Ponad dwadzieścia lat temu bardzo często śpiewałam z mamą do puszki lakieru do włosów piosenki Maanamu. Miałam maksymalnie pięć lat, nie rozumiałam do końca Kory, która w naszym mieszkaniu starej kamienicy tak głośno produkowała dla kogo przyszła na świat i czym są te całe Cyklady. Mama natomiast zaśpiewywała się w głos, tańczyła przed lustrem potrząsając utlenianą tanią płukanką głową z włosem blond i obijała sobie poliki wielkimi, czarnymi klipsami z cekinami, od zamaszystego bujania się w takt.
Był początek lat dziewięćdziesiątych, jaja w majonezie, sałatka warzywna i brak zakazu palenia papierosów. Wręcz modowy przykaz palenia ich wszędzie w ramach trendów, jakby w zestawie z dżinsami dzwonami i kurtką z kreszu.
Zamykam oczy, słyszę Boskie Buenos i nadal chodzi mi nóżka. Wracam do tamtych chwil i ściska mnie w gardle, bo wspomnienia to prawdopodobnie najpiękniejsze świadectwo miłości mojej mamy do mnie. Coś co mi dano i nikt nie jest w stanie tego odebrać. Ile zachowań sprezentowano mi w dzieciństwie zupełnie nieświadomie, do których wracam sentymentalnie jak turystka, a ile błędów chciałybym wymazać wiemy tylko my dwie, ja i mama, jako, że przeżyłyśmy te historie osobiście.
Czego uczymy nasze dzieci i czy mamy jakąkolwiek pewność wychowawczego powodzenia, kiedy przez odpowiedzialne zadanie wprowadzenia obywatela w świat przechadzamy się zupełnie dziewiczo?
Patrząc na dzieci i to jak się bawią często, gratulujemy pysznej pomidorówki z tartej kredy i okazałego ciasta z piachu w przydomowej piaskownicy. Patrzymy, jak ojcowie wygrzebują z dołu szafy stary koc, bo lala jest właśnie usypiana i nie może być jej zimno. Podziwiamy, jak starannie stare chłopy przykrywają ściereczką plastikowe nogi bobasów swoich córek i rozczulamy się. Jest w nich coś magicznego. Często w gąszczu spraw i codziennych obowiązków odpowiadamy automatycznie nie odrywając nawet głowy od wciągających zadań – tak, pięknie zamieszałaś herbatę z cytryną w kubeczku pełnym klocków, a później jest nam głupio.
Niedobrze nam, bo w zalewających zewsząd sprawach, danym powinno być zatrzymać się i pochylić nad smakiem potraw, jakie ugotowały na niby nasze dzieci. Choć nie jest to może rozrywkowe odkrycie stulecia i sami tez się tak bawiliście trzydzieści lat temu, o tyle warto uświadomić sobie skąd te wszystkie zachowania pochodzą i dostać w twarz najszczerszą prawdą – wszystko ode mnie. Jest zapatrzona we mnie jak w obrazek, a ja staję się najdokładniejszą mapą drogową czyjejś przyszłości.
Skoro już wiesz, że jesteś dla kogoś utalentowanym mówcą i mędrcem, porządnie się zastanów, co chcesz wlać do młodej głowy, a od czego czas najwyższy odejść.
Pokaż jak cieszysz się z sukcesów, nawet małych i ile znaczy dla ciebie taka nauka.
Głoś, że porażki są nieodzowna częścią podejmowanych zadań, naturalną wypadkową, która nie powinna być zaskoczeniem, kiedy ryzykujemy.
Mów często, że kochasz.
Powtarzaj to jak mantrę, na głos i artykułuj wyraźnie.
Ćwicz na wyznaniach miłości narząd mowy, co ci szkodzi. Daj dziecku usypiać z tą myślą i witaj każdego dnia tym samym frazesem. Szanuj wszystko, co cię otacza.
Pokaż, że nie musisz lubić każdego współpracownika i kontrahenta, że nie wszyscy będą twoimi przyjaciółmi, ale zaznacz jasno, że szacunek należy się absolutnie każdej istocie.
Uwrażliwiaj. Na piękno, na wiek.
Przytulaj. Prawdopodobnie mikstura miłości, szacunku i wrażliwości będzie syropem na receptę dla twoich pociech i pozwoli zakolorować niezapisany jeszcze zeszyt najszlachetniejszym piórem.
Nie popadaj w skrajności, interesuj się losem, martw się bo świadczy to jedynie o twoim zaangażowaniu, ale nie więź w klatce przekonań, doktryn i wiary.0
Wczuj się chociaż na chwilę w porywające zadania swoich dzieci, zetrzyj pomidorówkę na chodniku razem z nimi i ukucnij, kiedy córka pokazuje Ci tatuaż zrobiony mazakiem na połowie własnego ciała. Baw się z dziećmi, ćwicz ich wyobraźnię, sprzedawaj sprytnie sens życia, bawiąc się w dom z nową Barbie. Pokazuj, że na świecie są różne ciała i wagi, różny kształt nóg, długość włosów, milion kolorów skóry, wachlarz języków. Nie pakuj jednak do świeżej czaszki swoich przekonań, daj wyrobić zdanie na podstawie własnych doświadczeń. Kieruj sprytnie „samochodem” swoich córek i synów, podglądaj podróż z tylnej kanapy, nawiguj. Kiedy poczujesz, że usypia na zakręcie klaśnij mocno w dłonie i obudź, ale nigdy nie mów „przesiadaj się”, teraz ja prowadzę”. Nie naciągaj ochronnej parasolki nad małe głowy, nie hoduj idealnych okazów pod kloszem. Zastanów się poważnie, kto będzie trzymał parasol, kiedy ciebie już zabraknie. Pozwól czasem dzieciom zmoczyć buty. Myśl i podążaj za głosem serca. Za instynktem.
Kochaj szczerze, bo masz przed oczami czystą kalkę, która jest w stanie przejąć ciebie całego. Co do cna. Od stóp do głów. Przygotowujesz człowieka dla społeczeństwa, w którym dane mu będzie żyć w przyszłości. Pamiętasz, jak bardzo odpowiedzialne zadania wziąłeś na siebie?