Gdy słyszę to powiedzenie przypomina mi się pewna historyjka, którą przeczytałam kiedyś, a która wyryła mi się w pamięci tak bardzo, że została ze mną po dziś dzień.
Pewien chłop miał cudowną klacz. Koń budził podziw wśród wszystkich mieszkańców wsi. Lecz pewnego dnia klacz uciekła.
Ludzie żałowali chłopa mówiąc „co za nieszczęście!”. Chłop odpowiadał „może to nieszczęście, a może to szczęście”.
Ludzie dziwili się.
Po kilku dniach klacz wróciła w towarzystwie stada dzikich koni. Ludzie zazdrościli chłopu, mówiąc „co za szczęście!”.
Odpowiadał im „może to szczęście, a może nieszczęście”.
Ludzie dziwili się.
Pewnego dnia syn chłopa przy ujeżdżaniu jednego z dzikich koni upadł łamiąc nogi. Ludzie komentowali „co za nieszczęście!”.
Chłop odpowiadał im „może to nieszczęście, a może to szczęście”.
Ludzie nie rozumieli tego.
Następnego dnia wybuchła wojna i wszyscy mężczyźni we wsi dostali pobór do wojska, poza synem chłopa. Ludzie mówili mu „Ty to masz szczęście”.
Chłop odpowiadał im „może to szczęście, a może nieszczęście”.
Interpretacji tej historii jest wiele. Dla mnie ma jednak jedno piękne przesłanie.
Coś się zadziało. Może coś strasznego. Możesz nad tym ubolewać, a możesz również dostrzec w tym szansę… na coś innego… nowego… lepszego.
Ile słyszy się wspaniałych historii miłosnych czy opowiastek biznesowych sukcesów ludzi, których uprzednio spotkało coś „złego”?
Trzymali się czegoś kurczowo, tkwili w toksycznych relacjach, a wszystko tylko dlatego, że bali się wypuścić z rąk to, co rzekomo pewne i bezpieczne.
Ujmując to prościej, woleli sławetną opcje „chu..owo, ale stabilnie”.
A potem nagle, tak trochę jakby los za nich zdecydował: pach! Stało się! Rozpizdrzyło się wszystko na amen. Koniec! Finito!
Związki rozpadały się, oszczędności na koncie nierzadko zamieniały w milionowe długi.
I co?
I nic! Życie toczyło się dalej.
Choć dla nich – świat w tamtym momencie się walił.
„Jak żyć?”, pytali. Żyli jednak.
I po dłuższym lub krótszym okresie smutku i żałoby, powstawali… by tuż za rogiem wpaść na szansę, która tak długo i cierpliwie czekała, aby ją dostrzec i wykorzystać.
A oni posłusznie robili to.
Tak jakby podświadomie wiedzieli, że to jednak TO, a nie poprzednie „chu.owo, ale stabilnie” było ich przyszłością.
Jaki z tego wniosek?
Czasem wydaje Ci się, że jesteś w sytuacji bez wyjścia… że masz pecha… że to już koniec.
Bo żona zdradziła.
Bo mąż odszedł do innej.
Bo nastoletnia córka zaszła w ciążę.
Bo dowiedziałeś się, że jesteś bezpłodny.
Bo wyrzucili Cię z pracy.
Bo poważnie zachorowałaś.
A może to jednak szansa?
Bo może żona zdradziła chcąc zwrócić Twoją uwagę i teraz możecie zacząć wszystko od nowa.
Bo mąż odszedł, ale dzięki temu Ty masz szansę stworzyć związek z kimś, kto rozumie powagę bycia w małżeństwie.
Bo na świat przyjdzie nowe życie i zostaniesz babcią, ale dzięki temu doświadczysz w życiu nowej roli.
Bo nie możesz mieć własnych dzieci, ale możesz dać dom innym, potrzebującym, które tylko czekają aż ktoś zechce się nimi zaopiekować.
Bo straciłaś pracę, ale dzięki temu masz w końcu, po 10 latach codziennej harówy, dzień dla siebie.
Bo jesteś chora, ale Twoje życie przewartościowało się – doszło do Ciebie jak bardzo pragniesz żyć, więc walczysz o siebie. Wreszcie to Ty jesteś dla siebie najważniejsza.
„Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”…
To nie świat jest zły.
To nie los Ci nie sprzyja.
To Ty decydujesz, że tak go postrzegasz.
To Ty decydujesz, że wolisz się nad sobą użalać zamiast dostrzec szansę, którą właśnie podsunął Ci pod nos.
TO TY DECYDUJESZ CZY TO JUŻ KONIEC, CZY DOPIERO POCZĄTEK…