Go to content

„Boli k***wsko, nic nie pomaga. Atakuje, włazi, gdzie jej wygodnie. I nie chce wyjść”

fot. Oleg Ivanov/Unsplash

Dziewczyny cierpią katusze, mdleją, mają wyjęte po kilka dni w miesiącu i słyszą, że „taka ich uroda”, „musi boleć”. Endometrioza boli. Boli kurewsko. I nic nie pomaga. Żadne tabletki, masaże, kąpiele. Endo jest podstępna, atakuje jak popadnie. Jajniki, jelita, wątrobę, płuca. Włazi gdzie jej wygodnie. I nie chce wyjść. Endodziewczyny nie mogą zajść w ciążę, mają trudności z donoszeniem. Cierpią okrutnie. I fizycznie i psychicznie. I żadne słowa pocieszenia nie pomogą. Trudno jest być kobietą. Trudno funkcjonować, gdy ból jest tak silny, że ledwo się oddycha.

Ania, lat 39

Przyszedł nocą. Był tak silny, że zwinięta w kłębek nie była w stanie krzyknąć. Otulił mnie, obezwładnił, a ja leżałam nieruchomo. Czasem tylko kwiliłam. On mi nie opuszczał. Co jakiś czas luzował objęcie, bym mogła złapać oddech, a po chwili obejmował mnie tak mocno, że brakował mi tchu. Byłam bezbronna, bezwładna i szalenie samotna w starciu z nim. Z bólem tak silnym, że marzy się jakiejkolwiek metodzie usunięcia go, nawet jeśli byłaby to śmierć.

Tak wyglądało kilkadziesiąt godzin mojego życia. W nocy ból był tak przeszywający, że nie byłam w stanie zrobić nic. W dzień nieco zelżał, do lekarza szłam zgięta w pół. Nigdy nic tak mnie nie bolało. Diagnoza? Najprawdopodobniej wyrostek. Zażądałam badania USG na cito, pobrano krew. Byłam pewna, że za chwilę wyląduję na stole operacyjnym. To nie wyrostek. To była torbiel, żeby było śmieszniej o jakże wdzięcznej nazwie – czekoladowa. Spora, do usunięcia, bo wchłonąć raczej by się nie dała. Słowa lekarza? – Ma pani endometriozę.

Dla mnie szok! Ale jak, skoro wszystko u mnie działa jak w zegarku, jestem mamą i nigdy nie miałam ani bolesnych ani obfitych miesiączek?
– Niech się Pani cieszy – usłyszałam, dostając skierowanie na operację. U mnie poszło szybko. Zabieg w ciągu kilku tygodni. Ból nie powrócił. Badam się regularnie. Ponownie torbiel jest, ale póki co do obserwacji. Zoperowano mnie dwa lata temu. Myślałam, że po laparoskopii będę fikać jak kozica, a mnie dosłownie ścięło. Przez dwa tygodnie chodziłam zgięta w tempie ślimaka. Po miesiącu na szczęście już wsiadłam na rower. Funkcjonuję bez bólu, miesiączka nie utrudnia mi życia, ale…

Dziewczyny cierpią katusze, mdleją, mają wyjęte po kilka dni w miesiącu i słyszą, że „taka ich uroda”, „musi boleć”. Endometrioza boli. Boli kurewsko (tak wiem, mocne słowo, ono zawiera w sobie i bezmiar bólu cierpiącej i jej złość). I nic nie pomaga. Żadne tabletki,  masaże, kąpiele. Endo jest podstępna, atakuje jak popadnie. Jajniki, jelita, wątrobę, płuca. Włazi gdzie jej wygodnie. I nie chce wyjść. To nowotwór, który panoszy się w ciele i wciąż jest niezbadany. Wycięcie torbieli nie gwarantuje, że nowe się nie pojawią. Endodziewczyny nie mogą zajść w ciążę, mają trudności z donoszeniem. Cierpią okrutnie. I fizycznie i psychicznie. I żadne słowa pocieszenia nie pomogą. Trudno jest być kobietą. Trudno funkcjonować, gdy ból jest tak silny, że ledwo się oddycha.

Agnieszka, lat 28

Zawsze bolało. Od pierwszego razu. Zwijałam się z bólu, mama dawała mi jakiś proszek przeciwbólowy i kazała się nie przejmować. – Taka twoja uroda – powtarzała w kółko, a ja patrzyłam się na nią z niedowierzaniem. Jak coś, co czyni mnie zgiętą w pół, z grymasem na twarzy może czynić mnie urodziwą? Co miesiąc koszmar, kilka dni wyjętych z życia. Wymioty, biegunki i miesiączki tak obfite, że wiecznie miałam anemię. I do tego ten ból. Masz rację, kurewski. A najbardziej bolał brak zrozumienia. Mama dopiero po jakimś czasie mi uwierzyła. Wcześniej myślała, że migam się od szkoły. Potem brała wolne z pracy i była przy mnie, gdy leżałam zwinięta w kłębek. Zasłaniała mi zasłony w pokoju, w kółko nagrzewała termofor, robiła gorące kąpiele, które dawały chwile ukojenia. To ona znalazła tego ginekologa, który nie zbył mnie utartą formułką, że miesiączka musi boleć. To on nazwał ten ból, to wtedy poznałam moją „przyjaciółkę”, z którą spędzam w czułych objęciach kilka dni w miesiącu. Tabletki antykoncepcyjne nie zdały u mnie egzaminu i nie uśmierzają bólu.

