Świat nie jest podzielony na dobre kobiety i złych mężczyzn, tylko na dobrych i złych ludzi. Po raz kolejny się zakochałem i przejechałem. Chyba byłem za dobry…
Poznałem Gosię przez znajomych. Drobna blondynka, ładna, gadatliwa. Wydawało mi się, że nie będę w jej typie. Ja wielki facet, wydziarany, łysy. Zagadałem, poprosiłem numer telefonu. Zgodziła się, a ja fruwałem. Byłem bardzo spragniony miłości, miałem kilka nieudanych związków za sobą, a Gosia momentalnie zawróciła mi w głowie. Samotna matka, po trudnym rozwodzie, ledwo wiążąca koniec z końcem. Nie byłem nachalny, zdobywałem ją małymi krokami, jej córka mnie polubiła, zaczęliśmy spędzać czas we trójkę, z reguły aktywnie i było nam tak… normalnie. Zakochałem się, zmieniłem pracę, zacząłem jeździć na tirach i zrozumiałem że to z Gosią chcę mieć rodzinę.
Wprowadziłem się do niej. Będąc w domu pomagałem, jeżdżąc po Europie dzwoniłem kilka razy dziennie, wspierałem, gdy zepsuł się jej samochód, gdy ciekł kran lub gdy zabrakło pieniędzy. W końcu byłem głową rodziny. Byłem taki dumny i szczęśliwy, że dziewczyny mogą oprzeć się na moim ramieniu, że to do mnie dzwonią o pomoc, że mnie pokochały…Gosia nie chciała ślubu, twierdziła że jeden już miała i wystarczy. Uszanowałem to. Nie chciałem brać więcej niż chce mi dać. Pewnie się bała, że tak jak mąż ją zdradzę. Ja tez już raz byłem zaobrączkowany. Wiem jak smakuje rozwód, nie nalegałem. Było dobrze jak jest.
W końcu miałem do kogo wracać, z kim pogadać, iść na zakupy, do kina, a w nocy kochać się namiętnie. Byłem wierny jak pies. Wszystko robiłem z myślą o moich dziewczynach. Zrobiłem im remont całego mieszkania, dokładałem się do wydatków związanych z Zosią, choć nie musiałem. Spłacałem Gosi kredyt, bo jako fryzjerka w niedużym mieście mało zarabiała. Byłem wsparciem takim umiałem. Czy coś mi przeszkadzało?
Tak, ale w obawie, że stracę moją rodzinę nie reagowałem, gdy Gosia brała mój telefon i go przeszukiwała, gdy mojej serdecznej przyjaciółce zasugerowała, że nie toleruje tej przyjaźni ze mną, gdy jechałem odwiedzić mojego syna z pierwszego małżeństwa, a ona nigdy nie chciała ze mną tam pojechać. Nie poznała mojej mamy, braci. Ja natomiast jej rodzinę i przyjaciół tak. Tych kilka spraw mnie uwierało, ale trwałem w tym związku. Przecież ją kochałem.
Wszystko pękło, gdy zabroniła mi pojawić się na komunii Zosi, twierdząc, że ojciec dziewczynki sobie tego nie życzy. Po raz kolejny zrobiłem coś, czego sobie życzyła, problem jednak był w tym, że gościom zostało powiedziane, że wyjechałem w trasę. W domu zaś, gdy dziewczyny wróciły z przyjęcia, Gośka rzuciła słodko: „Szkoda, że Cię nie było”. Zabolało. Mnie, niemal stukilowego faceta, zabolało jakby mnie dźgnęła. W plecy, znienacka.
Drugi cios padł, gdy szukając jakichś moich papierów, znalazłem jej dokumenty, w których starała się o wsparcie finansowe w czasie pandemii. Zobaczyłem w końcu, ile zarabia i ile dostała od rządu. Mi o niczym nie wspomniała, ba, nawet dołożyłem do komunii Zosi, bo narzekała, że brakuje. Kawałki układanki w mojej głowie zaczęły tworzyć mi nowy obraz mojej kobiety. Nie rozumiałem dlaczego nie jest ze mną szczera. Gdy chciałem rozmawiać, uznała, że grzebię w jej rzeczach. Wrzeszczała, płakała, a ja nie poznawałem mojej Gosi. Oliwy do ognia dolała po paru dniach, zupełnie niechcący, Zosia. Wygadała się, że tydzień była u babci.
Gosia tłumaczyła się nawałem pracy dlatego wysłała mała do babci, prawie jej uwierzyłem, ale gdy tego samego dnia na mieście mignął mi jej były mąż, dodałem dwa do dwóch. Była tak zaskoczona moim bezpośrednim pytaniem, że nawet nie zaprzeczyła. Tydzień spędziła w towarzystwie swojego eks i to raczej nie na omawianiu przyszłości Zosi. Myślałem, że wymyśli taką wymówkę, że jej uwierzę, że będzie jak kiedyś. A ona tylko milczała, patrząc na mnie z pogardą, gdy, połykając, łzy pakowałem swoje rzeczy. Następnego dnia z awanturą zadzwoniła do mnie jej matka grożąc mi policją, za to co zrobiłem jej córce. Dowiedziałem się, że przez te dwa lata znęcałem się nad nią psychicznie, że każdy wypad na rower, na weekend to była udręka, seks męczarnią, że w końcu się ode mnie uwolniła. Rozłączyłem się. Bolało cholernie. Ja tylko chciałem mieć rodzinę. Nie byłem idealny, ale nigdy Małgorzaty ani Zosi nie skrzywdziłem. Były przecież moją rodziną…
Wprowadziłem do innego miasta, dziś składam się do kupy. Gośka wśród naszych przyjaciół przedstawiła swoją wersję, niemal wszyscy się ode mnie odwrócili nie chcąc nawet mnie wysłuchać. W kontakcie jestem tylko z jedną parą znajomych – Krzyśkiem i Magdą. Oni jedyni domyślili, że Gośka kłamie.
Niedawno po kilku drinkach wypaliła ponoć w towarzystwie, że był jej potrzebny facet, żeby nikt już więcej nie gadał, że jest sama więc gdy nawinąłem się ja uznała, że skorzysta. Napatoczył się jeleń, którego wykorzystała do cna, rozwaliła na kawałki, odebrała godność i wiarę w miłość. Nie wiem czy i kiedy się pozbieram. Trudno jest. Facet to też przecież człowiek, ma uczucia, kocha, pożąda, tęskni, Krzysiek zripostował to w następujący sposób:” Stary, bo to zła kobieta była”. Może kiedyś będę się z tego śmiał, dziś póki co na to za wcześnie. Faceta też można złamać, nie złamawszy sobie nawet paznokcia.