Podziwiam i uwielbiam kobiety, które realizują się w roli żony, matki i nie mają z tym żadnych kłopotów. Uwielbiam ich ciasta pieczone po nocy, nieskazitelny wizerunki, jogę, bieganie i pranie. I nadzwyczajne pracowanie. Wiele mam takich przyjaciółek. Ba, mamę miałam taką, ciotki, babcię…
Obserwowałam życie tych kobiet. I jednak stawiam na bycie żoną zwyczajną. Oczywiście niejedna bliska mi kobieta mawiała czasem: „ogarnij się”, „no wiesz, dobra żona nie powinna”. Tak jakby „dobra żona” to był zestaw stałych cech, bardziej twór niż osoba. Tymczasem, obiecuję, w byciu żoną nietradycyjną nie ma nic złego.
Moja rodzina nie żyje w chlewie, moje dziecko chodzi do szkoły, odrabia lekcje, nikt nie głoduje, pies wychodzi na spacery, koty nakarmione. Wesoło mamy. Zwyczajnie. Ale bez ciśnienia.
„Jak się wyluzować?” spytała mnie ostatnio bardzo, bardzo ogarnięta koleżanka. Dla niej i dla innych zmęczonych żon postanowiłam napisać krótki przewodnik z życia żony zwyczajnej (i wyluzowanej).
Dekalog żony (nie) zwyczajnej
TAK WIĘC ŻONA ZWYCZAJNA
1. Nie stawia sobie ze cel porannych pobudek i latania wokół reszty rodziny. W końcu nie jest sama, prawda? A skoro mąż jedzie rano do pracy, to może przy okazji zabrać dziecko. „Ale dlaczego ty mu nie dajesz rano śniadania i kanapek do pracy?” (to o mężu). Hmm, pomyślmy. Bo mąż nie je rano śniadań? A kanapki do pracy mógłby sobie zrobić sam gdyby, na przykład, chciał? Tyle, że nie chce. A dziecko… dziecko, cóż, może zjeść rano musli z mlekiem. Zrobienie takiego śniadania zajmuje chwile.
2. Nie lata z mopem od rana, nie wstawia prania. Na lodówce wisi kartka z podziałem obowiązków. Milion rzeczy do zrobienia podzielić na trzy, cztery osoby to jednak mniej niż milion rzeczy podzielić na jeden– czyli do wykonania przez jedną osobę. Żona zwyczajna wciąga wszystkich domowników w prace domowe. I wcale nie czuje się szefem tej brygady. Bo niby dlaczego ona?
3. Nie robi ciśnienia o porządek. Nikomu. A w szczególności mężowi. Jest już przecież mądra, jej nad–emocjonalność została w przeszłości. Dojrzała kobieta robi w głowie szybką kalkulację. Czy mi się właściwie opłaca wkurzać o drobiazgi? Czy mi się chce tracić nerwy na tłumaczenie? Lepiej je sprzątnąć. Albo, gdy sytuacja się powtarza, po prostu je zostawić. Mąż w końcu potyka się o nie i pyta: „A co z tymi skarpetkami?”. Hmm, kochanie, cóż. Leżą sobie? A tak, leżą. Bo, pomyślmy, sam je porozrzucałeś?
4. Nie robi ciśnienia o inne ważne sprawy. Kontakt z dzieckiem, rachunki, wspólny czas. Jakby to powiedzieć górnolotnie: życie rozliczy każdego ze wszystkiego. Za to kim był, co zrobił. Zaniedbywana żona może w końcu odejść, prawda? Dziecko nie będzie miało z ojcem więzi… Po co na siłę sprowadzać kogoś na dobrą drogę. Może jego droga jest inna? Poza tym zwyczajna doskonale wie, że ma mnóstwo wad, łatwiej więc wybacza wady innym.
5. Nie uważa, że jej praca jest mniej ważna. Jest ważna tak samo jak praca męża. Ważna tak samo jak lekcje dzieci. Skoro on może siedzieć przed komputerem i mówić „Aaa, zostawcie mnie”, to ona też może siedzieć przed komputerem i krzyczeć „Aaaaa, zostawcie mnie”. Czas pracy zwyczajnej, to czas święty.
6. Nie lata jak wariatka, bo on zaprosił na kolację gości. Albo dziecko zaprosiło kolegów. Zaprosili? Wspaniale. Może Ci coś pomóc, kotku? Pomóc. P-o-m-ó-c. Nie zrobić za ciebie.
7. Nie uważa, że ze stałym partnerem należy dzielić się każdą emocją. Rozczarowywać się, że On nie rozumie? To nie rozumie. Zwyczajna nie oszukuje się, że jej mąż jest nadzwyczajny. Od czego ma się przyjaciółki.
8. Wie, że te wyżej wymienione są bardzo ważne. W przestrzeni „rodzina”, „obowiązki” znajduje czas na „przyjaźń”. W ogóle poświęca sobie czas. Cokolwiek to jest. Nie uważa też tego za jakieś wielkie szczęście, że mąż jej na to pozwala. Wolność to niezbywalne prawo człowieka.
9. Ponieważ wolność to niezbywalne prawo człowieka– ona szanuje również wolność partnera i dzieci.
10. Sobie też nie robi ciśnienia. Za znaną dziennikarką powtarza: jest coś ważniejsze od życia, dystans do życia:)
I obiecuję, żona zwyczajna nie jest matką wyrodną. Żoną wyrodną też nie jest. Jest po prostu żoną i matką szczęśliwą. „Muszę” zamienia na „chcę”. Jest kochana, szanowana przez domowników, bo naprawdę nie daje sobie wejść na głowę.
Powodzenia!