O pochodzeniu kobiet i mężczyzn rozwodziły się już najtęższe głowy na świecie. Nie my pierwsi nie ostatni zastanawiamy się, jak wszystko jest gdzieś na górze zorganizowane, że pomimo tego samego pochodzenia, wyglądu i względnie podobnych wartości tak znacząco się od siebie różnimy. Nasze odmienności oprócz tego, że składają nas jak wydrukowany w 3D obraz, dolewają odrobinę zimnej wody do szklanki pełnej wrzątku i są po prostu potrzebne do uzyskania perfekcyjnej masy podkładu pod nadchodzące malowanie, to stają się również szeroką sceną do wystąpień komediowych lub soczystego słowotoku standuperów. Bo ile w nas złości i nieporozumień to jedno, a ile przy tym scen rodem z „Misia” to drugie. Oto ranking 4 przykładów z codziennego życia, z przymrużeniem oka, potwierdzających regułę, że kobiety to z Wenus, kiedy mężczyźni raczej w kierunku Marsa.
1. Kłótnie
No kłócić się to trzeba umieć.
Absolutnym mistrzem w tej kwestii są kobiety, które najprawdopodobniej potrzebują wrażeń za dnia, żeby spokojniej spać w nocy. Z obserwacji własnej wnioskuję, że kłótnia z mężczyzną to pewnego rodzaju trening rozwojowy, uaktywniający narząd mowy, zwiększający zasób słów i dopieszczający techniki myślenia – łamigłówki, roszady zwojów, sudoku, yenga, wyszukiwanie synonimów. W Scrabble nie masz sobie równych? Niech da Ci to do myślenia. Skoro na „Ty mnie nie szanujesz Adam, jestem dla Ciebie nic nieznaczącą książką w bibliotece życia, a moje potrzeby giną w morzu roszczeń. Jak dziurawa łódka z pijanym sternikiem lecę po spienionych falach tej miłości, ale czuje niezaprzeczalnie i bezapelacyjnie, że betonowe buty mamy na nogach naszych relacji…” tak mistrzowsko się wyłącza i po takiej głębokiej analizie po prostu prosi o Magi do zupy, wiesz już, że jak zwykle przesadziłaś z przekazem i czas zejść z panteonu słowotwórstwa, zacząć grać w te same karty. „Adaś – nie wku*wiaj mnie”, i po temacie.
Funkcje aktywizacji mózgu i wstrzemięźliwości fizycznej uruchamia kobieta najszybciej, kiedy w całej swojej historii sprzedawanej pieczołowicie z wprowadzeniem, rozwinięciem i zakończeniem, mężczyzna zatrzymuje się na dość nieistotnym szczególe. Np. kiedy po „Chowaj te buty do szafy, przecież wyjąłeś już wszystkie, nie mam jak przejść z zakupami, nogi idzie połamać u samych pachwin, Adam na Boga!” następuje ekscytujące „A kupiłaś mi pasztet?” nawiązujące nie do istoty przekazu, a do składowej, zakupów, która najpewniej pochodzi z Marsa, kiedy twoje żale definitywnie z Wenus.
2. Wychowanie i opieka nad dziećmi
Jednego nie można panom odebrać. Mają tę magiczną cechę powodującą, że dzieci za nimi szaleją, a na hasło „tata wraca już z pracy” trzęsą się jak osika na wietrze. Ojcowie to maszyny do zabawiania, bezkresy możliwości w wymyślaniu czym zając maluchy. I wszystko istotnie super, nie ma drugiego takiego jak tata plus kosz propozycji rozrywkowych, który ze sobą niesie, ale w połączeniu z przewidująca i raczej ostrożną natura kobiety – matki, może dojść do znanych w historii wymian poglądów i lekkiego skrzenia. „Kochanie, odsuń nasze raczkujące dziecko i jego niepodrasowaną jeszcze życiem twarz od kota, który dziwnie się wygiął w grzbiecie i rzęzi jak stara wiertarka, bo może nie mieć za chwilę oka. Dziecko nie kot, sam rozumiesz” odbija się rykoszetem od pełnego pewności „Nie martw się, nic mu nie zrobi”. Ale przepraszam, bo co? Dał ci to na piśmie? Kot w sensie?
Sama wiem jak jest. Z autopsji, w czasach, kiedy chodziki i jeździki nie były jeszcze narzędziem szatana dla uszczerbku na rozwoju bioder i stawów i dopuszczano ich użycie bez pospolitego ruszenia środowisk fizjoterapeutycznych, mój własny ojciec istotnie rozwiązał kwestię ochrony przed podjeżdżaniem do PRL-owskich, ciężkich jak sto słoni meblościanek i gorących palników kuchenki gazowej, przewiązując stelaż długim sznurem i przyciągając mnie do siebie jak worek ziemniaków. Proste, logiczne rozwiązanie, gdyby nie A: przypalone czoło papierosem, bo nie zauważył kiedy wjechałam mu między nogi, u których podstaw żarzący się kiep i B: rura od ciepłej wody w przedpokoju, o którą podczas jednego z takich przyciągań zahaczyłam kółkiem i wyrżnęłam jak długa.
