Go to content

Jesteś matką? O tych przyjemnościach możesz zapomnieć…

iStock/Nomadsoul1

Wolny wieczór, nieskrępowany wypad na miasto, szalona imprezka z przyjaciółkami? O nie, jeśli jesteś matką, pewne przyjemności już dawno odłożyłaś na bok. A bo nie ma czasu, albo nie wypada. Bo przecież matce jedyne co wypada, to włosy ze zgryzoty nad myślami o swoich dzieciach. W życiu nie jest aż tak źle, matki zdrowia ani życia nie tracą z samego faktu zaistnienia dzieci w ich świecie. Natomiast jest długa lista spraw, do których być może już nigdy nie powrócisz, albo okropnie się nagimnastykujesz, bo masz dzieci.

Od czego zaczęłabyś wypisywanie własnej listy? Ja zdecydowanie na miejscu pierwszym umieszczę rzecz o której już nawet nie myślę, czyli oklepany wolny czas.

Czas nie goni nas

Nie musi, bo to my, matki zasuwamy ile sił, by wyrobić się ze wszystkim. Próbujemy z marnym skutkiem wydłużyć dobę choćby o 5 minut. A i tak najpewniej coś się sypnie, i te bezcenne sekundy odchodzą w niebyt. Marzysz o chwili z książką, ale chwile później nachodzą cię dzikie myśli, że sensowniej będzie rzucić prozę w kąt i wyciągnąć na światło dzienne wszystkie ubrania, które zalegają w szafie dopraszając się o dotyk żelazka. Sama wiesz, na czym polega twoja praca w domu, nie będę więc powtarzać, dlaczego matki boli brak kontroli nad uciekającym czasem.

A przyjemności, które cię omijają jest o wiele więcej

Poczynając od błahostek – kawa, herbata i ciastko przestały być synonimem odprężającego wypadu z koleżankami. Co prawda, matki nie dostają bana na wyjścia do miasta, jednak podobne pragnienia nikną szybko, tyle obowiązków jest do wykonania. Dzieckiem trzeba się zająć, niania kosztuje, a przedszkole jest otwarte w konkretnych godzinach. Szczególnie łatwo wynieść kawę we własnym fotelu, w towarzystwie brzęczącego radia, ponad luksus plotek z koleżankami poza domem, szczególnie gdy kobieta pracuje zawodowo. W tym pierwszym przypadku po prostu jesteś w domu, nie musisz być ani odpicowana, ani uśmiechnięta. Co więcej, w tzw. międzyczasie ogarniesz również dom i dziecko, więc jesteś do przodu o wszystko to, czego nie zrobisz siedząc na kawie z dziewczynami.

Bania u Cygana….

Kojarzycie tekst mało ambitnego utworu, który jakąś dekadę temu królował podczas domówek?A pamiętacie domówki?To dobrze, fajnie było się wyszaleć, nawet jeśli oznaczało to rozmowę z wielkim białym uchem do bladego świtu. Wiecie, kiedy ja byłam ostatnio na tzw. baletach? Jak dobrze pogrzebię w pamięci, gdzieś ze 3 lata wstecz, na studniówce w szkole w której uczę. Bosko, prawda? A czemu studniówka i nic więcej? Bo ja mając opcję ciągania się po parkiecie w stanie nieważkości, wolę – wręcz domagam się – spokojnego snu. Robię się stara i zmęczona, dzieci to wampiry energetyczne, więc z błogą przyjemnością wskakuję nie w szpilki, a w pościel, bo chcę jedynie spać. Żebym nie wyszła na pustelniczkę, jakieś tam imprezy w domu się działy, ale skala i moc była nieporównywalnie mniejsza od złotych czasów studenckich imprez…Ehhh, cudowne wspomnienia 🙂

Używki? Tak, przecież używasz kremu na zmarszczki

I to już coś. Kiedyś być może zażywałaś przyjemności innego kalibru, choć jakich dokładnie,  to wolę nie wnikać. Wracając do tematu imprez, i nie tylko, procenty, dymki i białe proszki pojawiały się pewnie tu i ówdzie. Ale chwała Bogu mając dzieci, nie masz czasu ani ochoty na głupoty. Spaliłabym się ze wstydu, gdyby kiedykolwiek moje dzieci widziały mnie naprutą do bólu. No i kac, niegdyś słowo – klucz do studenckiej imprezy, obecnie czynnik niepożądany, który wyłącza rodzica z funkcjonowania na kolejny dzień na dochodzenie do stanu normalności.

Jest ryzyko, jest zabawa?

Nie w życiu matki. Która z nas będzie ryzykować swoim życiem mając do wychowania dzieci? I ja się temu nie dziwię, bo na samą myśl, że przez głupią decyzję np. o brawurowej jeździe autem, nie zatrzymaniu się przed przejazdem kolejowym czy skoku ze spadochronem, dostaję gęsiej skórki. Owszem, są matki ryzykantki, ale ja zupełnie nie rozumiem takiej postawy. Przecież mają dla kogo żyć i chyba ja jestem staroświecka, ale dobro rodziny jest dobrem nadrzędnym. I w takim przypadku rezygnacja z ryzykownych pasji to nie jest coś, za czym  ja osobiście bym rozpaczała.