Go to content

Dla zapracowanych: Jedna prosta zmiana wzmacniająca dobry kontakt z dziećmi, czyli efekt motyla w relacjach

Fot. Pixabay / froot / CC0 Public Domain

Wystarczy zmiana jednej zasady, jednego nawyku, aby osiągnąć dużą poprawę i zmianę. Prosto ale nie prościej. Dobre zasady budują.

Zabiegane mamy, zapracowani tatusiowie, dziadkowie aktywnie korzystający z uroków życia lub wciąż z różnymi obowiązkami, a dzieci…. Właśnie, one w tym wszystkim, gdzieś pomiędzy tabletem, szkołą, zajęciami dodatkowymi…. potrzebują kontaktu z nami. Rozmowa, czytanie bajek, wspólna zabawa w zależności od Naszego rodzicielskiego zdeterminowania i uświadomienia, ma miejsce w większym, czy mniejszym stopniu? Część z Nas rodziców wybiera drogę freelancera, kobiety są niedościgłymi menedżerkami życia rodzinnego i zawodowego, wykorzystują potencjał jaki oferuje rynek i pracują w domu. Wielu ojców podobnie.

Jednak rzeczywistość bycia online, pod telefonem, nawyki pracy powodują, że relacje z naszymi pociechami, bywają zamrożone.
Jak często nasze dzieci słyszą – nie teraz, nie przeszkadzaj, skończę rozmowę to do ciebie podejdę.
Jak często irytujemy się gdy w czasie ważnej rozmowy telefonicznej dziecko  koniecznie chce nam pokazać swój zaczarowany obrazek, nową figurkę, lub po prostu się przytulić?

Jak często towarzyszy nam poczucie winy, że zbyt mało uwagi poświęcamy dzieciom  wypełniając swój czas WAŻNYMI sprawami zawodowymi?

Dzieci są wspaniałe w swojej ekspresji i o czym często zapominamy potrzebują bliskości – po prostu – teraz, tu, w tym momencie. Potrzebują tego by czuć, że są ważne!

A my uwięzieni pomiędzy światami pracując w domu: umysł mamy w pracy, w firmie, u klienta ciało w domu, nie doceniamy istotności tej potrzeby małego człowieka.
Czy można temu jakoś zaradzić?

Pracując jako coach, trener, menedżer projektów czyli tzw. przedsiębiorczy freelancer od lat korzystam z uroków pracy w domu (oczywiście poza tymi dniami gdy pracuję gdzieś w Polsce z klientem, gdzieś  w jego firmie lub na konferencji).

Czując potrzebę pogodzenia rytmu pracy i potrzeb dzieci wprowadziłem prostą zasadę.

Nieważne jak bardzo jestem zajęty przy komputerze, w trakcie rozmowy telefonicznej, pisania artykułu, materiałów czy raportów – moje dzieci wiedzą, że mogą ZAWSZE, w każdej chwili podejść do mnie i się przytulić. Bezwarunkowo. Jest tylko jedna umowa, gdy rozmawiam przez telefon i nie mogę skończyć rozmowy (a zdarza się tak czasami), wtedy przytulamy się cicho w jej trakcie, kiedy kończę rozmawiać pierwsze kroki kieruję do dziecka, aby aktywnie poświęcić mu czas, te 5-10 minut, o którym wiemy wszyscy dobrze, że nie zawali naszych działań.

Po wprowadzeniu tej zasady zaobserwowałem kilka ciekawostek.

Po pierwsze – częstotliwość przytulania i podejścia do mnie bywa zaskakująca różna, czasami są dni, że jest  raz czy dwa a czasami po kilka i więcej.

Po drugie – w dużej mierze znikła komunikacja między rodzicami a dziećmi typu “nie mam czasu dla Ciebie teraz” oraz “poczekaj”.

Po trzecie – mina naszej 4 letniej córki, błogiego uśmiechu, gdy podchodzi i przytula się do nogi, gdy stoję i rozmawiam prowadząc jakieś tam negocjacje, jest bezcenna.

Po czwarte – emocje i kontakt oraz jego systematyczność – jest przykładem dobrej systemowej zmiany – po prostu jest regularny, naturalny, oparty na potrzebach i szanujący wzajemne granice

Po piąte – uczy uwagi oraz empatii. Jako rodzica wyrywa to  z  “transu pracy”. Za to dziecko “szczególnie to kilkuletnie” uczy się z jednej strony bliskości oraz  rozumienia, że nie zawsze można mieć coś w momencie, gdy potrzebuje.

Ostatnio kolejna osoba, tym razem moja przyjaciółka, wzięta dziennikarka, pracująca w domu właśnie, w rytmie znanym freelancerom oraz tym pracującym w home office’ie podpatrzyła tą zasadę i  z powodzeniem ją wdraża w relacjach ze swoimi córkami. Największym zaskoczeniem z pierwszych dni było u niej zmniejszenie poczucia winy, że nie zwraca uwagi na dzieci, gdy jest pochłonięta pracą oraz zaskoczenie, że ten kontakt nie zawsze musi być taki pełny tzw. 100% uwagi i czasu.

Bardzo często w naszych związkach zapominamy o tym, że drobne gesty, dotyk, przytulenie są tymi niewerbalnymi sygnałami, które są równie ważne a często ważniejsze niż słowa czy materialne prezenty czy przyjemności.

Zmiana jednej prostej zasady w naszym wzajemnym kontakcie może wprowadzać niczym efekt motyla duże efekty w naszych relacjach z naszymi bliskimi, z naszymi dziećmi.

“Zawsze mam czas na krótkie przytulenie Cię” – tylko tyle i aż tyle.