Go to content

Nina Czarnecka: życie jest zbyt krótkie, by czekać na ulubioną porę roku!

Nina Czarnecka, fot. Maia Sobczak

Kiedyś w marcu była prawdziwa zima ze śniegiem, a teraz mamy listopad w środku marca. Przyznam, że trzy miesiące po nowym roku, to jest mój najgorszy czas. Jest wilgotno, zmienna pogoda, raz słońce, raz śnieg, raz deszcz. Moja Kapha nie nie lubi tego – mówi Nina Czarnecka, autorka bloga Blimsien, na którym gromadzi treści związane z ajurwedą, urodą, psychologią i duchowością. Właśnie ukazała się jej książka „Rześko, czyli Najbardziej zmysłowy poradnik „osiędbania”. Nam Nina opowiada o tym, jak dbać o siebie, korzystając z ajurwedy. Teraz, na wiosnę!

Kiedy zainteresowałaś się ajurwedą?

Kilka lat temu trafiłam na konsultację ajurwedyjską, przypadkiem. Bardzo się ucieszyłam, kiedy dostałam swoją diagnozę, bo wtedy wszystko złożyło się w logiczną i spójną całość. Nastąpił moment „Eureka!”. Nagle ktoś mi wyjaśnił, dlaczego funkcjonuję w określony sposób w świecie. Poczułam, że mogę zarządzać tymi predyspozycjami, z którymi przyszłam na świat, choć nie mogę ich całkowicie zmienić.

To jest właśnie cudowne w ajurwedzie. Bo my kobiety zachodu, choć mamy tendencję do tycia, próbujemy na siłę odchudzić się do rozmiaru XS. Ajurweda uczy akceptacji?

Ajurweda uczy to akceptować, ale też podpowiada, jak rozsądnie żyć ze skłonnością właśnie np. do tycia. Kiedy dostałam swój opis, poczułam, że nie jestem nieudana, wszystko ma swoje uzasadnienie. Poczułam, że mogę podejść do własnych trudności z łagodnością. Zaakceptowałam swoje predyspozycje i niedoskonałości, zaczęłam uczyć się je równoważyć. Okazało się, że to równoważenie polega na robieniu zupełnie innych rzeczy niż te, które przychodzą mi naturalnie łatwo.

Którą doszą jesteś?

Vata-Pitta, ale mam też sporo Kaphy w ciele, więc się śmieję, że żadne przeboje ajurwedyjskie nie zostały mi oszczędzone, bym mogła tego doświadczyć i nieść to doświadczenie ludziom.

Na czym polega równoważenie swoich dosz?

Na przykład moja Vata sprawia, że jestem kreatywna, komunikatywna, pomysłowa i potrafię myśleć bardzo nieszablonowo.

Z drugiej strony mogę na fali entuzjazmu wiele obiecać, bo tu i teraz wydaje się to ekscytujące. Ale jak ekscytacja opada, okazuje się, że obiecałam wszystkim wszystko i nie ma opcji, żeby jeden człowiek mógł to wykonać w 24 godziny. Dziś poodchodzę do tej mojej cechy z większą świadomością i potrafię nią zarządzać. Wiem, że potrzebuję rytmu w swoim życiu. Zanim powiem „tak” albo „nie”, muszę ochłonąć, żeby nie przecenić swoich możliwości i nie zawodzić ludzi. Okazało się, że to równoważenie polega na robieniu zupełnie innych rzeczy niż te, które przychodzą mi naturalnie łatwo. Ajurweda dała mi więc dużą dozę samoświadomości i łagodności, ale takiej niezwalniającej z odpowiedzialności.

Jak to robisz?

Jak piję kawę, to nie na pusty żołądek, tylko po śniadaniu, około godz. 10.00. Kiedy udzielam ci wywiadu o godzinie 20.00 w piątek, to wiem, że teraz mam gorący czas promocji mojej nowej książki. Ale za tydzień czy dwa, zorganizuję sobie czas wolny na odpoczynek. Bo gdybym na tych wysokich obrotach funkcjonowała non stop, straciłabym siły. Nie miałabym już z czego czerpać.

Napisałaś książkę „Rześko”, czyli zmysłowy poradnik osiędbania — jak go nazwałaś. Powiedz, jak czujesz się na przedwiośniu?

Kiedyś w marcu była prawdziwa zima ze śniegiem, a teraz mamy jakby listopad w środku marca. Przyznam szczerze, że trzy miesiące po nowym roku to jest mój najgorszy czas. Jest wilgotno, zmienna pogoda, raz słońce, raz śnieg, raz deszcz. Moja Kapha nie lubi tego.

