„Wydają się nie-do-zatrzymania, dlatego tak wiele kobiet próbuje ich złowić, sądząc, że właśnie im się to uda. Na tym żerują, te rekiny żarłoczne krótkich relacji. To wyjątkowo inteligentni goście, zaradni zawodowcy w swoich dziedzinach, pasjonaci, naukowcy, aktorzy, sportowcy – dbający o siebie, którzy często mimo deficytu moralności są bardzo mądrymi ludźmi („kawa nie wyklucza herbaty”, jak powiada jedna z bohaterek mojej powieści).” – zapraszamy na #RozmówkiNieobyczajne – o seksie i nie tylko, damsko-męskie pogaduchy. Odcinek 13
Marcin Michał Wysocki: Meli, czy spotkałaś na swojej drodze kolekcjonera? Mężczyznę, którego ekscytuje samo polowanie i unika jak ognia zobowiązań? Uważa je za nudną codzienność? Jak myślisz, kim jest taki facet?
Melisandra: Kolekcjonerzy, fajnie brzmi. Wiedzą, co dobre i wybierają najlepsze, najpiękniejsze. Są nieraz bardzo wytrwali w szukaniu swojego ideału – wymarzonej, która uzupełni kolekcję. Zdobywają. Zaliczają. I tyle. Tak, znam. Fajna znajomość, czasem na krótki przelot i bez zobowiązań. Ale czasem jest i tak, że wieczny kawaler i kolorowy ptak, stwierdza że to jest to. I chce zostać na dłużej. Takie związki na dłużej, to dla nich prawdziwe wyzwanie. Skonfrontowanie się ze swoimi piekłami i demonami. Trzeba dać im przestrzeń i zaufanie, aby zaczęli odkrywać głębiej. Nie dociskać, nie wywierać presji. Nie oczekiwać. Cieszyć się chwilą. Najczęściej są to bardzo atrakcyjni mężczyźni. Kolekcjoner czyli Casanova😉…
MMW: Wydaje mi się, że to, co opisujesz, to ich obraz zewnętrzny, ten na pokaz. Kolekcjoner, czyli ten, który ciągłymi podbojami buduje swoją estymę i podziw w oczach niezbyt ogarniętych kolegów, co dodaje mu animuszu i podnosi własną wartość przed samym sobą. Musi w takim razie być niezbyt wysoka, nie sądzisz?
Moim zdaniem, tylko niewielka część z nich, to zatwardziali cynicy. Natomiast większość stanowią właśnie ci, którzy – albo mają deficyty i chcą sobie udowodnić, że nikczemny wzrost, niepofałdowany mózg czy przykrótki penis, to nie problem; albo to faceci skrzywdzeni, którzy po odrzuceniu, zdradzie czy z powodu jakichś traum z dzieciństwa, boją się głębokiej relacji z drugą osobą. Przyznam, że sam z nieukrywanym rozczarowaniem odkryłem w sobie taką dysfunkcję i to 3 lata po rozwodzie. Po prostu bałem się znowu komuś powierzyć swoje ledwo poskładane serce…
M: Wielu osobom po zawirowaniach w życiu ciężko jest ponownie zaufać i otworzyć się na drugą osobę. Nie potrafią wybaczyć sobie i partnerowi tego, co się stało. W efekcie wychodzą coraz większe dysfunkcje, tak jak zaliczanie, kolekcjonowanie, strach przed głębokim i trwałym uczuciem. Strach przed otwarciem serca na drugą osobę. O tym wszystkim będzie na warsztatach Projekt Szczęście, które już chcemy jak najszybciej uruchomić.
Tak mogą mieć mężczyźni, a i też takie zachowania są u kobiet – zalicza partnera na zasadzie potwierdzenia swojej atrakcyjności, a nie chce odkrywać, poznawać go głębiej, warstwa po warstwie. Kręci ich chwilowe napięcie, czas polowania. Gdy cel jest osiągnięty… Pac i po znajomości. I nic nie ma to wspólnego z wolnością. Szczególnie, gdy druga osoba zaczyna już tworzyć sobie z „kolekcjonerem” życie, a on nie jest gotowy. Moim odkryciem jest to, że „kolekcjonerzy” jeśli mówimy o mężczyznach, nie lubią i nie tolerują innych mężczyzn. Czują się przy nich zagrożeni. Więc może „kolekcjonowanie” to deficyt uznania swojej męskości?
MMW: Och, nie zgadzam się z Tobą do końca. To by było zbyt proste. Pomijając już teraz powody, dla których to robią, to umiałbym wydzielić, co najmniej kilka grup pośród żigolaków.
