Uważamy, że jeśli kogoś kochamy, jego radość i szczęście, ale też ból i cierpienie są dla nas na pierwszym miejscu. I że jeżeli ktoś, nie radzi sobie (naszym zdaniem) z życiowymi problemami, mamy prawo „przerabiać go” i naprawiać, tak, by zaczął działać i reagować zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Ale próba naprawiania innych wcale nie musi wypływać z naszych pozytywnych uczuć i intencji. Ona może też być przejawem obsesji kontroli, uważania się za kogoś lepszego i mądrzejszego od innych, przekonania, że wszyscy powinni być tacy, jak my tego chcemy. Może przynieść więcej zła niż korzyści, obu stronom.
Być może masz w sobie dar „naturalnego opiekuna”
Ludzie powierzają ci swoje tajemnice, choć dopiero cię poznali. Może instynktownie lgną do ciebie ci, którzy czują, że im pomożesz, albo że przynajmniej wysłuchasz. Na początku naprawdę słuchasz, sprawiasz, że zaczynają wierzyć, że wszystko będzie dobrze, że czują się bezpiecznie.
Ale jest też druga strona medalu. Pomaganie innym ludziom może wejść nam w nawyk. Może stać się uzależnieniem, jedynym sposobem, na jaki pokazujesz swoją miłość i troskę. Zaczniesz myśleć, że rozwiązywanie ich problemów to twoja odpowiedzialność. Zaczniesz żyć ich życiem, przekonany, że postępujesz słusznie, że zaraz „zaprowadzisz tu porządek”. I powoli, otoczysz swoim ramieniem opiekuna jak toksycznym bluszczem, pokierujesz cudzym życiem, będziesz miał oczekiwania dotyczące zmian, jakie twoim zdaniem powinny się dokonać w osobie, której pomagasz wrócić na właściwy tor. Skąd pewność, że ona tego właśnie chciała? Właśnie teraz stajesz się kimś niewygodnym, kimś, kto bezpardonowo kontroluje i wpływa na jej decyzje.
A ty? Jak męczennik czekasz na wdzięczność, na uznanie, na podziw dla twojego altruizmu. Nie czekaj, dostaniesz jedynie zdawkowe zapewnienia o wdzięczności, które ze szczerością mają niewiele wspólnego.
Bo nawet nie zauważyłeś, kiedy to, co w twoim mniemaniu była pomocą, zamieniło się w nieznośny ciężar. Twoja przyjaciółka zwierzyła ci się z problemów małżeńskich, ty znalazłeś mieszkanie do wynajęcia. Podjąłeś już za nią decyzję, zakończyłeś jej związek. Każdego dnia utwierdzasz ją w przekonaniu, że to, co postanowiłeś jest dla niej najlepsze. Ale nie jesteś nią i nigdy nie byłeś żadną ze stron jej związku. Twój brat zastanawia się nad zmianą pracy, ty uważasz, że popełnia życiowy błąd. Robisz mu więc „pranie mózgu”, manipulujesz i sprawiasz, że zaczyna wierzyć, że sam nie jest w stanie zadecydować czego naprawdę pragnie, co sprawia, że jest szczęśliwy. Już ty się wszystkim zajmiesz, żeby było tak, jak trzeba.
Twoje rozumienie miłości, przyjaźni, życzliwości, jest wypaczone, bo opiera się na braku akceptacji i szacunku dla decyzji innych. Nawet jeśli to są, w twoim mniemaniu, złe decyzje. A przy tym wszystkim, nie zostawiasz sobie miejsca na pracę nad samym sobą, na analizowanie swoich potrzeb, swojego podejścia do relacji z innymi.
Dlaczego nie powinieneś naprawiać innych
1. Głębokiej, prawdziwej i trwałej zmiany można dokonać jedynie samemu
I to w samym sobie. Zmiana wymuszona czyimiś oczekiwaniami, a nie pochodząca z potrzeby serca, z przekonania, nieprzepracowana w sobie i okupiona godzinami spędzonymi na myśleniu o tym, co jest dla mnie najlepsze, nigdy nie przyniesie trwałych efektów.
2. Nie wiesz, co jest dobre dla innych
Wiesz, co jest dobre dla ciebie, czego ty potrzebujesz. Nie jesteś w stanie wejść do umysłu drugiego, nawet najbliższego człowieka i wiedzieć na pewno, że zmiany, które na nim wymusisz sprawią, że będzie szczęśliwy. Możesz więcej zepsuć niż naprawić.
3. Nie masz do tego prawa
Dlaczego pozwalasz sobie na wchodzenie z butami w życie, emocje, innych ludzi? Dlaczego dajesz sobie przyzwolenie na pomaganie, jeśli nikt cię o to nie poprosił? Tak, pomóc możesz tylko wtedy, kiedy druga osoba tego chce, nie wtedy, kiedy ty chcesz.
4. Każdy z nas jest odpowiedzialny za samego siebie
A to znaczy, że nie możesz żyć cudzym życiem i cudzymi problemami. Ale też nie możesz wiecznie tłumaczyć i „przykrywać” błędów drugiej strony. Nie możesz wiecznie wyciągać z tarapatów, spłacać długów i leczyć cudzych ran, wynikających z powtarzania tych samych zachowań.
5. To niszczy twoją relacje
Jeśli w swojej obsesji naprawiania i rozwiązywania problemów drugiego człowieka jesteś bezkompromisowy, apodyktyczny, autorytarny, zaczynasz działać bez szacunku dla jego emocji. Oczekujesz efektu, jesteś niecierpliwy, jeśli go nie widzisz. Dajesz poczucie, że ta osoba cię zawodzi, wpędzasz w poczucie winy. Sprawiasz, że się od siebie oddalacie, bo zaczynasz być toksyczny.
Niech każdy z nas żyje tak, jak chce, byle nie krzywdził innych. Niech popełnia błędy i wyciąga z nich swoje własne wnioski. Przestań wierzyć w to, że twoją misją jest kogoś uratować przed samym sobą. Uratuj siebie.