Co możemy zrobić dla siebie, żeby się wzmocnić na przednówku?

Ajurweda nie mam jednej rady dla każdego. Pitta na przykład nie lubi wiosny i lata. Kiedyś nie mogłam tego zrozumieć, bo przecież wtedy jest zielono i ciepło. Nawet jeśli pracujemy, to wychodzimy już w maju do knajpek z ogródkami na zewnątrz albo idziemy na spacer po pracy, bo później robi się ciemno. Zawsze wydawało mi się, że im jest więcej życia w życiu, tym bardziej świat powinien wszystkich zachwycać. Pitta jednak nie lubi mocnego słońca. Dlatego teraz, nawet do późnego maja, będzie się cieszyć. Katusze zacznie przeżywać w lipcu i sierpniu, kiedy powietrze stanie się gorące. Wtedy będzie się wkurzać, pocić i osłaniać swoją delikatną skórę i oczy przed jaskrawym słońcem. To są takie osoby, które czekają na jesień i zimę, bo wtedy są w stanie się skupić.

Kaphy przeciwnie, już od marca albo może od stycznia czekają niecierpliwie na to słońce i ciepełko.

Mam wrażenie, że mówisz teraz o mnie. Czuję się przemęczona i łapię różne infekcje. Sporo utyłam podczas zimy, bo nie miałam czasu o siebie zadbać. Mam też nerwy na postronku i znacznie obniżony nastrój…

Zacznijmy od tego, że na wiosnę większości z nas zmienia się apetyt, łakniemy lżejszych świeższych pokarmów. Niektórzy już przebierają nogami, by jeść świeże ogórki, rzodkiewki, pomidory. Jednak jeśli zimą nie byłaś w stanie pomieścić w sobie emocji i uwolnić ich naturalnie, to one weszły w twoje ciało, co przełożyło się na tkankę tłuszczową. Ajurweda mówi, że kiedy intuicyjnie na wiosnę zmieniamy dietę na lżejszą i zaczynamy chudnąć, „nieprzerobione emocje” trafiają z powrotem do naszego „obiegu”. Stąd może pojawiać się w tobie teraz złość albo smutek. Poza tym pewnie czujesz, że zaczynasz mieć jakby… ruch do życia. Chcesz biegać po słońcu, jeszcze nie do końca możesz, nie masz ku temu sił.

A jak się czują teraz Vaty?

Ci, którzy zbierają mało tłuszczu w zimę, czują się na przednówku lepiej, bo pewne procesy fizjologiczne w ich ciałach przebiegają teraz łagodniej. Vaty na wiosnę odczuwają trochę ulgi, bo robi się cieplej, a wilgoć im za bardzo nie przeszkadza. Może im natomiast przeszkadzać zmienność pogodowa. Lato przechodzące w jesień nie jest tak zmienne, jak zima przechodząca w wiosnę. Dlatego Vaty powinny zadbać teraz o swój rytm dnia, żeby mieć w nim bardzo powtarzalne elementy. To pomoże im zminimalizować np. migreny, bóle i zawroty głowy.

Przyznam, że na przednówku mam ochotę w weekendy tylko leniuchować i spać. To dobra droga do nabrania energii?

Nie do końca. Jako Kapha powinnaś ruszyć swoje ciało, choćby iść na spacer, trochę poćwiczyć. Ale jak cię słucham, to odnoszę wrażenie, że nie jesteś czystą Kaphą. Ajurwedy nie można traktować jak horoskopu. Zazwyczaj każdy z nas łączy w sobie aspekty różnych dosz. Mam wrażenie, że ty masz inną doszę dominującą w ciele, a inną w umyśle. Ponieważ masz dużo wyzwań mentalnych w pracy, idę o zakład, że masz dużo Vaty w umyśle, a ona potrzebuje czasem biernego odpoczynku, krótkich drzemek w ciągu dnia, by się zregenerować.

