Jeśli wybaczę, nie znaczy to, że muszę być od razu szczęśliwa, bo pęknięte serce się nie zrośnie, ale potrafię żyć dalej – przekonuje psycholog dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska. – Wybaczenie daje wolność, człowiek staje się pogodny, otwarty na nowe doświadczenia. Wybaczając uwalniamy się od złości, poczucia beznadziejności i żalu. Niewybaczenie zamyka w potrzasku niedokończonych rozrachunków. Zaciśnięte pięści, napięte szczęki, to jest obraz kumulacji złych uczuć w ciele. Dlaczego powinniśmy myśleć o przebaczeniu, zamiast rozpamiętywać żal i tkwić w nienawiści? Bo wybaczeniem pozwalamy sobie zacząć żyć na nowo – dodaje. O oczyszczającej mocy wybaczania z terapeutką rozmawia Agnieszka Grün-Kierzkowska.
Czym jest przebaczenie?
Najlepiej zobrazują to słowa: Odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy! Przebaczenie to jest odpuszczenie. Czyli jak trzymam kogoś w garści, bo „złapałam” go z powodu jego zawinionego działania wobec mnie, moja zgoda na przebaczenie mówi mi: odpuść, pożegnaj się z tym bólem, który czujesz. Wybaczenie to pożegnanie się z poczuciem krzywdy. Innymi słowy: nie chcę już być ofiarą. Dopóki nie przebaczam, czuję urazę albo gniew czy upokorzenie, jestem zakładnikiem tego uczucia. Czasami muszę przebaczyć człowiekowi, to najczęściej, ale w niektórych sytuacjach muszę przebaczyć losowi. Bo na przykład urodziłam się nie w tym kraju, w którym chciałabym żyć i mi się tu nie podoba, albo tutaj mnie nie kochają. Lub przyszłam na świat w narodowości, której sama nie lubię i się jej wstydzę.
My mamy bardzo duży w naszej polskiej kulturze problem z przebaczeniem. Właściwie wolimy czuć krzywdę niż wybaczyć. Niektórzy nie wybaczają, bo nie znają innej tożsamości.
Wybaczenie obejmuje ogrom ludzkich bolesnych doświadczeń. A ta praca, którą trzeba wykonać w drodze ku przebaczeniu, jest bardzo, bardzo złożona. Często nawet ryzykowna, bo myślimy: jeżeli wybaczę, to tak jakbym unieważniła stratę. A ja chcę mieć poczucie, że coś w moim życiu jest warte pamiętania. Dlatego czasami krzywda staje się sensem życia. Wystarczy przejść się po ulicach polskich miast. Tu powstańcy, tam zesłańcy. Tu jest zamordowany, tam jakaś jeszcze ofiara czegoś lub kogoś. My bardzo lubimy cmentarze, krzyże, martyrologię, bez tej oprawy nic nie znaczymy w swoich oczach. Nasza kultura
obrosła w krzywdę. A to obciąża i ogranicza dostęp innych emocji, zajmuje miejsce np. miłości, życzliwości, pogody ducha. Wielu ludzi nawet wstydzi się śmieć się i cieszyć. Śpiewamy i bawimy się prawie wyłącznie po kielichu…
Zgodzi się Pani ze stwierdzeniem, że najtrudniej jest nam wybaczyć ludziom, których kochamy? Ich zdrada najmocniej nas boli.
Tak, ponieważ wtedy przeżywamy największy zawód. Ktoś się nie sprawdził, okazał się mniej godny naszego zaufania, a to boli. W przypadku osoby obcej nie inwestujemy tak wiele emocji. Każdy zawód przeżywamy na poziomie osobistym. Tylko osoba skrzywdzona czuje, czy łatwo przebaczy, czy nie. Inni mogą współczuć i utożsamiać się, ale ich to z reguły nie dotyczy, więc i tak rozrachunek odbywa się na indywidualnej płaszczyźnie między sprawcą a osobą poszkodowaną.
Wybaczenie jest procesem, który z jego etapów, Pani zdaniem, może być dla nas najtrudniejszy?
