Go to content

Za co kocham bycie mamą dzieci

Za co kocham mieć dzieci
Fot. Pexels/skitterphoto.com / CCO

To, że kochamy dzieci to oczywiste. To, że czasami chcielibyśmy odpocząć od bycia rodzicem – to naturalne. To, że nasze życie dzieli się na to „przed dziećmi” – którego najczęściej nie pamiętamy, i na „po dzieciach” – to zwykła kolej rzeczy.

Dzieci nas wzruszają i wkurzają, kochamy je i czasami miewamy serdecznie dosyć. Bo sprawdzają granice naszej cierpliwości, wyrozumiałości i tolerancji.

Czasami, zwłaszcza po dniu kiedy moje dzieci dały mi w kość i kiedy mogę poobserwować ich z boku lubię sobie przypomnieć za co kocham mieć dzieci.

Ale kocham być mamą, bo dzięki dzieciom:

Codziennie znajduję powód do uśmiechu

Właściwie nie ma dnia, żeby się nie uśmiechała. Na ich widok, kiedy wracają ze szkoły, na rozmowy przy stole, na opowiedziany żart, czy z dumy po jakimś ich osiągnięciu. Chyba nikt tak, jak one nie potrafi mnie rozśmieszyć do łez.

Przezwyciężam swoje słabości

Trudno powiedzieć, że czegoś mi się nie chce, że na coś nie mam ochoty. Łapię się na tym, że takie myślenie odchodzi w zapomnienie. Czasami myślę, że gdybym nie miała dzieci nie zrobiłabym nawet połowy rzeczy, które robię w ciągu dnia, bo zwyczajnie by mi się nie chciało.

Zrozumiałam, iż żadna wymówka nie jest dobra

Dosłownie żadna. Bo każda jest od razu zbijana. Nawet powiedzenie „za chwilę” bywa ryzykowane, bo ile trwa „chwila”, albo „moment”. Każde „nie chcę” zostaje odbite pytaniem „dlaczego”. A raz usłyszane od dziecka „bo nie” sprawia, że akurat tego argumentu zaczyna unikać się jak ognia. I nagle dochodzisz do wniosku, że faktycznie – wymówki są do niczego, po prostu trzeba coś zrobić, znaleźć czas, wytłumaczyć. I tyle.

Wiem, że nie ma pytań bez odpowiedzi

Kiedyś myślałam tylko, że nie ma głupich pytań. Dzisiaj wiem też, że nie ma pytań pozostawionych bez odpowiedzi. Chwała za internet, który pozwala ciągle i wciąż poszerzać naszą wiedzę. I znajdować odpowiedzi na naprawdę najdziwniejsze pytania.

Mogę bezkarnie oglądać bajki

I z wszystkim nowościami jestem na bieżąco. Do „Króla Lwa” mogę wracać ile razy będę miała ochotę i nikt nie będzie się dziwił. Ile bym fantastycznych bajek przegapiła, gdybym nie miała dzieci. W kinie wybierałabym jakieś dorosłe filmy zmuszające (bądź nie) do refleksji, a z dziećmi bez skrupułów wchodzę na seans bez obawy, że wyjdę rozczarowana.

Mogę wracać do książek z dzieciństwa

Ile razy w dorosłym życiu sięgnęłabym po „Opowieści z Narni” czy „Akademię Pana Kleksa”? Pewnie w życiu nie znalazłabym na to czasu, bo przecież tyle jest książek do przeczytania. A tak, dzięki dzieciom wracam do emocji z dzieciństwa, do historii, które pobudzały moją wyobraźnię, mogę znowu poczuć się dzieckiem czytając „Niekończącą się historię”.

Nie zapominam, że świat jest ciekawy

Przy dzieciach nie przegapię oznak wiosny, bo one zawsze wykrzyczą „bociany”, albo „przebiśniegi”. Cieszę się ze śniegu i możliwości wyjścia na sanki. To one przypominają, jak fascynujący jest świat wokół, jak wiele ciekawych rzeczy się wydarza i dzieje, jak ważne by doceniać to, co nas spotyka każdego dnia. By to przede wszystkim zauważać.

Nie pozwalają się zatracić

Zatrzymują mnie swoim: „Mamo posłuchaj”, „Musze coś ci opowiedzieć”, „Upieczesz ciasto?”. Wtedy muszę zwolnić, rozejrzeć się wokół i przypomnieć sobie, co jest dla mnie najważniejsze. Każdego dnia pozwalają mi znaleźć balans między tym co muszę a tym, co powinnam i co chcę.

Zawsze mam się do kogo przytulić

To cudowne, że gdy mi źle, smutno, ciężko zawsze znajdę chętnego do przytulenia się. A wiadomo, że nic nie działa na duszę tak leczniczo jak przytulanie się. Na dzieci w tej kwestii zawsze mogę liczyć. Kocham te ich ciała wtulone we mnie, takie bezpieczne. Wtedy czuję, że jestem kochaną. I to najbardziej na świecie. I czego chcieć więcej?