5.

17 stycznia napisał, że będzie w pobliżu i możemy porozmawiać. Podczas rozmowy na wstępie zapytałam, czy chce ze mną być i zamieszkać. Odpowiedział, że tak, tylko teraz musi wyjść z tego co zrobił i co się wydarzyło i poukładać sobie w głowie.

Spał u mnie, chciał się przytulić mówił, że tak za tym tęsknił, że tak bardzo przeprasza że żałuje, że to była porażka i że żadne jego słowa pewnie tego nie wytłumaczą co narobił. Kochaliśmy się, zapewniał naprawdę bardzo przekonująco po raz kolejny. Rano wyjechał do pracy na parę dni i wrócił w środę. Było fajnie, normalnie poszliśmy na zakupy mówił, że mnie kocha i na drugi dzień wyjechał. Miał problem z autem, musiał je oddać do mechanika. Powiedział że przyjedzie w następnym tygodniu.

W niedzielę był finał WOŚP. Napisał, że idzie z synem na koncerty. Zaczął sie mniej odzywać, nie odbierał telefonu, nie odpisywał na WhatsApp, znowu rosło we mnie podejrzenie. I tak powróciły kłótnie i jego tłumaczenia, że skrzywdził dużo ludzi , że potrzebuje spokoju, bo zwariuje.

Przestałam się odzywać, czasami pisał, że tęskni i ja również, jednak bardzo mało rozmów między nami już było.

6.

14 lutego miałam zaplanowane, że do niego pojadę. To miała być niespodzianka. Jeszcze z rana zdążył mi wysłać życzenia na walentynki. Przyjechałam około 17, nie było go w domu, poczekałam u znajomej. Po czym, kiedy pojawił się w domu, ja po paru minutach weszłam do niego, był bardzo zdziwiony i jakiś zaniepokojony. Powiedział, że zaraz wychodzi, bo ma swoje plany, Wyprosił mnie. Zapytał, po co przyjechałam. Odparłam, że po prawdę. Zaczął się ubierać, a ja w wpadłam w złość i zaczęłam go bić po plecach, po twarzy.

W pewnym momencie zaczął mu dzwonić telefon, to była ta kobieta. Próbowałam mu zabrać telefon i odebrać to połączenie, ale się nie udało. Zaczęłam pisać do niej na mesenger, nie odpisywała. Napisałam na inne konto, odpowiedziała szybko, podała swój numer. Ok. poł godziny później spotkałyśmy się, żeby wyjaśnić sytuację, w której się znalazłyśmy.

Rozmowa nasza trwała trzy godziny. Bartek dzwonił podczas rozmowy do niej, a do mnie pisał smsy. Któryś z telefonów odebrałam ja. Zaniemówił.

Okazało się, że w ogóle nie wiedziałyśmy obie o swoim istnieniu. Cztery lata temu zapewniał ją, że nie jest z nikim w związku. Wyszło szydło z worka – żył w związkach z nami obiema. Robił wszystko, żeby żadna z nas się nie domyśliła. Kiedy ze mną jeździł nad morze czy w góry, jej mówił , że do pracy. Albo przyjeżdżając do mnie i wracając, tego samego dnia jechał do niej. Wysłał jej zdjęcie i mówił ze śpi u kolegi lub w hotelu. Te same historie nam opowiadał, czasami ona coś zaczynała opowiadać, a ja skończyłam. Sprzedawał nam ten sam kit.

Absolutnie nie miałam wiedzy, że on może tak sobie grać. Wszędzie był ze mną. Kupował prezenty i mi, i jej. Zastanawia mnie fakt, że nie wybrał jednej, z którą mógłby zamieszkać i żyć. Tak sobie żył i korzystał, i bawił się naszymi uczuciami. Chciał tak bardzo ukryć to, co odwalił. Obiecywał tej kobiecie tyle co mnie, ale niczego nie spełnił. Chciał wziąć kredyty z nami. Dobrze, że do tego nie doszło

Też z nim zerwała już chyba 10 razy, a on zawsze przepraszał, wysyłał kwiaty, kupował prezenty, piękne wiadomości jak to on nie kocha, że nie widzi życia bez nas. Że widzi nas w każdym powiewie wiatru, promykach słońca. Tworzył nam filmiki z naszych zdjęć wspólnych, na których jesteśmy z nim.

Nie wiem jak można mieć takie podwójne życie i się nie pomyli, nawet w imionach.

7.

W tym wszystkim też jest to, że naprawdę żadna z nas nie chciała słuchać , kiedy towarzystwo naokoło, rodzina, mówili, że to nie jest dobry człowiek. Oni to wyczuwali, a my jednak byłyśmy „zaślepione”.

Zawsze się źle wypowiadał o matce ich syna, a teraz mówi źle o mnie do tej kobiety, że to ja zepsułam wszystko, że jestem pie*dolnięta, a ją wyzywa od suk itd. Czy aż tak my byłyśmy zagubione, by w nim widzieć coś pięknego? Chociaż były naprawdę dni fajne, piękne też. Jednak w większości rollercoster.

Oprócz tego okazało się że ta kobieta była z nim w ciąży w tamtym roku, a on kazał jej usunąć, dał jej na to pieniądze, a później kazał jej oddać (to jej opowieść). I ona to zrobiła. Została sama z tym, a on w tym czasie ze mną był na urlopie. Jej powiedział, że tego nie chce i nigdzie z nią nie pojedzie. Tyle mamy historii wspólnych. Oczywiście był przemocowy do niej jak i do mnie.

8.

Zastraszał ją, jej mamę, pisze do ojca jej dziecka i bardzo mu ubliża. Historia ta naprawdę zasługuje na napisanie ksiażki, bo wiele jeszcze mogłoby sie ujawnić.

Ten człowiek twierdzi, że on się taki stał, bo my jego takiego stworzyłyśmy, ma do nas teraz pretensje.

Mam to szczęście, że mnie nie nachodzi tak jak tamtą kobietę, że przyjeżdża i grozi, że jak z nim nie będzie, to cos jej zrobi, że nie boi się niczego,

Jadąc tam do niego, do jego miejscowości udawaliśmy się na zakupy, kupował mi ubrania i nie patrzył na to, że może być w pobliżu ta druga kobieta. Nie wiem, jak taki człowiek rozumuje.

Jest to dla mnie trudna historia „chorej miłości”. Każdego dnia wracam do siebie, jednak każdy mebel, rzecz, wspomnienie , mieszkanie jest też po części umeblowane  z nim wspólnie.

Piszę o tym , aby kobiety ostrzec przed takim typem zachowań , charakterem mężczyzn. Nie mam pojęcia, czy to narcyz, toksyk czy socjopata.

Po tej całej historii ja go zostawiłam, nie chce już z nim nic mieć do czynienia. Oczywiście czuję tęsknotę, miłość, jednak ja wiem, jak nacierpiałam się i wiem, że nie mogłabym już stworzyć z nim żadnej relacji i zdrowego związku. O terapii nie chciał nigdy słyszeć. Ja jestem pod opieka terapeuty od dwóch miesięcy.

Dziękuję swojej intuicji, swojemu przeczuciu, że mnie tam poprowadził aby odnaleźć PRAWDĘ.