Nie wiem, który jest najtrudniejszy, bo to jest kwestia pewnych predyspozycji i osobistych doświadczeń. Niektórym ludziom łatwo przychodzi przebaczenie, jeżeli się tego nauczą na dobrych wzorach, na przykład w domu rodzinnym. Stają się wtedy bardziej wyrozumiali ucząc się puszczać w niepamięć, zwłaszcza drobne przewinienia. W ten sposób wszyscy uczymy się stosunku do ludzi, jak również własnego postępowania. Tym osobom jest trudno wybaczać, które musiały nasiąknąć nieprzejednaniem i rozpamiętywaniem, czyli tym wszystkim, co jest przeciwieństwem przebaczenia.
Uważam za najważniejszy moment podjęcia decyzji. Przebaczenie zaczyna się od podjęcia decyzji: Chcę przebaczyć, bardzo chcę ci przebaczyć i będę się o to starać. Jeżeli jest współpraca między dwoma stronami, to wtedy jest oczywiście łatwiej, ale czasami przebaczamy bez udziału drugiej strony. Zależy to od natury tego doświadczenia. Gdy już postanowię, że bardzo chcę przebaczyć, to wtedy moje wysiłki i myśli biegną w kierunku: Jak to mam zrobić? Co konkretnie mam zrobić? Co myśleć, jak zrozumieć krzywdziciela i jak z tą krzywdą będę dalej żyć? Niekiedy proces przebaczenia zajmuje długi czas. Zależy to zarówno od wielkości przewinienia, jak od osobowości i ogólnej dyspozycji psychicznej osoby skrzywdzonej. Ludzie ogólnie zadowoleni z życia i szczęśliwi zwykle wybaczają łatwiej. I odwrotnie, pechowcy, nieudacznicy, osoby o niskim poczuciu wartości mają więcej trudności, aby zdobyć się na wspaniałomyślność, wyrozumiałość i przebaczenie.
Jeżeli chce się wybaczyć, to powinno się o tym rozmyślać albo pisać dziennik lub rozmawiać. Wszystko jedno z kim, czy z przyjaciółką, z psychologiem, czy z duchownym. Wielką rolę w procesie wybaczania odgrywa umiejętność popatrzenia na sprawę oczami sprawcy.
Osobiście przyjmuję koncepcję Sokratesa, według której, jeżeli człowiek czyni źle, to dlatego, że nie potrafi inaczej. Taki sposób myślenia bardzo ułatwia przebaczenie. Nie anuluje to ewentualnego cierpienia czy szkód spowodowanych przez czyjś zły czyn, ale proces emocjonalny dotyczy wtedy tylko własnych uczuć, a nie oceny wywołującej nienawiść, mściwość czy gniew wobec drugiej osoby. Uważam też, że w przebaczeniu pomaga zadośćuczynienie za wyrządzone zło, ponieważ oznaczać może prawdziwe wyrównanie strat czy krzywd, albo po prostu mieć charakter symboliczny polegający na wzięciu odpowiedzialności za zło wyrządzone przez sprawcę.
Decyzja o przebaczeniu, jak Pani powiedziała, jest konsekwencją naszego wyboru, przebaczamy zatem dla drugiej osoby, czy robimy to dla siebie?
Wybaczamy przede wszystkim dla siebie. To jest coś, co nam przyniesie ulgę. Ale często zanim to nastąpi liczymy, że jak będziemy się bardzo mocno gniewać, to ktoś to odczuje i czasami robimy dużo, żeby odczuł. Mścimy się, ale wtedy już wchodzimy w taką kategorię relacji, którą można nazwać manipulacją. Wyobraźmy sobie, że matka chce ukarać dziecko i
przestaje się do niego odzywać. Ono stara się naprawić swój błąd, matka jednak nadal milczy i nie zauważa tego dziecka. Jest to dla dziecka bardzo okrutna kara. Może ona stać się winą matki wobec dziecka, które tylko to zapamięta, a nie jakieś swoje złe zachowanie. Po pewnym czasie pewnie się pojednają, ale to wydarzenie zostaje jako głęboka „wyrwa” w ich stosunkach. Spotykam takie osoby, które mają silne urazy do rodziców, którzy traktowali ich w dzieciństwie w sposób okrutny.
Zdarza nam się myśl lub stwierdzenie: Nigdy ci tego nie wybaczę! Czy to rzeczywiście jest możliwe, aby tkwić w klinczu urazy całe życie?
