Uważaj, to może być dla ciebie zaskoczeniem – nikt, absolutnie nikt, nawet twój partner, nie musi nic dla ciebie robić. Ewentualnie może chcieć pomóc, zrobić niespodziankę, zostać z dziećmi, posprzątać. Co więcej, ty również nie masz obowiązku robienia czegoś dla kogoś. Wiesz, jak brzmią dwa magiczne słowa, dzięki którym chce się nam wszystkim robić coś dla innych? „Dziękuję ci”.
W każdym związku nadchodzi moment, w którym przestajemy odczuwać wdzięczność, a zaczynamy po prostu oczekiwać. Bo on powinien pomagać, powinien zapewniać o swojej miłości, powinien z radosnym uśmiechem sprzątać, zmywać i zabawiać dzieci. Powinien po prostu sprawiać, żeby życie było dla ciebie nieco łatwiejsze. Może i powinien, ale czy o to tak naprawdę chodzi? Czy powinno to działać dopiero wtedy, gdy zaczynasz wylewać żale?
Przypomnij sobie, ile razy ostatnio powiedziałaś: „Dziękuję ci, że odebrałeś dzieci z zajęć/sprzątnąłeś ze stołu/zrobiłeś zakupy? Albo wtedy, gdy wstawił kubek do zlewu, chociaż ma w zwyczaju zostawiać go na ławie? Zapewne ani razu, prawda? Ale nie zabrakłoby ci języka, gdyby tego wszystkiego nie zrobił. Oj, już ty byś wiedziała, co mu wtedy powiedzieć. A ile razy ostatnio on okazał ci wdzięczność za to wszystko, co robisz dla niego, dla rodziny? Wynik pewnie będzie podobny. Oczywiście, bo wszystko działa w dwie strony.
Wszyscy lubimy, gdy nasze wysiłki są doceniane. Pracy dostajemy pensję. Dlaczego w domu nie mielibyśmy słyszeć zwykłego „dziękuję ci”? Nawet jeśli sama nigdy nie usłyszałaś tych słów od partnera i ciągle masz o to żal, pierwsza wyłam się z tego schematu. Zacznij dziękować – byle szczerze. Zobaczysz, jak wiele to zmieni w waszej relacji i jak szybko ty sama zaczniesz być doceniana.
Na podstawie: Your Tango