Go to content

„Uważaj, bo porwę ci Fabiana” – takie przysyłał SMS-y. Wszyscy o tym wiedzieli, nikt nic nie zrobił

Fot. iStock / zmeel

Kilka miesięcy temu powiedziała: „Boję się, że on zrobi coś mojemu dziecku, ale nie chcę uciekać, jak jego była żona i dorosłe dzieci. Chcę żyć normalnie. Nie pozwolę się zastraszyć”.

Dzisiaj ojciec Fabiana jest poszukiwany. Dzisiaj wszystkie media chcą pomóc załamanej matce 3,5 letniego Fabiana, która od wielu miesięcy obawiała się tego, co wydarzyło się kilka dni temu. Już wtedy bała się, że jej syn zostanie porwany przez ojca.

„Mamusia bije Fabianka? Mojego kochanego synka bije, tak?”

Ojciec Fabiana jest świetnym manipulantem. Na Facebooku ma swoich zwolenników. Wielu kibicowało ojcu, by ten mógł odzyskać syna „katowanego” przez matkę. Wśród nich byli też tacy, którzy mamie Fabiana, pani Anecie życzyli wszystkiego najgorszego. Gdy trafiłam na tę historię coś mi w niej nie pasowało. Ojciec, który umieszcza zdjęcia syna sugerując, że matka się nad nim znęca. Na jednym z opublikowanych filmików pytał Fabiana: „Mama cię bije Fabianku? Tak? Mamusia bije Fabianka? Mojego kochanego synka bije, tak?”. Dwuletni chłopiec płacząc powtarzał za ojcem „tak”. Zrobiłam eksperyment na synu mojej siostry. Spytałam: „Tymek, tata zjadł ci wafelka, tak? Zjadł ci?” I Tymek, wtedy w tym samym wieku co Fabian, odpowiadał „tak”, choć żadnego wafelka nie było i nikt go nie zjadł.

Kilka miesięcy temu pisząc o tej sprawie rozmawiałam zarówno z mamą jak i ojcem Fabiana. Ojciec chętnie przesłał mi wszystkie pisma, badania, opinie różnych  specjalistów. Miało to być dowodem na to, że dziecko jest bite, a jego matka poważnie chora i niezdolna do zajmowania się synem. Żaden z tych specjalistów nigdy nie spotkał się ani z dzieckiem, ani z jego matką. Opinie wydawali na podstawie zdjęć i kręconych przez ojca Fabiana filmików.

Mężczyzna miał ograniczone prawa rodzicielskie. Mógł widywać się z synem tylko w obecności kuratora. Zarzucał, że wszystkie instytucje – urzędy, sądy, są w zmowie przeciwko niemu.

„Jak byłam w ciąży, przystawiał mi broń do głowy”

Kiedy historia Fabiana została opublikowana, do redakcji zaczęły spływać maile. Niezbyt miłe. Mówiące o tym, że pokazujemy zakłamany obraz ojca Fabiana, który w końcu chce wszystkiego co najlepsze do swojego dziecka. – „Jesteście poj**ani. Zobaczycie”. Nikt nie skomentował tego, co mówiła pani Aneta: „Jak byłam w ciąży, przystawiał mi broń do głowy. Pobił krótko po urodzeniu syna. Musiałam uciekać”.

Później miałam okazję rozmawiać z psychologiem, który na wniosek Rzecznika Praw Dziecka była w domu Fabiana. Psycholog poznała jego matkę, miała okazję przez kilka dni obserwować ich relacje. Powiedziała mi: „W domu nic złego się dziecku nie dzieje. Matka kocha syna nie robi mu żadnej krzywdy, ale jest tak zastraszona… boję się, że coś złego się tam stanie”.

I stało się. 24. listopada zamaskowani mężczyźni wyrwali z rąk matki dziecko i porwali je. A ona przecież mówiła: „Nie chcę uciekać, boję się tylko, że on coś zrobi mojemu synowi. On ma potrzebę posiadania. Władzy. Udowadniania, że to jego będzie na wierzchu. Tu nie ma miłości. Gdyby kochał, nie robiłby tego swojemu synowi”.


 

Internauci związani z ojcem chłopca bez skrępowania gratulują mu porwania dziecka. | Fot. Screen z profilu ojca chłopca na Facebooku

Internauci związani z ojcem chłopca bez skrępowania gratulują mu porwania dziecka. | Fot. Screen z profilu ojca chłopca na Facebooku


„Wszyscy przyczynili się do porwania Fabianka”

– Dlaczego dopiero teraz media chcą mówić o tym, co zrobił ojciec Fabiana? – pyta pani Aneta.  –Przez tyle lat nikt mi nie pomógł, nikt nic nie zrobił. On wszystkie urzędy, sądy obrzucał błotem,  a oni nie reagowali.  Tak naprawdę wszyscy mu pomogli.