Jeżeli nigdy nie wybaczysz, to zawsze będziesz ofiarą. Ofiara to jest osoba która cały czas znajduje się w tym samym miejscu – jest ofiarą, jakby w swoim herbie miała znak, określający jako jej główną cechę właśnie doznaną krzywdę. Dzięki przebaczeniu krzywdy, zostawia się ją za sobą. Przestaje się być ofiarą. Taka zmiana perspektywy dodaje siły do działania w imię przyszłości, a nie przeszłości.
Nie przebaczają często ludzie, którzy mają wyolbrzymione ego, co idzie w parze z zaniżonym poczuciem wartości. W ich wypadku przebaczenie godzi w ich dumę, zwaną po dawnemu honorem.
Ile trwa wybaczanie? Jaki okres jest „odpowiedni”: miesiąc, rok, kilka lat?
Traumy, czyli przeżycia związane z zagrożeniem życia, są najtrudniejsze do przebaczenia. Szczególnie takie, które zaważyły zmieniły koleje losu. Poczucie żalu, niesprawiedliwości i krzywdy może zajmować długie lata. Młodzi ludzie chyba szybciej się podnoszą z takich sytuacji. Myślą bardziej racjonalnie, chcą cieszyć się życiem, robić plany na przyszłość. Przebaczenie sprawia, że żal robi się coraz mniejszy i mniejszy, aż wreszcie inne sprawy zajmują jego miejsce. I nadchodzi spokój, wraca normalność.
Zauważa Pani jakieś różnice pomiędzy wybaczaniem u kobiet i u mężczyzn?
Na ogół kobiety są bardziej wyrozumiałe, często nawet nadopiekuńcze. Bardzo łatwo wchodzą w czyjąś rolę i stają się nadmiernie pobłażliwe. Potrafią wybaczyć nawet czyny niewybaczalne. Więc łatwiej się stają współuzależnione, czyli wybaczają za każdym razem, gdy krzywdziciel pada na kolana z kwiatkiem w ręku zerwanym przed momentem z trawnika.
A ona już jest w siódmym niebie i na nowo wybacza. Chyba więc kobiety rzeczywiście łatwiej wybaczają.
Czy wybaczanie możemy nazwać „uwalnianiem” (od gniewu, urazy, nienawiści)?
Tak, wybaczając uwalniamy kogoś z niewoli naszych pretensji, rozczarowania, żalu. Już nie ma między nami tej złej sytuacji, rachunki zostały policzone. Przebaczenie kończy temat.
A uwalnianie siebie od gniewu, urazy, nienawiści, gdy się przebacza?
Tak, to jest uwalnianie również siebie od złych uczuć. Przebaczenie należy do kategorii uczuć wyższych. Podziwiałam Hellingera za to, że w swoich ustawieniach rodzinnych umiał stworzyć warunki, w których oskarżająca osoba mogła zobaczyć swoją sytuację z perspektywy tych, których obwiniała z swoje cierpienia. To oczyszczało, pomagało w wybaczeniu i pojednaniu. A przede wszystkim uwalniało od ciężaru uraz i robiło miejsce dla pozytywnych emocji.
Jaką moc niesie ze sobą wybaczenie? Dlaczego warto wybaczać?
Wybaczenie daje wolność, człowiek staje się pogodny, otwarty na nowe doświadczenia. Wybaczając uwalniamy się od złości, poczucia beznadziejności i żalu. Niewybaczenie zamyka w potrzasku niedokończonych rozrachunków. Zaciśnięte pięści,
napięte szczęki, to jest obraz kumulacji złych uczuć w ciele. Dlaczego powinniśmy myśleć o przebaczeniu, zamiast rozpamiętywać żal i tkwić w nienawiści? Bo wybaczeniem pozwalamy sobie zacząć żyć na nowo.
Ewa Woydyłło-Osiatyńska – doktor psychologii i terapeuta uzależnień, autorka wielu książek i publikacji, m.in. Dobra i zła pamięć, Wybieram wolność, czyli rzecz o wyzwalaniu się z uzależnień, Zaproszenie do życia, Podnieś głowę: Buty szczęścia,