Nasze pierwsze pięć lat razem było naprawdę świetne. Byłam twoją drugą córką, kochałaś mnie, nie mam co do tego wątpliwości. Moje wspomnienia z tamtego okresu są mgliste, ale są szczęśliwymi wspomnieniami i wiem, że miałam wtedy wspaniałe dzieciństwo. Może nawet „bajkowe”?
Potem, nagle stało się coś, czego nie mogłam zrozumieć, coś, czego nie mogłam wytłumaczyć. Coś, co odczuwałam instynktownie jako rzecz, która nie powinna była się wydarzyć. Wiedziałam, że to nie było w porządku, ale nie umiałam tego określić. Nawet teraz, jako dorosła osoba, mężatka, matka trójki córek, długo staram się znaleźć właściwe słowa.
Gdy miałam pięć lat mój własny dziadek, twój ojciec ukradł moją niewinność, moje zaufanie do ludzi i świata i całą moją miłość do tego, co nieznane. Jak każde dziecko w kochającej rodzinie, zaufałam ci. A ty oddałaś mnie w jego ręce. To się stało podczas kąpieli. A potem powtórzyło jeszcze raz, którejś nocy. Dotykał mnie, bolało. Wołałam cię, płakałam i wierzyłam, że mnie uratujesz. Nie przyszłaś. Następnego dnia, gdy próbowałam opisać, co się stało, zostawiłaś mnie samą w pokoju. Po prostu wyszłaś. Zrozumiałam, że nie wolno mi o tym mówić.
Dziś jako dorosła osoba jestem zszokowana tym, jak zareagowałaś. Uważam to za niewyobrażalne, jako rodzic, że nic z tym, co mi się stało, nie zrobiono. Dziadka widywałam jeszcze potem, sporadycznie, przez kilka lat. Zawsze starałam się być jak najdalej od niego. Buntowałam się, kiedy kazałaś mi go pocałować na przywitanie. Każda jego wizyta w naszym domu napawała mnie niewyobrażalnym lękiem. Kiedy w końcu ciężko zachorował i miałam pewność, że go nie zobaczę, przynajmniej przez jakiś czas, odczułam niewyobrażalną ulgę.
Cieszę się, że on nie żyje. Cieszę się, że cierpiał umierając. Ale jego kara powinna być większa. To ogromna niesprawiedliwość, że nikt się nie dowiedział.
Zrozumiałam to jako nastolatka. I to, że mnie zawiodłaś.
Czas minął bardzo szybko. Naznaczył mnie latami depresji, poczuciem, że nie jestem nic warta i zaburzeniami odżywiania. Sześć lat temu dowiedziałam się, że moja starsza kuzynka przeszła przez to samo, co ja. Czy ktoś jej pomógł? Nie, przecież najważniejsze było dobre imię rodziny. I to, by nikt się nie dowiedział. Wyobraź sobie ten wstyd. Na pewno skazano by go na więzienie. Starsza osoba nie może tam spędzić ostatnich lat swojego życia, prawda?
A właściwie, dlaczego nie? Wstydzę się być częścią tej rodziny.
Dzisiaj mówisz mi, że nie odwiedzam cię wystarczająco często. Nie widzisz wystarczająco często swoich wnuczek. Nie ma przyjaźni między matką i córką. Mój dom nie jest wystarczająco dobry. Moja kariera nie postępuje tak, jak tego chciałaś. Nie jestem wystarczająco dobrze ubrana. Mój styl życia nie jest tak dobry jak styl mojej siostry, która najwyraźniej ma wszystko, czego mi brakuje. W ogóle mnie nie znasz, nie chcesz mnie poznać. Chcesz swojej własnej wersji mnie.
Mam ciągle nadzieję, że pewnego dnia powiesz „przepraszam”, ale w głębi duszy wiem, że ten dzień nie nadejdzie. Chcę, żebyś mi wytłumaczyła, dlaczego mnie nie ochroniłaś, ale wiem, że brak ci odwagi. Chcę, żebyś przyznała, jak wielką krzywdę mi wyrządziłaś, ale nie sądzę, żebyś miała na to siłę.
Zamiast tego chcę, żebyś wiedział, jak bardzo cię kocham. Widzę twoją rosnącą wrażliwość, bo się starzejesz i chciałabym, byś była spokojna przez resztę swojego życia. Nie życzę ci żebyś była zadowolona z życia, które miałaś, ponieważ nie czuję, że na to zasłużyłeś.
Ja wiem, że zawsze z uwagą wysłucham wszystkiego, co mówią mi moje córki. Będę je chronić. Nie jesteś moim wzorem do naśladowania, zbudowałem swój własny model rodzicielstwa.
Widzisz, wtedy wystarczyłoby jedyni, gdybyś mnie przytuliła i powiedziała „wszystko będzie dobrze, nie zrobiłaś nic złego”. Ale nie mogę zmienić przeszłości.