Go to content

5 typów rodziców na placu zabaw. Spotkasz ich uciekaj! Czyli ukryte demony dorosłych… sprawdź, którym sam jesteś

Fot. Flickr / Donnie Ray Jones/a> / CC BY

Jest jak w Koszmarze z ulicy wiązów… Wiatr hulający w topolach, dziecięce wiaderko turlające się po asfalcie i ta przeraźliwie skrzypiąca furtką… Większość nas rodziców żyje w wiecznym wiosenno-letnim dysonansie poznawczym, bo:
– z jednej strony, „jak się wyszaleje na placu zabaw, to pójdzie od razu spać” (tak, nawet po 2-3 latach dalej chcemy w to wierzyć…),
– z drugiej strony, bardzo, ale to bardzo nie chcemy TAM iść. Bo TAM, są oni… inni (nie ci z Gry o Tron) inni rodzice.

Uwaga! Jeżeli czujesz ucisk w żołądku i nagłe spięcie – prawdopodobnie jesteś śmiertelnie poważny. Przed lekturą skonsultuj się z farmaceutą albo poluzuj krawat/apaszkę!

Prawdopodobnie byłeś lub jesteś jednym z nich, ja też zaliczyłam wiele z tych etapów, ich hybrydy. Nasze dorosłe życie na placu zabaw jest bardzo zmienne. Naprawdę nie ma się czego wstydzić. Kto jest bez winy, i tak dalej…

Fot. Flickr / Ryan Dickey / CC BY

Fot. Flickr / Ryan Dickey / CC BY

5 typów rodziców na placu zabaw – w krzywym zwierciadle

Brygadzista

Brygadzista (chciałoby się powiedzieć służbista) dba o zasady! Ordnung musi być. A najlepiej kask. Bo kask na głowie Brygadzisty juniora, to prawdziwy sztandar na placu zabaw. Żółty widać z daleka, więc i brygadzista może bez pośpiechu dokonać inspekcji BHP wszystkich urządzeń (przypomina to nieco obraz mężczyzny, który kopie w oponę samochodu żeby „coś” sprawdzić). I choć brygadzista nie występuje stadnie, można od czasu do czasu spotkać go za płotkiem.

Ja widziałam „go” kilkukrotnie. Nie, żeby w kaskach było coś złego – przyznam, że nie raz moje latorośle biegały w nich po drabinkach – ale przyczyna była zgoła inna. Kto nie próbował dwulatkowi zdjąć z głowy kasku, który jest teraz najważniejszy, nie wie o co chodzi. Bo dwulatek chce – i biada tym, który kasku zechcą go pozbawić (sam Dante nie zarezerwował takiego kręgu piekieł, gdzie można by pozycjonować ten wrzask). Bywa przyjechał na rowerze, został w kasku – koniec filozofii. Ale nie dla Brygadzisty, on przychodzi na plac zabawa bez kasku… „O idziesz na zjeżdżalnię” Dobrze, tylko załóż kask!”. Yyyyyyy, oooooo, aleeee? Ale po co? Patrzę i oczom nie wierzę.

Tu po raz kolejny objawia się moja naiwność, natrętna ignorancja! Zła ja, zła. Bo szybko okazuje się, że gdy Brygadzista idzie zhospitować śruby i żwirki, rodzi się pomysł, a nawet kilka. I nie ma już obciachu, że ojciec kazał, nieee – jest raj. Młodzieniec jak ten król na włościach! Bo kask można przecież przetestować (a dziad myślał, że będę w nim zjeżdżać, błagam – myśli zapewne owy 3-latek, a oczy jego zdradzają najgorsze demony). I tak histeryczna nadopiekuńczość daje moc superbohatera i nieco naukowych dylematów:
– jak wielkim kamieniem należy walić w łeb, żeby coś poczuć?
– ilu kumpli zyskam, jeśli to oni będą walić tym kamieniem?
– jak daleko leci kask, jeśli uda się go zdjąć z głowy?
– skoro kamień był złym pomysłem, czy zderzenie ze słupkiem/ścianą sprawdzi się lepiej? (analogicznie, czy kumple przyjdą chętniej?)

Niezbadane są ścieżki kilkulatka. Długość eksperymentu ściśle powiązana jest z długością inspekcji Brygadzisty.

Śpiąca królewna

Jest, a jakby jej nie było. To zazwyczaj typ rodzaju żeńskiego (choć zdarzają się i królewny z pokaźnym wąsem). Obecna ciałem, nieco nieprzytomna na duchowym odlocie (może wodzi myślami za księciem, który gdzieś tam jakoś hen daleko). Co by się nie działo, ona płynie w swoich obłokach. Generalnie nie jest w towarzystwie uwielbiana. Szczególnie, gdy jej latorośl terroryzuje podczas tego snu na jawie cały plac zabaw, nasze dzieci i nierzadko nas.

Rodzaj męski często bywa zwany „Wisielcem” – i wcale nie dlatego, żeby było groźnie, ponuro i złowieszczo. Nie zawsze trzeba się doszukiwać drugiego dna! „Wisielec”, bo po prostu mu to wisi. „To”, czyli co? Wszystko. Bo „a czy to ważne?”.

(Ja jeszcze tu nie doszłam.).

Dzielnicowy

To typ rozstawiając wszystkich po kątach. Jest zapobiegliwy, czujny. Często w terenie pracuje incognito – bardzo dobrze się maskuje, np. jako przewrażliwiona mama lub babcia. Męski dzielnicowy w terenie również ma swoją przykrywkę! Nie dajcie się zwieść – jeśli spotkacie Pana-Tatę-Co-Ja-Tu-Robię albo ojca „nie wchodź do piasku, bo się pobrudzisz”, tak naprawdę to będzie on.