Miałam już trzy laparoskopie, torbiele robią się na jajnikach, macica już jest zajęta przez endo. Wątroba też i jelita. O ciąży nie myślę. Nie mam nawet chłopaka. Wszyscy traktowali mnie jak hipochondryczkę, nie rozumieli bólu. Myśleli, że wymyślam, że chcę być w centrum
uwagi, a ja po prostu cierpiałam. Póki co walczę o komfortowe życie. Może zdecyduję się na hormony, które wprowadzą mnie w sztuczną menopauzę. Mimo że nie mam trzydziestu lat jestem coraz bardziej zdeterminowana, by to zrobić. Niewykluczone, że będę chciała też po
prostu wszystko usunąć, ale nie wiem czy jakiś lekarz się podejmie skoro nie rodziłam. Dużo zniosę, by wydostać się z objęć endometriozy.

 

Joanna, lat 33

Endometrioza uaktywniła się u mnie po drugiej ciąży. Zawsze miałam obfite miesiączki. Ból był różny, ale ten endometrialny jest faktycznie kurewski. Prawie nie oddycham, biorę wolne w pracy. Dopiero teraz mam wyrozumiałą szefową, jej córka ma podejrzenie tej choroby, też zwija się z bólu, a ma dopiero siedemnaście lat i niestety dzięki temu ktoś rozumie moje położenie.

Moja endometrioza jest zaawansowana. Urodziłam dzieci, na szczęście dwóch synów, którzy nie będą musieli tak cierpieć. Kobiety naprawdę mają przegwizdane. Moi chłopcy widzieli mnie w malignie, szanują kobiety, nie będą śmiali się z dolegliwości swoich przyszłych partnerek. To jedyne za co jestem wdzięczna tej chorobie. Ja nie chcę już cierpieć. Jestem jeszcze młoda, chcę uśmiechać się każdego dnia, a nie
bać się, że ból zjawi się nieproszony. Nie znoszę gnoja. Zamierzam poddać się operacji usunięcia macicy bez jajników, dodatkowo częściowej resekcji pęcherza i będę miała założone stenty na moczowodach. Nie mam stuprocentowej gwarancji, że po odbytej operacji to świństwo nie wróci, mimo chwycę się każdej możliwości, by żyć normalnie.

Beata, lat 38

Moim szczęściem w tym całym nieszczęściu jest to, że pierwsza miesiączka przyszła dopiero, gdy kończyłam ósmą klasę. Jak ja się cieszyłam, że już wiem, o co chodzi. Kobiecość jednak nie była dla mnie łaskawa – na początku obfite krwawienia i po jakimś roku zaczął się hardcore. Koszmarny ból, mdłości, omdlenia… i nikt mi nie wierzył! Przeszłam naprawdę wiele. Wiele bólu, pobytów w szpitalu, upokorzenia i trudnych sytuacji, które nie powinny mieć miejsca. To cud, że jestem mamą!

Przewinęłam się przez gabinety wielu różnych lekarzy, straciłam dużo pieniędzy i zdrowia psychicznego. Po drodze miałam laparoskopię w małym powiatowym miasteczku, która oprócz bólu i traumy nic mi nie dała. Niezliczoną ilość „stanów zapalnych”, które były leczone między innymi w czasie pobytów w szpitalach, cesarskie cięcia, histeroskopie, usuwane polipy z szyjki. Przez te wszystkie lata nigdy nie miałam dobrego wyniku cytologii, zawsze przewlekły stan zapalny, który trzeba było leczyć.

Ostatnie lata z miesiąca na miesiąc pojawia się coraz większy ból. Tak masz rację,  kurewski. Wiele czasu upłynęło zanim trafiłam na TEGO lekarza, który mi uwierzył, choć na moim USG niewiele było widać. Ze względu na to, że choruję na inne choroby i wydałam dużo pieniędzy na lekarzy innych specjalności nie zrobiłam polecanego rezonansu pod kątem endo. Jednak moja desperacja sięgnęła zenitu i prosiłam mojego lekarza o radykalną operację. Nie był taki chętny skoro obraz jamy brzusznej nie był tragiczny. Ból jednak był tak koszmarny, że nie byłam w stanie robić nic. Milion razy myślałam, że mam jakieś urojenia, że może mi się wydaje, że może tak naprawdę nic mnie nie boli. Na całe moje szczęście doktor zawsze rozwiewał moje wątpliwości i mówił, że to nie są żadne urojenia, że jeśli mnie boli to znaczy, że jest tego jakiś powód. I był.

Moja operacja okazała się totalnym zaskoczeniem dla lekarzy. Po włożeniu kamery do brzucha, kiedy doktor powinien zobaczyć narządy rodne nie widział nic oprócz litych zrostów. Musiał się mocno napracować, żeby dotrzeć do macicy, jajników i całej reszty. Później następna niespodzianka. W jednym ze zrostów zrobił się „zbiorniczek wypełniony krwią”. Najprawdopodobniej co miesiąc skąpy okres na zewnątrz, a w środku krwawienie wewnętrzne. Macica, jajniki, pęcherz, wszystko zrośnięte w jedną całość. Jajniki usiane w ogniskach endometriozy.
Lekarze mówili, że moją operację mogą porównać do ciężkiej operacji onkologicznej, że na sali operacyjnej byli w szoku i na własne oczy zobaczyli, dlaczego tak bardzo bolało.

A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że mój psychiatra, który zna mnie od  bardzo dawna czekał razem ze mną wiele lat na potwierdzenie, że choruję na endometriozę. To nie były urojenia, fochy, niski próg bólu. To były realne tortury. Nie wiem co będzie dalej, wiem jednak, że nic mi się nie wydawało, że to ta cholerna endometrioza, choroba tak namieszała w moim życiu i wiem, że trzeba o tym mówić, bo to nie jest taka nasza uroda.