Gehenna Pani Anety i jej syna trwała, ostatnio było coraz gorzej. – Przez cały maj nie chciał oddawać dziecka po spotkaniu. Uciekał z Fabianem przed kuratorem. Mężczyzna zarzucał pani Anecie ograniczenie możliwości spotkań z dzieckiem – W ostatnich miesiącach mógł się widzieć z Fabiankiem tylko w soboty. Raz w tygodniu, bo w przedszkolu nie pozwalał dziecku normalnie funkcjonować. Wysyłał nieprzyjemne pisma. Zaniósł też wszystkie filmy, oświadczenia, opinie na mój temat. Przygotowałam pismo o utrudnianiu edukacji dziecka. Pani dyrektor napisała, że nie widzi podstaw do potwierdzenia tego, że biję dziecko. Zaniosłam to wszystko do sądu i stąd ograniczenie spotkań z Fabianem. Fabian nie chciał do niego chodzić. Mówił, że tata krzyczy i nie chce oddać do mamusi. Nie mogłam, tak jak kiedyś rocznego, płaczącego dziecka dać ojcu. Nie mogłam już na siłę założyć mu butów i przekazać ojcu. Uszanowałam jego wolę. Robiłam tak, jak każdy mi powtarzał: „Dobro dziecka jest najważniejsze”. Kuratorowi mówiłam: „Fabian jest przygotowany, ale nie chce iść”.

Fot. iStock / Alfonso Cacciola

Fot. iStock / Alfonso Cacciola

„Uważaj, bo go porwę…”

Nikt nie reagował na wołanie o pomoc pani Anety. Media opisywały sytuację, kiedy ojciec Fabiana robił wokół siebie większy szum niż zazwyczaj. Pretekstem była choćby pikieta pod urzędem w Radomiu.  – Chwilę się zainteresowali, ale nikt później już nie widział, że moje życie nadal wygląda tak samo. Że ja nadal chodzę do prokuratury i mówię, że ojciec Fabiana mnie nęka, że boję się o dzieci, że są mi wysyłane SMS-y: „Uważaj, bo porwę ci Fabianka.”. Przecież te SMS-y widział kurator rodzinny, pisał o nich w wywiadach. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nic nie robił. A teraz już na wiele rzeczy jest za późno. Tylko ja wciąż nie mam dziecka, wciąż nie wiem, gdzie ten „fantastyczny” tata przebywa. Nie chce się ujawnić. Nie chce współpracować z policją.

Facebook grzmiał. „Co za sz**ta bije swoje dziecko”, „Niech jej ktoś wpie***li”. – Drukowałam to wszystko, zanosiłam do prokuratury. Mówiłam, że odbył się na mnie lincz społeczny, ale nikt na to nie zwracał uwagi. Kiedy w piśmie o nękaniu napisałam, że każdy na Facebooku dzięki ojcu Fabiana może się dowiedzieć, gdzie mieszkam, co robię i gdzie pracuję, dostałam odpowiedź: „Nie stwierdzono czynu zabronionego”. Oni doprowadzili do tego co się stało, pomogli mu nie stawiając żadnych zarzutów, wręcz przeciwnie – wszystko umarzając. Tylko teraz ja Fabianka nie mam, nie wiem gdzie jest, co on z nim robi, a oni wszyscy trzymają się za głowy i myślą co jeszcze teraz mogą zrobić. Za późno…


 

Internauci związani z ojcem chłopca bez skrępowania gratulują mu porwania dziecka. | Fot. Screen z profilu ojca chłopca na Facebooku

Internauci związani z ojcem chłopca bez skrępowania gratulują mu porwania dziecka. | Fot. Screen z profilu ojca chłopca na Facebooku


 „Każdy mówi: będzie dobrze. Kiedy? Za pięć lat, jak syn nie będzie mnie już pamiętał?”

Najgorsza jest bezradność. – On mówił, że tylko wziął dziecko na badania. To jakim cudem znaleźli się podejrzani i aresztowani, którzy w tym uczestniczyli? To jest porwanie, które było planowane od dawna. Czuję się beznadziejnie, mam coraz mniej wiary, bo z każdą kolejną godziną nic się nie dzieje. Gdyby jeszcze ktoś dał nadzieję, że jest jakiś ślad. A tu nie ma nic. Nie mam dziecka. To, że ktoś napisze, że widział Fabiana, że jest zdrowy, to ja w to nie wierzę, bo może chce tylko zmylić trop.

Pozostaje czekanie, to najgorsze, kiedy nic nie można zrobić. – Muszę czekać na telefony, na jakąś wiadomość , to jest najbardziej dobijające. Każdy mówi będzie dobrze, a ja się pytam: kiedy? Za dwa lata, może z pięć, kiedy Fabian już nie będzie mnie pamiętał? Wierzę w to, że mój syn się odnajdzie, że go zobaczę i przytulę do siebie.

Na Facebooku: „Brawo”, „Gratulacje za odwagę”, „W końcu Fabianek będzie szczęśliwy, bo tatuś już go ma przy sobie”…

Nie bądźmy ślepi głusi. Łatwo wydaliśmy wyroki? Nie pomogliśmy wcześniej? Internet ma potężną moc, czynienia zła lub dobra. Pomóżmy teraz odnaleźć Fabiana.

8463922-poszukiwany-chlopiec

Fot. Childalert.pl