Go to content

Tylko kobieta wie najlepiej, czego potrzeba drugiej kobiecie, czyli dlaczego czytamy romanse. Rozmowa z K.N. Haner i Edytą Folwarską

Fot. Monika Szałek

Jeśli czytacie i lubicie literaturę kobiecą, z pewnością ucieszy was fakt, że dwie autorki powieści obyczajowych i romantycznych: K. N. Haner i Edyta Folwarska połączyły właśnie siły i wystartowały z nową serią – Pink Book, wydaną przez Edipresse Książki.  Z autorkami książek rozmawiamy o stereotypach dotyczących romantycznych powieści oraz o tym, czego pragną kobiety…

Kasiu, Skąd pomysł na twój literacki pseudonim?

K.N. Haner: Trzeba zacząć od tego, że moja historia z pisaniem zaczęła się trochę przypadkiem. Ze względu na dość kontrowersyjną tematykę (napisałam romans – erotyk o gwiazdach rocka) postanowiłam przyjąć pseudonim. A skąd pomysł? Mój ulubiony gitarzysta nazywa się Bryan Haner. To taka osobista sympatia.

Niespełnione marzenie?

K.N. Haner: Tak (śmiech). Moje książki powstają również z takich inspiracji, z fantazji, nie opisuję swojego życia.

A jak reagujecie na określenie literatura kobieca?

K.N. Haner: Ja bardzo je lubię.

Edyta Folwarska: Wolę, niż: literatura erotyczna. Zdecydowanie nie jest to erotyka.

K.N. Haner: Tak, to jest bardzo szerokie pojęcie i każdy może w nim znaleźć coś dla siebie. Zawsze w księgarniach proszę o umieszczanie moich książek na półce z kategorią: romans; nie erotyk.

Stereotyp jest taki, że literatura kobieca to marnej jakości harlequiny, które kupowało się kiedyś w kioskach. Spotkałyście się z taką opinią, że to musi być literatura słabszych lotów?

K.N. Haner: Oczywiście, od samego początku, odkąd zetknęłam się ze światem wydawniczym. Nawet jako czytelnik, kiedy obserwowałam pojawiającą się modę na bestseller 50 twarzy Greya. Moje pisanie zaczęło się właśnie w tamtym okresie. Jeżdząc metrem w Warszawie, w dużym mieście, widziałam, że większość pań zawijała tę książkę w gazetę. Nie chodziło nawet o treść, ale o sam fakt, że się czyta TAKĄ powieść. Bardzo mnie denerwuje, kiedy osądza się czytelniczki i autorki piszące podobne książki, że to są kury domowe, które opisują swoje fantazje.

Edyta Folwarska: Ja na swoim koncie mam dopiero cztery książki: dwie kategoryzowane jako obyczajowe i erotyczne. Niestety, z góry wiele osób zakładało, że to musi być coś głupiego, pustego. Że to jest to literatura niskich lotów. Ale osoby, które sięgnęły po moje książki, zmieniły zdanie. Dziś podkreślają, że są to wartościowe teksty, które nie tylko pobudzają wyobraźnię, ale również uczą. W każdym z nich staram się przemycić poradę dotyczącą relacji damsko- męskich. Prócz tego, że jest romans, miłość, seks – ukryty jest głębszy sens. Dzięki moim książkom czytelniczki wiedzą jak postępować w związku. Wiedzą, dlaczego mężczyźni od nich odchodzą..

Wiedzą, dlaczego rozpadają się im związki?

Edyta Folwarska: Tak! Ale przez to, że w książce pojawiają się sceny seksu, których zresztą nie ma dużo, kategoryzuje się je jako literaturę erotyczną. Co jej dużo umniejsza. Sceny seksu a harlequinach są uboższe: zbliżenie, fala gorąca… my opisujemy to szerzej.

Ładniej?

