Znam twój strach. Nie, to nie strach. To panika. Już wiesz, że chcesz odejść od tego człowieka, ale cholernie boisz się, że zrobi to, co obiecał, że odbierze ci dzieci. A może już się wyprowadziłaś, a teraz z pomocą prawników walczycie o dzieci? Kochana, to minie. Ja to przeżyłam, przeżyły to także moje koleżanki. To krowy, które dużo muczą, ale mało mleka dają. Dziś szaleją i rzucają nam się do gardeł. Walczą o dzieci, by już za chwilę mieć je gdzieś. Posłuchaj mnie. Ja ci powiem, jak to działa.
Doskonale pamiętam moją rozmowę z prawnikiem sprzed 4 lat. Mówił mi: „Niech się pani nie przejmuje, oni wszyscy tak walczą, a potem, jak poczują smak samotnego rodzicielstwa, jak zaczynają żyć swoim życiem, dzieci zaczynają im przeszkadzać”. Nie wierzyłam w to. Wciąż w tyle głowy słyszałam jego słowa. Że on chce jak najwięcej czasu spędzać z dzieckiem. Że żąda opieki naprzemiennej. Że miesiąc wakacji i tydzień ferii. Że co drugie święta u niego. Że obowiązkowe spotkanie w urodziny. Że nie pozwoli mi odebrać sobie dziecka i zerwać tej więzi. Mój były mąż przynajmniej gadał tak, jakby faktycznie mu na tej relacji z dzieckiem zależało.
Ale wiem, że są faceci, którzy chcą zrobić swoim partnerkom na złość. Wiedzą, jak ważne są dla nas dzieci, więc próbują nam je odebrać, nastawić przeciwko. Zadać najgorszy cios z możliwych – oddzielić dzieci od matek. Pocieszę cię, że tym jednostkom jeszcze szybciej przechodzi ten zapał. Rezygnują przy pierwszej lepszej, napotkanej przeszkodzie. Bo w gruncie rzeczy faceci są słabi. A rozpad rodziny oznacza dla nich nową, ciekawą perspektywę. Nie zdążysz mrugnąć, a on już zacznie korzystać z życia. A dzieci z poprzedniego związku? Wcześniej czy później staną się zbędnym balastem.
Tak stało się choćby u mnie, choć Pan Tata tak się zarzekał, że ojcostwo jest dla niego wszystkim. Może i przez rok tak było. Potem w jego życiu pojawiła się ona. Panna Bez Dzieci.
Panna Bez Dzieci akceptuje dzieci swojego nowego partnera tylko na początku. Robi to, żeby się przypodobać. W końcu wie, że bachora nie da się z życiorysu wymazać. Będzie miła i uprzejma, nigdy nie zajęczy, że „znowu dała ci ją na weekend?”. Takie jazdy zaczną się, gdy już poczuje się pewna. Ty nie będziesz o tym wiedziała, chyba że dziecko usłyszy i ci powtórzy. Zaczniesz jednak zauważać pewne zmiany. Najpierw będą subtelne.
Kiedy dokładnie przestrzegał terminów kontaktu. Pisał SMS-y z pytaniem, jak się czuje dziecko. Robił awantury, jeśli nie poinformowałaś go o zebraniu w przedszkolu lub prosisz go o zmianę godziny przyjazdu po dziecko. Później dostajesz zdawkowe „Ok”. On zaczyna dostrzegać plusy rodzicielstwa z doskoku. Jest ojcem, więc się spełnił. Wystarczy mu bycie Świętym Mikołajem, który raz na jakiś czas weźmie do siebie, zabierze do kina, pozwoli jeść słodycze cały dzień i jeszcze kupi wymarzoną zabawkę.
Rozpieszczanie jest fajne. Bycie Dobrym Policjantem też. Same plusy. Nie musi mazać się w tym całym rodzicielskim gównie, jakim jest WYCHOWYWANIE. To nie on jest z dzieckiem całe dnie. Nie on wpaja zasady, uczy wiązać buty, jeść nożem i widelcem. Nie on wprowadza dyscyplinę, nie on odmawia kupna kolejnego batonika i nie on wymaga ścielenia łóżka. Jaka to wygodna – niby twoje dziecko, a jednak już odchowane. Takie grzeczne, ładne, z dobrymi manierami. I wierszyk umie opowiedzieć i kolędę zaśpiewać. Na cholerę mu te wszystkie inne, rodzicielskie troski?
Nadejdzie taki moment, w którym zda sobie z tego wszystkiego sprawę i zacznie z tego czerpać. Sprawę ułatwi mu Panna Bez Dzieci, bo pokaże mu, jak fajnie mogą spędzać czas dorośli ludzie, gdy są sami. Jeśli do tego dojdzie zazdrość o ciebie („Znowu zabierasz dzieci, bo cię o to poprosiła? Przecież mamy plany! Stawiasz mnie na drugim miejscu?”), Pan Tata szybko się zawinie.
Faceci są przewidywalni i właśnie to sprawia, że są tak żałośni. Te ich groźby i straszenie. Te obietnice, te zapewnienia. Gdybym te 4 lata temu wiedziała to, co wiem teraz, przeszłaby przez cały ten rozwód ze spokojem. Nie zamartwiałabym się po nocach, nie płakała w poduszkę i nie obgryzała paznokci do krwi przed każdym spotkaniem z prawnikiem.
Nie. Nie.
Wtedy powiedziałabym z uśmiechem: „Dobrze, kochanieńki, jak sobie życzysz! Wszystkie weekendy? Nie ma problemu! Święta? Nie ma problemu! Mam cię informować telefonicznie o każdym kaszelku? Masz załatwione! Chcesz być na wszystkich urodzinach, przedstawieniach, wizytach lekarskich, badaniach i bilansach? Zgoda!”.
Kobieto! Bierz wszystko, co proponuje. Zobaczysz, jeszcze będziesz się z niego śmiać. Wcześniej czy później on sam się z tego układu wymiksuje. Przestań ryczeć i bać się, że już zawsze będziesz czuła na plecach jego oddech.
On stanie się Panem Nieistotnym szybciej niż myślisz.