Po ostatnim wpisie na stronie Staszka pojawiło się kilka cennych komentarzy, a wśród nich jedno otwarte pytanie o to, co mi dało macierzyństwo. Pytanie na tyle ważne, że skłoniło do kolejnych refleksji…
Jestem mamą Wcześniaka więc moje macierzyństwo przyszło zbyt szybko, niespodziewanie (w 28 tygodniu ciąży) i na początku więcej było w nim stresu, lęku i łez niż poczucia spełnienia, radości i dumy.
Macierzyństwo dało mi więc, od samego początku, całą gamę uczuć – największy na świecie strach o „moje 1250 gram szczęścia” i największą na świecie miłość, nadzieję i wiarę w to, że wszystko będzie dobrze.
Macierzyństwo stało się dla mnie lekcją pokory (lekcją, którą od dwóch lat odrabiam co dnia…) bo nagle okazało się, że tak naprawdę na niewiele spraw mam wpływ, że czasem jedyne co mogę zrobić to czekać.
Macierzyństwo pokazało mi, że wszystko ma swój czas i swoje miejsce (bo pierwszy krok czy pierwsze słowo pojawiło się nieco później niż się tego spodziewałam).
Macierzyństwo sprawiło, że uwierzyłam w siebie i w swoją siłę – przecież to ja dałam radę wstać ze szpitalnego łóżka w niecałą dobę po cesarskim cięciu; to mnie udało się walczyć o laktację i przez ponad pół roku zachować pokarm mimo, że trzeba go było odciągać co trzy godziny bo Synek nie nauczył się nigdy ssać piersi; to ja potrafię spać tak by przez sen słyszeć oddech Stasia; to ja umiem, kiedy trzeba,wnieść po schodach wózek z 15.kilogramowym Dwulatkiem…
Macierzyństwo nauczyło mnie oddzielać rzeczy błahe od tych naprawdę istotnych – czyli tych dotyczących Stanisława 😉
Macierzyństwo dało mi inne spojrzenie na siebie samą i moich najbliższych – przecież dzięki temu, że jestem mamą mogę cieszyć się z tego i mocno doceniać to jakimi fajnymi dziadkami są moi Rodzice i jakim cudownym tatą jest mój Mąż!
Macierzyństwo obudziło we mnie na nowo ciekawość świata (przecież jest tyle rzeczy do pokazania Małemu Człowiekowi) i radość z małych rzeczy – skoro Staś się cieszy znalezionym kasztanem czy pierwszym kolorowym, jesiennym liściem to i ja muszę się tym cieszyć i patrzeć na świat Jego oczami.
Macierzyństwo pozwoliło mi poczuć największą radość i największą dumę – bo jak nie „pękać z dumu”, gdy się słyszy, że Staszek pięknie się rozwija, że dogonił rówieśników, że nie widać w Nim nawet śladu wcześniactwa.
Macierzyństwo pozwala mi co rano poczuć się najważniejszą osobą na świecie – bo jak się tak nie czuć, gdy Synek otwiera oczy i woła „mama, mama” 🙂
Refleksji o macierzyństwie ciąg dalszy
Udostępnij