K.N. Haner: Nie opisujemy scen seksu wulgarnie, ale ze smakiem. Wiadomo, można takie sceny przedstawić w sposób obrzydliwy. Nasza czytelniczka ma się trochę zarumienić, trochę sobie wyobrazić i nabrać ochoty na seks. Niektóre panie piszą: mój mąż był taki zadowolony, kiedy przeczytałam pani książkę…

Edyta Folwarska: Ludzie często pytają mnie, czy opisuję swoje związki i swoje zbliżenia. Nie, trzeba podkreślić, że to jest nasza fantazja.

A czy lektura romansu może naprawić związek?

K.N. Haner: Może nawet sprawić, że związek się rozpadnie, jeśli kobieta czytając zaczyna uświadamiać sobie swoje potrzeby i to, że partner ich nie spełnia.

Edyta Folwarska: Mi często czytelniczki dziękują, mówiąc: jestem szczęśliwa, odeszłam z toksycznej relacji i wiem, jakich błędów nie popełniać. To jest budujące.

Zdarzają się też anonimowe listy od wściekłych partnerów?

K.N. Haner: Nie, to mi się nie zdarzyło. Ale panowie piszą często z prośbą o zakup książki przedpremierowo, mam bardzo dużo takich wiadomości. Kupują je w prezencie dla żon, partnerek.

A dlaczego większość romansów na rynku wydawniczym jest pisana przez kobiety?

Edyta Folwarska: Tutaj się z tobą nie zgodzę. To Nicolas Sparks zapoczątkował modę na powieści obyczajowe i miłosne.

K.N. Haner: Tak, ja pamiętam serię Piekło Gabriela, napisał ją Sylvain Reynard. Mężczyźni potrafią fajnie pisać dla kobiet. Była taka powieść Facet na telefon, te książki były chętnie kupowane. Wydaje mi się, że mężczyźni nie mają odwagi tworzyć tego typu literatury. Kobietom piszącym kryminały też jest trudniej. To stereotypy są winne tej sytuacji. A poza tym, kobieta wie najlepiej, czego potrzeba drugiej kobiecie…

Macie ścisły kontakt z czytelnikami i czytelniczkami, odpowiadacie na ich potrzeby? Inspirujecie się ich historiami?

Edyta Folwarska: Póki co, inspiruję się swoim życiem. Jest więc mąż, który po trzech miesiącach zniknął i pojechał do Kenii. Mężczyzna, który miał być moim drugim mężem, potem okazało się, że ma żonę, o której mi nie powiedział. Odzew czytelniczek był niesamowity. .Pisały: Boże, przeżyłam coś podobnego.

Powieści dla kobiet mają zatem znaczenie terapeutyczne?

Edyta Folwarska: To prawda. Czytelniczki często zwierzają się nam ze swoich problemów. Wiele z nich pisze, że są samotnymi mamami, albo że są w związkach, ale niespełnionych. Zwierzają się jakby były na kozetce u terapeuty.

Nie jest to dla Ciebie za bardzo obciążające?

Edyta Folwarska: Nie, jestem na to otwarta. Trzeba pamiętać, że zazwyczaj są to osoby z małych miejscowości. Łatwiej im napisać do mnie.niż z kimś porozmawiać. Jestem ich powiernikiem.

K.N. Haner: Ja mam bardzo często zamówienia na konkretnych bohaterów. Moje czytelniczki wiedzą kim ma być główny bohater: policjantem, lekarzem. Chcą konkretnego typu fabuły. Popularny jest romans sportowy mafijny, powieść o milionerach. Choć muszę przyznać, że obecnie jest coraz większe zapotrzebowanie na powieści o zwykłych ludziach. Nie o figurach modelek i modeli.

Powiedzcie mi, co jest takiego magicznego w tych historiach. Dlaczego my te romanse czytamy?

Edyta Folwarska: Bo tak naprawdę, nie przeżywamy ich na co dzień. Zaczynając związek, pierwsze trzy miesiące masz motylki w brzuchu, potem przeżywasz kilka wspólnych lat i skrycie marzysz o romansie. My piszemy w taki sposób, by pobudzić wyobraźnię, umożliwić tę podróż w krainę marzeń.

