Drogi narcystyczny rodzicu,
gdy będę pisać te słowa, ty zapewne będziesz już daleko stąd – jak najdalej ode mnie i mojego życia. Choć tak naprawdę chyba zawsze tak było… Być może wyrzucisz ten list lub jak zwykle zwyczajnie go zignorujesz. Tak samo, jak ignorowałeś wszystko to, co przez lata starałam się ci przekazać. Zapewne zastanawiasz się też, dlaczego miałbyś go przeczytać, bo wiem, że w twoim w życiu wszystko musi być „po coś”, czemuś służyć, być do czegoś przydatne. A więc piszę ten list po to, abyś wiedział, że ci wybaczam. Wybaczam ci:
Lęk, który po tobie „odziedziczyłam”
Bo wiem już, że wszystko, co robiłeś, brało się właśnie z niego. I ten lęk towarzyszy mi dzisiaj każdego dnia, choć sama staram się radzić sobie z nim inaczej. Staram się być konsekwentna w swoim zachowaniu i nie stosować podwójnych standardów, do których nie byłam w stanie dostosować się jako dziecko. Bo, kto byłby w stanie przewidzieć, jaki dzisiaj masz dzień i co może cię uszczęśliwić?
Że skłóciłeś mnie z moim rodzeństwem…
Traktując moją siostrę jako „złote dziecko”, a mnie samą, jak kozła ofiarnego. Blizna po czasach , w których musiałyśmy walczyć o twoją uwagę, pewnie na zawsze już w nas pozostanie. Za to, że bez przerwy nas ze sobą porównywałeś. A przez to ja nie mogę przestać porównywać się z innymi.
Fikcję, w której żyłam
Kiedy kazałeś mi udawać, że wszystko jest w porządku. „Nie mów nikomu”, „Udawaj!”, „Przestań wyolbrzymiać”.
Pamiętasz? Gdy tę maskę, którą nakładałeś, by chronić się przed światem, zakładałeś także na mnie? Bo przecież we wszystkim musimy być lepsi, osiągać same sukcesy i nigdy przenigdy nie przyznawać się do porażek. W końcu co wtedy o nas pomyślą sąsiedzi? Albo dalsza rodzina?
Teraz wiem już, kto się pod nią ukrywał.
Że nie znam własnych granic
Czy w naszym domu w ogóle jakieś istniały? Chociażby te najbardziej podstawowe, jak prawo do prywatności, do szanowania cudzej własności, albo do okazywania uczuć?
Tego wszystkiego musiałam nauczyć się, gdy z niego wyszłam.
Że nie wiem, czego tak naprawdę w życiu potrzebuję
Przez lata tak skutecznie ignorowałeś moje potrzeby, że sama przestałam zwracać na nie uwagę. Zamiast tego skupiałam się na zaspokajaniu twoich niespełnionych ambicji i oczekiwań.
Dziś wiem już, że nigdy mi się to nie uda, dlatego nawet nie próbuję. Zamiast tego walczę o to, by odkryć swoje własne pragnienia.
Braki w komunikacji, które do wciąż staram się, jakoś „załatać”
Przez te pie*rzone zabawy w trójkąt. Bo przecież nie można komuś powiedzieć czegoś prosto w oczy. Wszystko, co starałeś się mi przekazać, mówiłeś do „ogółu”, albo patrząc przy tym na kogoś innego. Tak, jakbym nie zasługiwała na twoją uwagę, jakby mnie tam nie było. A byłam i nadal jestem.
Mówienie wprost o swoich uczuciach wymaga odwagi. Żałuję, że jej w sobie nie miałeś.
Że nie potrafię dziś nikomu do końca zaufać
Skąd mogę mieć pewność, że ta druga osoba nie zawiedzie mnie tak, jak ty? Że będę mogła na niej polegać? Skoro na człowieku, który w dzieciństwie był mi całym światem, nie mogłam?
Wciąż oswajam się z myślą, że bliskość nie musi wiązać się ze strachem.
Że wciąż „trafiam” na nieodpowiednich facetów
A mówiąc konkretnie narcystycznych.Nadal nie mogę uwolnić się od powtarzania schematu…
Że przez wiele lat wierzyłam, że na miłość trzeba sobie zasłużyć
Wmówiłeś mi, że nie liczy się to, jaka jestem, ale to, ile w życiu osiągnęłam, zrobiłam. To, czy możesz być ze mnie dumny, a w zasadzie nie ze mnie, tylko z moich sukcesów, które traktowałeś jako własne.
Że nie wiem, jak radzić sobie ze swoimi emocjami
Bo nie pozwalałeś mi mówić o swoich uczuciach.
I, że za to wszystko obwiniałam siebie
Dziś już tak nie uważam. I choć cały ten bagaż, to twardy orzech do zgryzienia, tylko ode mnie zależy co z nim zrobię.
Dlatego właśnie zostawiam go tutaj – za drzwiami z napisem „wybaczenie”. I nie chcę do tego wracać.