Zaś, zmęczona i ociężała po zimie, Kapha na wiosnę potrzebuje światła słonecznego. Jak tylko się obudzisz, warto byś poszła na spacer. Nie zakładaj okularów przeciwsłonecznych, żeby organizm dostał sygnał „jest dzień, teraz działamy”. Warto poruszyć ciałem, uprawiać sport, tańczyć do kilku piosnek rano po przebudzeniu, żeby poprawić krążenie, żeby limfa, zastana od siedzenia pod ciepłym kocykiem, mogła się „poruszyć”. Dlatego też na wiosnę zalecam robienie masażu za pomocą szczotkowania ciała na sucho lub pod prysznicem. Nasz układ limfatyczny nie ma swojej pompy, w przeciwieństwie do krwionośnego, który ma serce. To my sami musimy przepchać tę limfę albo za pomocą ruchu naszych mięśni, albo jakiegoś narzędzia (np. bańki chińskiej czy głasza).

fot. Maia Sobczak

Powiedziałaś, że nie możemy ajurwedy traktować jak horoskopu ani wróżby. Czy wytłumaczysz dokładniej, dlaczego jeden człowiek zazwyczaj łączy aspekty różnych dosz w sobie?

Wszyscy jesteśmy typami mieszanymi, posiadamy dosze w różnych proporcjach. Co ciekawe, w zależności od naszego stylu życia możemy zmieniać w sobie te proporcje. Jeśli „przebimbamy” zimę pod kocem z sernikiem i bigosem, możemy śmiało przyjąć, że podniesie się nam poziom Kaphy. Możemy też przyjąć, że jeżeli na zewnątrz jest zimno, mokro, wilgotno, co też jest atrybutem Kaphy, wszyscy doświadczamy tej siły. Niezależnie jaką doszą jesteśmy.

Kapha nie kojarzy mi się dobrze: dla mnie to ociężała po zimie, szeroka w biodrach kobieta…

Wszyscy są przerażeni, jak dowiadują się, że to jest ich dominująca dosza. Myślą: cellulit, gruba, mucha w smole. Ale nie myślą o tym, że Kapha to zazwyczaj: piękne, gęste włosy, mocne zęby i paznokcie. W dodatku serdeczność, cierpliwość, wytrwałość, stabilność emocjonalna.

Czy odkąd żyjesz blisko ajurwedy, lepiej się czujesz?

Zdecydowanie. Ja nigdy nie stawiam ajurwedy w kontrze do medycyny zachodniej. Bo jeśli kogoś boli ząb, czy boli go zwichnięta kostka, to trzeba działać interwencyjnie. Natomiast ajurwedę uwielbiam w kontekście zapobiegania i profilaktyki. Pokochałam ją za to, że odpowiada na pytania, na które długo nie znajdowałam odpowiedzi. Ajurweda dużo wcześniej zauważa niektóre dolegliwości. W medycynie zachodniej często jest tak, że lekarz widzi już jakieś symptomy niepokojące, ale one jeszcze nie mają jednostki chorobowej i dlatego nie znajduje protokołu, w jaki leczyć pacjenta. W ajurwedzie chorobę można wyłapać dużo wcześniej, patrząc na przykład na język, skórę, zmarszczki, puls, oczy, paznokcie i samopoczucie człowieka.

Dla mnie fascynujące jest to, że ajurwedą da się opowiedzieć różne wyzwania współczesności, o których Hindusi 5000 lat temu w ogóle nie widzieli. Nie mieli pojęcia np. o WiFi, metrze i samolotach. A jednak ich medycyna nadal działa i my możemy patrzeć tą optyką na nasze zdrowie i samopoczucie dzisiaj.

Jak zgłębiać ajurwedę, by nie zabrnąć w ślepy zaułek?

Warto iść na konsultację do specjalisty od ajurwedy. Jeśli zrobimy sobie test z Internetu, możemy nie zrozumieć, na czym dokładnie polega nasz „tym mieszanych dosz” i co możemy z tym zrobić. Warto też dobrać sobie takiego konsultanta, którego polubimy. Bo jeśli np. lubimy, by ktoś był dla nas delikatny, to instynktownie nie spodoba nam się konsultant, który ma w sobie dużo Pitty i jest kategoryczny i oszczędny w słowach. Tu warto korzystać ze swojej intuicji.

Możemy też przeczytać twoją książkę…

Starałam się ją pisać tak, że nawet jeśli nie wiesz, którą doszą jesteś, będziesz w stanie zaobserwować, jak się czujesz, kiedy zjesz arbuza, a jak, kiedy – lekką zupę jarzynową. Uważam, że każdy z nas jest ekspertem od siebie. Konsultant nas widzi raz do roku, czasem częściej. On nie zdejmie z nas odpowiedzialności. Tylko ty możesz zadecydować, czy jutro wybierzesz drzemkę, czy pójdziesz na spacer.