Każdy dobry policjant wie bowiem doskonale ileż zasadzek czeka w takiej mini-miejskiej dżungli. Od zabójczej kałuży po śmiertelnie niebezpieczne bujaki. Nie raz czytał w swojej kartotece o ataku przez huśtawkę, godzinami spisywał zeznania ofiar drewnianych kozłów i ze łzami w oczach empatycznie łuskał te drzazgi! No po prostu święty, nie człowiek!

Bywa nazywany helikopterem (oczywiście przez złośliwych), bo wisi nad swym dziedzicem niczym Hannibal z Drużyny A w swojej Kobrze!

Zdarzyło mi się przebyć długą drogę od „o mój boże, na bank zedrze kolanko – krótkie spodenki to złoooooo”(pierwsze dziecko), po lekko zdezorientowane „ta, ta, gdzieś się walnął, nie szkodzi”(bardziej zaawansowany etap dziecka drugiego – kraj pochodzenia: piekło). Byłam dzielnicowym, przyznaję ze skruchą.

Medium

Ona połączy cię, a bardziej się ze światem niedostępnym dla zwykłych śmiertelników na placu zabaw, np. z takim Facebookiem. Ma dar i nowego iphone’a. Sprawna, szybka, wyluzowana. Medytuje nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach – nie straszny jej hałas, szarpiące nogawki małe bestie, czy piasek za tipsem.

To wyższy poziom świadomości. Medium bez względu na okoliczności, pogodę, stan zabrudzenia i ilość patyków w oku (jakimś), jest w stałym połączeniu. Daje jest to upragniony ZEN. Wydaje się być jedyną jednostka dorosłą, która nie jest wizytą na placu zabawa potwornie znudzona. Jednocześnie – chcąc nie chcą swoją nieco „śpiąco-królewską” postawą, staje się epicentrum zawistnych spojrzeń reszty. Dzieci Medium bardzo dobrze się adaptują i adoptują-przez-łopatkę, lgną do innych osobników, co może powodować zazdrość dzieci własnych (owych osobników) i karczemną awanturę.

Fot. Flickr / Donnie Ray Jones/a> / CC BY

Fot. Flickr / Donnie Ray Jones / CC BY

Poltergeist w wersji hard

Zło wcielone, diabeł w ludzkiej skórze… przychodzisz i widzisz, że jest- ale i tak zawsze jest za późno. Przykleja się złośliwie jak rzep do psiego ogona albo bardzo dobry plaster (taki, który trzyma się nawet 4 dni!). Nie uciekniesz. Poltergeist bardzo chcę się zaprzyjaźnić – niestety wasze pojęcie przyjaźni, diametralnie różni się od siebie. W twojej opinii, wasza przyjaźń winna być jak te babie lato – niewidoczna i balansująca na granicy niebytu, a jego „z przytupem”. Po 3 minutach znajomości, najchętniej usiadłby ci na kolanach.

Nie wysyłaj sygnałów, daruj sobie delikatność (zresztą wprost pewnie też nie zrozumie). Porzuć swoją dumę, zgarnij juniora i … wiej!

Uwaga! Twoja przemiana jako rodzica nigdy nie jest zakończona – w zależności od ilości dzieci (własnych, cudzych, przysposobionych przez zapożyczenie łopatki), upływu czasu, amplitudy rozedrgania powieki i wielu innych czynników, w tej drodze będziesz przechodził wiele przemian. Moja droga (Mój drogi) od dziecka nr 1 do dziecka nr 2 to istna rewolucja, potem jakoś to idzie.Nie zrażaj się zanadto, świat nie jest taki zły, plac zabaw też. Każdy z nas ma w sobie coś dzielnicowego, medium czy poltergeista.

Bez względu na to, jaki typ zjawy aktualnie reprezentujesz idąc do bram pieki… yyy, to znaczy na plac zabaw, zabierz ze sobą uniwersalny zestaw przetrwania.

Fot. Materiały prasowe

Fot. Materiały prasowe

Uniwersalny zestaw przetrwania:

  • woda w butelce (do picia i ratowania w przypadkach wszelkich)
  • banan (o świętości, w samo-opakowaniu),
  • plasterki – najlepiej ładne. Mają prawdziwe właściwości magiczne,
  • dobry talizman dla rodzica (gazeta, landrynki, wizja bycia cudownym rodzicem),

PS: Jeśli masz niespotykany dar do przyciągania Poltergeistów, do zestawu dołącz uniwersalny plaster do cięcia – napisz na nim „Nie podchodzić” i naklej na czoło. Bycie uważanym za nieszkodliwego wariata, bywa nad wyraz sprzyjające w życiu. Niech moc będzie z tobą.

PS2:  Pamiętaj, że czasem taki drobiazg jak plaster z ulubionym bajkowym bohaterem – potrafi pokrzepić najmłodszych zdobywców. Bo zbite kolano czy zraniony palec – to dla małego człowieka naprawdę wielka sprawa.

Zestaw plastrów opatrunkowych z wizerunkiem postaci Disney’a z filmu Kraina Lodu lub z wizerunkiem postaci z filmu Gwiezdne Wojny poprawi samopoczucie każdego dziecka ;).

Fot. Materiały prasowe

Fot. Materiały prasowe


Artykuł powstał we współpracy z marką Viscoplast