Ci z pierwszej, najbardziej prymitywni i powszedni – o których mówisz, że nie tolerują konkurencji i czują się zagrożeni przez innych – to, moim zdaniem, najgorszy typ zakompleksionych bałwanów. W dodatku najniebezpieczniejszych. Bo cynik z grupy drugiej może przynajmniej inteligentnie zagadać, być naprawdę miły, szarmancki, wesoły i niemal ciepły; może zaoferować kobiecie chociaż… dobrą zabawę – cóż, że zapewne zbyt krótką. Natomiast ten prymityw, będzie dążył do jej zdominowania, zawładnięcia i zamknięcia obiektu swych zabiegów przed światem w czterech ścianach (najchętniej w jakiejś burce). Jest naprawdę wrogiem kobiet, a nie ich przyjacielem czy koneserem.
Druga grupa kolekcjonerów, którą bym wyłonił na rzecz naszej rozmowy, to ci bardziej cyniczni i wyrachowani. Oni właśnie się nie boją innych mężczyzn, a wręcz ich potrzebują, by chełpić się przed nimi swoimi wyczynami. Wymagają teatrum, gdyż robią to dla patologicznego poklasku – patologicznego, gdyż chodzi tu o „zabawę” czyimś kosztem, uczuciami innego, żywego, czującego i myślącego człowieka… Takim zwyczajnie życzę wzajemności od Losu w postaci odpowiedniej karmy.
Wydaje mi się, że można wyróżnić jeszcze jedną, najwyższą kastę – nazwijmy ich właśnie Casanovami. Nie zwyczajnych podrywaczy, tylko – nazwałbym ich – „rozbudzaczy miłości”. Takich z klasą, niewymuszonym sznytem, dobrze pachnących, szarmanckich, którzy nie potrzebują taniego poklasku, a ich dyskretny urok zbija płeć przeciwną z nóg i zniewala. Nie szuka miłości, Boże broń, choć czasem tak o sobie lubi myśleć i mówić, gdyż to usprawiedliwia ich rozwiązłość – a co za tym idzie, mnogość partnerek. Zapewne bywają też takie kobiety…
Mam wrażenie, droga Meli, że w pierwszym odruchu to właśnie o nich napisałaś z rodzajem podziwu – dla ich błyskotek, piórek, w które się stroją, że mają taki doskonały gust, i że są tacy atrakcyjni. Więc Cię jednak pociągają i skutecznie kuszą, nieprawdaż?
M: Jestem przeciwniczką takiego podziału, że błyskotki to wtedy, a jak na dłużej, to co? Nudny facet? Błagam Cię. Uwielbiam ludzi, zawsze mam wokół siebie kolorowe ptaki i takim też ja jestem. Kolorowymi ptakami byli także moi partnerzy. Czasem jest tak, a czasem jest inaczej. Nie lubię sztywnych zasad. Bo to życie pisze fajne scenariusze. Czasem nic się nie planuje i chce się, aby było miło. A czasem jest coś, co zahaczy i już jest w Tobie. Życie to też zabawa, świetna muzyka, dobre towarzystwo, ta chwila zawirowania i zapomnienia się. To jest cudowne i nie zamierzam mieć wyrzutów sumienia z tego powodu. Kolorowe ptaki, kolekcjonerzy są cudowni i ubarwiają życie. I nie ma w tym nic złego. Najważniejsze, aby nikogo nie krzywdzić, nie poniżać i nie wykorzystywać. Cieszyć się chwilą, napawać się smakami i zapachami. Nie oczekiwać, że to ma być ten jeden do końca życia. Korzystać z życia i cieszyć się swoim życiem. Jeśli się pojawi poważny związek, to się pojawi. Przy jednej kobiecie kolekcjoner będzie zawsze kolekcjonerem, a przy innej kolekcjoner chce już tej tylko jednej i nie interesują go pozostałe kobiety. Że co? Że ona go zmieni? Nieeee! To on chce. On tego chce i to jest jego decyzja i wybór.
