Dzisiaj sobie myślę, że bycie mamą małych dzieci jest prostsze. Bycie mamą idealną. Dla nich jesteś autorytetem, jedynym źródłem wiedzy, miłości i akceptacji. Dzieci biorą ciebie taką, jaką jesteś. Buntują się, bo to wpisane jest w ich rozwój, ale wiesz, że ten bunt nie jest skierowany przeciwko tobie. To naturalny proces uzyskiwania samoświadomości.
Lubisz siebie jako mamę. Bo to wtedy czujesz się doceniona, spełniona. Gotujesz, bawisz się, pokazujesz świat. I te oczy pełne zachwytu.
Aż pewnego dnia słyszy: „No i co?”, „Co z tego”. Trzaśnięcie drzwiami, foch, i tylko widoczne plecy oddalającego się dziecka, które bywa, że nie ma najmniejszego zamiaru cię słuchać. Bo ono ma swoje zdanie. Pamiętam, jak mojego męża wryło w podłogę, gdy na zawrócenie uwagi: „Masz bałagan na biurku, posprzątaj proszę”, usłyszał: „Ale ja tego za bałagan nie uważam”.
Tak, bycie mamą, a właściwie bycie rodzicem w ogóle starszych dzieci to jest wyzwanie (pewnie za kilka lat powiem, że to był pikuś przy wychowaniu nastolatka). Cały czas szukam złotego środka, żeby nie przegiąć z domową dyktaturą, ale też nie pozwolić wejść sobie na głowę. By nadal stawiać granice, ale nie naruszać ich prawa do własnego zdania i do własnych wyborów. By czuli się bezpieczni, ale nie osaczeni i tłamszeni.
Trudne to, bo nagle okazuje się, że dzieci mają jednak inne zdanie niż ty, bo nie zawsze się z tobą zgadzają, a co więcej – uwielbiają wchodzić z tobą w dyskusję i udowadniać swoje racje (choćby twoim zdaniem były najbardziej absurdalne). To czas, kiedy wiedzą, że są odrębną jednostką – ze swoimi potrzebami, marzeniami i niechęciami. I czas, kiedy zaczynają domagać się tego, co ich zdaniem im się należy, choć naszym już niekoniecznie.
To nieustanna walka o terytorium. Nie, żeby nasz dom zamienił się w krwawe pole bitwy, ale codziennie toczymy ze sobą boje o wyniesienie brudnych ubrań do łazienki, pościelenie łóżka, ba nawet o ubranie innej koszulki, zamiast tej noszonej od trzech dni.
Jak być mamą idealną dla starszych dzieci. Jak pomiędzy brakiem cierpliwości, a falą największej czułości pozostać tą, do której zawsze z pełnym zaufaniem przyjdą i która pozostanie ważną osobą w ich życiu, a nie tylko kimś, przeciwko komu trzeba się buntować – bo tak.
Znajoma ostatnio powiedziała: „To jeszcze taki fajny czas, kiedy oni są blisko, za chwilę już ich przy was nie będzie”. I zdałam sobie sprawę po raz kolejny, jak czas ucieka, jak ważne jest by nie przegapić w zniecierpliwieniu tych ważnych momentów. Jak to zrobić?
Zdać sobie sprawę, że nie są przy tobie na zawsze
Że to tu i teraz, to jest czas, który powinniście jak najlepiej i najpełniej wykorzystać. Bo już za chwilę nie będą chciały jeździć z wami na wakacje, pojeździć rowerami, iść na rolki. To ostatnio moment, by jeszcze zaszczepić w nich jak najwięcej swoich prawd, przekazać jak najwięcej cennych dla was wartości. Jeszcze tę plastyczna masę ciut ukształtować tak, by wyposażyć swoje dziecko w możliwość bycia dobrym człowiekiem. Reszta zależy już tylko od niego.
