Go to content

„Chcesz coś osiągnąć? Tylko ty możesz sobie w tym przeszkodzić. Ja wygrałam”

Fot. Unsplash/Jean Gerber / CCO

Najtrudniej walczy się z najsilniejszym, czyli z samym sobą. Tu nie może być mowy o porażce, tu TRZEBA zwyciężyć, bo porażka oznacza dno.

Toczę taką walkę już od dobrych trzydziestu lat. Powiedziałam „trzydziestu” ? I niech tak zostanie 😉 pierwsze lata dzieciństwa się nie liczą, to beztroska, zabawa, nieświadomość, brak odpowiedzialności i kłopotów…. szkoda tylko, że tak krótko trwa. Kolejne lata wprowadzają stopniowo takie pojęcia jak – wymagania, presja, odpowiedzialność, konsekwencje, systematyczność – brrr szczególnie to ostatnie przyprawia mnie o ból głowy, powoduje mdłości i jest podstawą do konfliktów w rodzinie.

Przychodzi jednak taki moment w którym stajesz przed lustrem i na serio zaczynasz rozumieć jak wiele w życiu zależy TYLKO od Ciebie samej

jak często zasłaniasz się głupimi wymówkami, jak nieustannie starasz się usprawiedliwiać. Przed kim? Przed sobą? Nie da się!

Jesteś swoim najlepszym przyjacielem, a jednocześnie największym krytykiem, najsurowszym sędzią. To jest dobre. Jeśli sama przed sobą przyznasz się, czego chcesz, co lubisz, co chcesz osiągnąć to w sumie realnie odpowiedz sobie na pytanie – KTO może Ci w tym przeszkodzić ? Otóż nikt! Ta świadomość jest fantastyczna, bardzo oczyszcza, pomaga, pcha do przodu, do działania. Eksperyment przeprowadziłam na moim największym wrogu i sojuszniku zarazem – na sobie.

13140984_1026765170693375_382900607_n

Często miewam tzw. słomiany zapał a że ogólnie dużo mówię to czasami też dużo obiecuję, gorzej z realizacją. Natura doposażyła mnie więc w „przekorę”, to bardzo dobra cecha, im bardziej ktoś we mnie wątpi tym bardziej ja WIEM, że dam radę. Tym sposobem z reguły zawsze „daję radę” haha!

Jakiś miesiąc temu, na babskiej imprezie powiedziałam takim delikatnym „mimo chodem”, że …. Pobiegnę w jednym z warszawskich biegów

Hm… kocham te baby miłością wielką i wiem, że one mnie też, odebrałam gratulacje za pomysł i zapewnienia o kciukach, ale jestem pewna, że większość, przynajmniej przez ułamek sekundy, pomyślała „jasne Syl…. Fajnie by było ale…. No zobaczymy”

Tak – mam nadwagę, Tak – od ponad 5 lat obiecuję, że schudnę. Tak – nie potrafię odstawić wina hahaha, Tak – jestem niekonsekwentna ale do cholery, jestem też ambitna!

Przygotowania nie należały do przyjemnych i łatwych, ponieważ oczywiście brakowało mi konsekwencji 😉 a to deszcz, a to zmęczenie,  a to brak czasu….

W godzinie ZERO stanęłam jednak na linii startu. Różne były etapy tego biegu i na serio bardzo różny wachlarz przekleństw przychodził mi do głowy 😀 to zadziwiające jak intensywnie, o jak wielu kwestiach można myśleć, męcząc się jednocześnie fizycznie do granic własnej wytrzymałości….

Kiedy w pewnym momencie siadł mi w telefonie internet i nie mogłam już słuchać muzy (co jednak bardzo w bieganiu pomaga!) pomyślałam przez moment – a na jaką cholerę mi to!? Ok, spróbowałam, nie dałam rady, żaden wstyd przecież! Kątem oka widziałam nawet jedną dziewczynę, która odpuściła, nie udało jej się…. trudno. I wtedy, wśród kibiców stojących wzdłuż trasy zobaczyłam Panią siedzącą na wózku z wielkim napisem na kawałku kartonu „ JESTEŚCIE WIELCY” .

Jak myślicie ile ona by dała, żeby być na moim miejscu? Ile by poświęciła, żeby teraz, zamiast siedzieć i kibicować, biec, ociekać potem, walczyć z własnym oddechem, mięśniami, ciałem….? Myślę, że oddałaby za to wszystko. A ja nie musiałam oddawać niczego. Musiałam tylko dobiec do tej cholernej mety i udowodnić sama sobie, że potrafię, że dam radę, że to zależy tylko ode mnie!

13148098_1026765184026707_704377379_o

Zrobiłam to. Tamtego dnia zdobyłam swój pierwszy, prywatny everest

Wygrałam ze sobą i z tego dumna jestem najbardziej.

Chcę podziękować tej Pani, której pewnie nigdy już nie spotkam. I mojej kochanej przyjaciółce, która specjalnie tu przyjechała, żeby ze mną biec a potem jeszcze dzielnie na mnie na trasie czekała i doprawdy pobiła tym chyba swój rekord czasowy, taka życiówka na opak hahaha. Dziękuję!

Największym potworem jesteśmy same dla siebie i czasami warto go oswoić 😉