MMW: Okej, mam Cię! Jesteś wyjątkowo wrażliwą osobą, bez względu na to, jaki wciskasz nam tutaj kit😉. Z obawy przed odrzuceniem, rozczarowaniem i zranieniem, postanawiasz traktować towarzystwo niebieskich, rajskich ptaków, na luzie, jako wyśmienitą zabawę. Ciągnie Cię do nich jak diabli. Są dla Ciebie intrygujący, bo to nie ciapciaki bijane w domach kapciami przez żony, tylko zwykle najsmaczniejsze kąski, które wysoko się cenią. Wydają się nie-do-zatrzymania, dlatego tak wiele kobiet próbuje ich złowić, sądząc, że właśnie im się to uda. Na tym żerują, te rekiny żarłoczne krótkich relacji.To wyjątkowo inteligentni goście, zaradni zawodowcy w swoich dziedzinach, pasjonaci, naukowcy, aktorzy, sportowcy – dbający o siebie, którzy często mimo deficytu moralności są bardzo mądrymi ludźmi („kawa nie wyklucza herbaty”, jak powiada jedna z bohaterek mojej powieści). Ech, kapuję, Meli, że jednak w skrytości serca Ty także marzysz, że któregoś dnia, okażesz się dla któregoś z tych gwiazdorów przystanią. Że dla Ciebie porzuci cały świat, bo Ty staniesz się jego całym światem. Przyznaj się…
M: Nie Marcinie😊 projektujesz na mnie to, jak postrzegasz kobiety, jakie są w Twoich oczach. Ale czekaj, bo tu o mnie, a przecież przyznałeś się że odkryłeś w sobie kolekcjonera. A drugi wątek, uważasz, że osoba która może być na dłuższy związek jest nudna i nieatrakcyjna? Opowiesz coś więcej?
MMW: Nie, kochanie. Przyznałem się do nieuświadomionego zamknięcia na miłość; do obawy przed zbudowaniem prawdziwej relacji. Nie rozumiałem, że uciekam gdzie pieprz rośnie, gdy zaczyna się robić poważnie, dostrzegając w potencjalnie ważnej relacji milion prawdziwych i urojonych problemów, które kiedyś mogą doprowadzić do katastrofy. A tej, na bank bym ponownie nie przeżył. Uznałem wtedy, że interesuje mnie tylko i wyłącznie miłość, bo każdy kompromis, typu „jakoś to będzie”, to zalażek śmiertelnej choroby, która będzie toczyła związek, doprowadzając go wcześniej niż później do śmierci.
Nadal uważam jedno: żadnych eksperymentów na żywym człowieku, tym bardziej zabaw czyimś kosztem (jak mówiłaś wyżej), tylko dążenie do poznania, aby się przekonać, czy to jest ta właściwa osoba. Bo jeśli to nie jest miłość, która pozwoli kiedyś przetrwać wszystkie burze, pokonać najcięższe próby, to – przynajmniej dla mnie – taki związek nie ma sensu. Mnie już to nie interesuje. Szkoda nie tylko krzywdzić innych, ale i siebie samego. Tyle w temacie…
Melisandra, Projekt Szczęście, to autorski pomysł fundatorki Fundacji, która występuje pod pseudonimem Melissandra, czyli ta mityczna która służy światłu i wyprowadza innych z cienia. Fundacja jest szczególnym miejscem dla ludzi, którzy po różnych związkach pragną ponownie doświadczyć szczęścia i znaleźć ukochanego i jedynego partnera. Ludzi, którzy, w czasie organizowanych przez Fundację warsztatów, chcą zrozumieć do czego były im potrzebne poprzednie związki, a potrzeba miłości i zrozumienia staje się ich drogą do światła. Warsztaty są miejscem tak dla singli, jak i dla par, które chcą jeszcze zobaczyć czy coś zostało jeszcze z ich miłości i jak tę miłość odnaleźć.
Marcin Michał Wysocki
Urodzony w 1965 roku w Warszawie, absolwent kilku fakultetów na uczelniach krajowych i zagranicznych, doktor nauk humanistycznych UŁ. Był m.in. asystentem oraz tłumaczem Jeffa Goffa i Jacka Wrighta w musicalu Narzeczona rozbójnika (Teatr Popularny). W Teatrze Ateneum asystował takim osobowościom teatru polskiego, jak: Laco Adamik, Krzysztof Zaleski, Wojciech Młynarski czy Janusz Warmiński. Współpracował z TVP w programach: LUZ, Sportowa apteka, Kawa czy herbata?. Był autorem muzyki do programów Mur, Sportowa Apteka oraz nagrał autorską płytę Head. Próbował swych sił w roli speakera w Radio Zet u Andrzeja Wojciechowskiego. Dotąd wydano sześć pozycji jego autorstwa: pracę naukową Wyznaczniki tożsamości etnicznej […]; wyróżnioną monografię żołnierza AK, Michał Wysocki. Wspomnienia z lat 1921–1955; impresję historyczną Remedium na śmierć – historie prawdziwe; relacje kombatantów z okresu Powstania Warszawskiego, A jednak przeżyliśmy. Niezwykłe wspomnienia, powieść obyczajową Baku, Moskwa, Warszawa oraz zbiór historii o poznawaniu się przez internet #Portal randkowy.