K.N. Haner: To rodzaj odskoczni. Na codzień jest dom rodzina, dzieci mąż, praca. Wieczorem, otwierasz książkę i przenosisz się do innego świata. To jest twoja chwila. To jest oderwanie od rzeczywistości – po to czytamy romanse: żeby przenieść się na chwilę gdzie indziej.

Ale czy to znaczy, że w prawdziwym życiu nie jesteśmy spełnione w związkach?

K.N. Haner: Nie zawsze. Niektóre czytelniczki rzeczywiście przeżywają lekturę bardziej intensywnie, bo się utożsamiają z bohaterką. Ale te w szczęśliwych związkach potrzebują po prostu chwili dla siebie. Muszą się oderwać.

Dobry romans to zatem chwila relaksu. A co wy czytacie na co dzień? Macie na czytanie czas?

Edyta Folwarska: Remigiusz Mróz powiedział mi kiedyś, że pisarz powinien przyjąć zasadę: na jedną napisaną książkę musi przypadać jedna przeczytana. Czytam, kiedy znajdę na to chwilę, ostatnio bardzo chętnie Whitney G, są to historie pokroju pinkbooków.

K.N. Haner: Kiedy już mam czas na czytanie, wybieram głównie literaturę kobiecą. Kiedyś zaczytywałam się w kryminałach, uwielbiałam książki Stephena Kinga. Teraz nie mam odwagi już ich czytać, boję się. Mam zbyt bujną wyobraźnię (śmiech).

A co oglądacie?Macie ulubione komedie romantyczne? Dobry romans jest jak dobra komedia romantyczna obejrzana w kinie, prawda?

K.N. Haner: Uwielbiam je! I seriale, Netlix mnie pochłania.

Edyta Folwarska: Samotnie wychowuję dziecko, więc jeśli nie piszę wieczorami, to zdarza się, że obejrzę film akcji. Uwielbiam też seriale: Chirurdzy, Lucyfer.

Wydając książki, spełniłyście swoje marzenia. Kasiu, tyle bestsellerów, to namacalny sukces. Czy pisanie cię zmieniło?

K.N. Haner: Na ten moment, jest to coś, co chcę dalej robić w życiu. Dzięki pisaniu nabrałam pewności siebie i uświadomiłam sobie jaką mam wartość. Na początku było mi ciężko. Od samego początku mierzyłam się z różnego rodzaju hejtem. Dopóki nie nabierzesz doświadczenia, skóra nie zrobi się grubsza, to bardzo dotyka cię krytyka. Jako kobieta stałam się pewniejsza siebie. Stając się osobą publiczną, rozpoznawalną, nie wpędzę się w większe kompleksy. Wypracowałam sobie własny system wartości.

Edyta, jak zaczęłaś pisać?

Edyta Folwarska: Ja 15 lat pracowałam jako dziennikarka. Napisać książkę było łatwo. Moment na konkretne zmiany przyszedł wtedy, kiedy mój syn Tadeusz skończył pół roku, pomyślałam, że chcę coś zmienić, nie chcę wracać na etat do pracy. Spotkałam ma swojej drodze kogoś, kto umożliwił mi wydanie książki. Spełniło się moje marzenie, chciałabym pisać do końca życia.


K. N Haner – Nazywana polską królową romansów. To jedna z najlepiej  sprzedających się autorek polskiej literatury obyczajowej. Jej książki wielokrotnie trafiały na szczyty list bestsellerów. W najbliższym czasie ma nadzieję osiągnąć pułap miliona sprzedanych książek.

Edyta Folwarska – Autorka zmysłowych hitów “Wszyscy moi mężczyźni” oraz “Zbiór miłości niechcianych” jest dziennikarką i prezenterką telewizji Polsat, w której prowadzi program „Disco polo 25 lat później”, jest również prezenterką popularnej stacji muzycznej POLO TV. Od 15 lat związana z polskim show businessem, ma na koncie również debiut jako aktorka – zagrała kilka epizodów w kilku produkcjach Patryka Vegi.