Przeżyłam? Przeżyłam. Kobiety dla odmiany przewidują, planują, uprawiają logistyczne Rio de Janeiro 2016, nie dopuszczając do siebie wizji zburzonego ładu wszechświata. I tak potrzebę uzupełnienia diety dzieci o warzywa nie rozwiązują kwestią frytek, co zdarza się mężczyznom, a na plażę w Jelitkowie w przeciwieństwie do ojców, którzy przerzucają na karku ręcznik i do przodu, zabierają wór jak w cygańskim taborze, z którego wystają ręczniki w liczbie mnogiej, namioty od słońca, łopatki, wiaderka piłki, słodkie bułki, parasole, napoje, koce, pieluchy, zabawki, coś na przebranie, rower damski typu składak, lewy wahacz do Nissana… rozumiecie. Kobiety muszą mieć plan. Mężczyźni korzystają z jego braku.
3. Orientacja w terenie
Stałe dopytywanie się o miejsce składowania rzeczy codziennego użytku, świadczyć by mogło o krótkim czasie przebywania na jakimś terenie. Co innego, kiedy obszar znany jest wam jak własna kieszeń, a i tak trudno odszukać na nim podstawowe przedmioty. Skrupulatna natura kobiet i ciąg w kierunku perfekcji, sprawia, że nie może się powstrzymać, i na kolejne „Kotek, gdzie są moje skarpety?” (męża), odpowiada najpierw cicho, pod nosem, „w dupie”, żeby finalnie oznajmić „Nie wiem, może spróbuj w lodówce?”. Nawet Dalajlama ma kres swoich możliwości i cierpliwości, prawda?
Panom natomiast trzeba przyznać rację, że ich wenusowe partnerki nie ułatwiają trudnych i tak technik przeżycia, zmieniając trzeci raz w tym miesiącu ustawienie mebli, a idąc za tym rujnują zakorzenioną w głowach męskich mapę lokalizacji przedmiotowej cukier – spodnie – dokumenty. Wracający z nocnych zmian, umęczeni znojami życia mężowie, padają ofiarą pułapek zastawianych przez kreatywne partnerki, i przysiąc bym mogła – delikatnie popłakują w lekkim świetle nocnej kuchennej lampki w poszukiwaniu chleba, kiedy brzuszek buczy już głębokie jęki niezadowolenia, a tam, gdzie standardowo chleb był, mieszkają teraz patelnie. Feng shui musi się zgadzać. Feng shui z wenus oczywiście.
4. Prostota przekazu
Kobiety mają potrzebę budowania zdań nadrzędnie, podrzędnie, podwójnie, potrójnie złożonych, zaprzeczenia zaprzeczeń i potwierdzenia zaprzeczonych potwierdzeń w przeszłości. Wiem, bo sama uskuteczniam ten scenariusz silniejszy od wszystkich postanowień głowy. Dlatego z własną mamą przez telefon rozmawiam godzinami, opisując każdy zapach, kolor wydarzeń, których byłam świadkiem, a kończę dyskusję dopiero w akompaniamencie płaczących ze zmęczenia dwóch krasnali, dających do zrozumienia, że czas do mycia i spania.
Rozmowa z mężczyzną oprócz tego, że niezaprzeczalnie jest bardziej treściwa niż okołomamine historie dnia ocierające się o Elizę Orzeszkową i jej opisy przyrody w „Nad Niemnem”, to mogłaby z powodzeniem zostać nadana sygnałem S.O.S na otwartym morzu, przy pomocy latarki i kocyka, w półtorej sekundy. Dla przykładu na otwierające dyskusję „Jak dzisiaj w pracy?”, dające bezkres możliwości i zadyszkę na samą myśl o rozmiarze gadania, dostaję głębokie w przekazie „Dobrze.”. Tyle w temacie. Ma kobiecie starczyć. Ma się kobieta nie gniewać.
A punktów tych miliony. Wymieniać można by w nieskończoność. Jak świat światem różnice między nami nie zatrą się prawdopodobnie nigdy. Nasze umysły są zbudowane z dwóch różnych podstaw a na dachy kładą dwa, zupełnie inne wykończenia. Mimo tak widocznych przeciwieństw staramy się budować moce mosty i przeskakiwać nasze rzeki sprawniej, niż gdyby dane było przeprawiać się wpław. Kobiety z Wenus i mężczyźni z Marsa w swojej naturze mimo wszystko świetnie się uzupełniają. Tylko od nas zależy, czy w takich różnicach chcemy trwać, czy szukamy dla siebie innego okazu. Nie zapominajmy jednak, że nowy wcale nie znaczy lepszy. Kochajcie się ptaszeczki!