Poznawać ich przyjaciół
Niech przychodzą do waszego domu, niech wspólnie spędzają czas. Nie narzucaj się, nie chciej zaprzyjaźniać się z przyjaciółmi twojego dziecka, ale bądź obok. Niech ono ma świadomość, że akceptujesz jego wybory i ludzi, którymi chce się otaczać. Poza tym, to świetna okazja do obserwowania swojego dziecka, do analizowania, jak funkcjonuje w grupie, jak do życia wśród innych ludzi go przygotowaliście.
Dbać o wspólnie spędzony czas
„Mamo, idę do Piotrka”, „Tata, idziemy pograć w piłkę” – to najczęstsze komunikaty, które ostatnio słyszymy. Dzieciaki znikają z domu i zapada wyczekiwana przez ostatnie kilka lat cisza. Ale nie warto się do niej przyzwyczajać. Mamy mało czasu, więc szukajmy sposobów, by mimo wszystko spędzić go jak najwięcej wspólnie. Choćby przy posiłkach – kolacji, czy śniadaniu, albo weekendowym obiedzie. Kocham, kiedy moje chłopaki mówią: „Mamo pooglądamy dziś coś razem” i w piątkowy wieczór, rozkładamy kanapę, robimy popcorn i siedzimy do siebie przytuleni często nie zdając sobie sprawy, że więcej czasu jednak przegadaliśmy, niż obejrzeliśmy filmu czy bajki.
Wspierać w pasjach
Nie na zasadzie – odwiezienia na zajęcia i przywiezienia, ale rozmawiania o sukcesach i porażkach, podziwiania na zawodach, występach. Na kibicowaniu, kiedy jest dobrze, ale też kiedy źle. I byciu wyczulonym, gdy pada: „Mamo, ja nie już nie chcę”. Ważne, by pamiętać, że to nie nasze życie i to nie nasze ambicje mają być realizowane, choć często tej pokusie możemy ulegać.
Pielęgnować dobre wspomnienia
Mój syn wpadł na pomysł, by przy ważnych uroczystościach – święta, urodziny – wspominać najlepsze chwile z ostatniego roku. Takie, które zapadły każdemu z nas w pamięć, które były dla nas ważne. I opowiadanie o nich. Jestem mu wdzięczna za ten pomysł, bo w tak prosty sposób pamiętamy o tym, co dla nas dobre. Uczymy się o sobie wiele rzeczy – co dla kogo miało wartość i widzimy, jak się zmieniamy. Wzrusza mnie to niezmiennie.
Być uważnym
Słuchać, jak rozmawiają między sobą, jak rozmawiają z innymi. Co czasami próbują powiedzieć nam, albo przekazać w nie do końca umiejętny sposób. Być wyczulonym na zmianę nastrojów, na ich emocje, ale nie ingerować. Nie narzucać się. Całą sobą dać do zrozumienia: Hej, ja ciągle tu jestem, nie musisz być jeszcze całkiem dorosły i dojrzały, możesz przyjść się wypłakać i przytulić, a jak przyjdzie potrzeba to się wygadać.
Nie szastać zaufaniem
Bo to zaufanie, to chyba najważniejszy element całej naszej relacji. To czas, kiedy dziecko musi mieć pewność, że traktujemy je poważnie, że nie podśmiewamy się z jego problemów i nie umniejszamy jego rozterek. Znajoma kiedyś wśród znajomych skomentowała fakt, że jej córka się zakochała. Tak cienka jest granica między powierzeniem nam przez dziecko tajemnicy, a bagatelizowaniem jej znaczenia przez nas samych. Nie możemy marnować szansy na szczerość.
Pozostawać czułym
Bo choć ono będzie uważać, że już jest duże, choć będzie nas wkurzać swoim pyskowaniem. Choć czasami chcielibyśmy wrzasnąć im do ucha z nadzieją, że może tym razem nas usłyszy, to jednak to nadal nasze malutkie dziecko. Które nas kocha, które nas potrzebuje, dla którego ważny jest każdy nasz gest miłości i czułości. Uwielbiam przytulać mojego starszego syna, i już nie musze się schylać by pocałować go w głowę. A z młodszym kocham się położyć wieczorem do łóżka i usłyszeć, jak już w takim półśnie mówi: „Jeszcze nie idź, jeszcze zostań”.