Zaufanie. Słowo – klucz każdej relacji. Dosłownie każdej. I tej, w której masz to szczęście, że żyjesz z ukochaną osobą dzień w dzień, poduszka w poduszkę. I tej, w której dzielą was tysiące kilometrów. Zdradzić, oszukać okłamać można równie dobrze będąc najbliżej jak się da. Tak mi się zawsze wydawało, ale wiążąc się z tobą, decydując się na bycie z tobą „na odległość” zakładałam chyba, że jestem silniejsza. Nie jestem. Bywa, że bardzo cierpię, że zabijają mnie moje wątpliwości. Bywa, że mam ochotę zadzwonić i powiedzieć „to koniec”, bo ja dłużej już nie dam rady.
Nie chcę spotkań raz na trzy tygodnie i rozdzierających serce pożegnań na lotnisku. Chcę PRAWDZIWEGO życia, dzielenia się problemami, chcę PRAWDZIWEGO domu, a nie jedynie wspólnego mieszkania na weekend.
Nie jesteśmy ze sobą długo, choć znamy się całe życie. 13 miesięcy to nie jest dużo, jak na związek. To jeszcze bardzo mało. Zakochiwałam się w tobie powoli, powoli wpuszczałam cię do mojego poranionego serca i pokomplikowanego życia. Znajomi mówili: „to ten, który przeprowadzi cię na drugą stronę, to on sprawi, że wyjdziesz na prostą. Stało się inaczej. Odnaleźliśmy się. Dosłownie. Dwa nieprzystające do tego świata dziwolągi.
Kiedy żegnałam cię na lotnisku za pierwszym razem, byłam pewna, że to nie przetrwa. Że kiedy przyjedziesz (jeśli w ogóle przyjedziesz) znowu, powiemy sobie, że to nie ma sensu. Stało się inaczej.
Znajomi mówią: „jeśli cię kocha, niech tu przyjedzie, osiądzie na stałe”. Ale oboje wiemy, że to nie jest takie proste, że jeszcze trochę musimy poczekać, zanim zaczniemy to wspólne życie „naprawdę”. Nie wymagam od ciebie, byś dla mnie nagle rzucił wszystko i zaczął tu wszystko od nowa. Nie jesteśmy dziećmi. Póki co jest Skype i Messenger do poduszki. Ten sam, który powoduje, że tyle płaczę, bo emocji i niektórych uczuć nie da się zamknąć w tych kilku znakach. Nie da się nimi pokazać wyrazu oczu, spojrzenia pełnego miłości i tęsknoty. Nie da się nim powiedzieć wszystkiego. Setki maleńkich czerwonych serduszek, które wyświetlają się na ekranie mojego telefonu muszą mi jednak na razie wystarczyć. To nie jest łatwe. To cholernie trudne.
Nie jesteś bardzo wylewny, nie mówisz mi słów miłości codziennie. A jednak wiem, jak bardzo mnie kochasz. Jak planujesz nam życie, jak zrobiłeś mi w swoim własnym życiu miejsce, choć kochasz swoją samotność. Kiedy mówisz „kocham cię”, czuję jaką wagę przywiązujesz do tych słów.
Czasem zamienimy w ciągu dnia ledwie kilka wiadomości. Tak, dla mnie to „ledwie”, bo tęsknota za tobą jest coraz silniejsza. Bo coraz mocniej cię kocham. Ale czasem ukradniemy kilka wspólnych dni więcej. Zobaczymy razem góry, odkryjemy miasta, których nie znaliśmy. Znów dowiemy się o sobie więcej i zdziwimy się, że można być przy kimś po prostu sobą.
Bywają jednak i takie dni, kiedy zdaje mi się, że tak naprawdę nie jesteśmy razem. „To przez odległość” – uspokajasz mnie. I przepraszasz, że cię przy mnie nie ma.
Przeczytałam chyba tysiące artykułów o tym, jak to jest kochać kogoś, kto jest tak daleko. Niektóre mnie uspokoiły, inne zaniepokoiły. Za dużo myślę, zamiast cieszyć się naszą miłością. Tym, jak bardzo jestem wyjątkowa.
I jestem niecierpliwa, bardzo. To ty jesteś oazą spokoju w naszym związku, to ty planujesz, organizujesz. Ja jestem emocją, ty rozsądkiem. I dobrze mi z tym. Z tobą czuję się bezpieczna.
Miewam momenty smutku. Ogromnego smutku. Czekania na jedną wiadomość od ciebie, nawet najdrobniejszą. Wkurzam się, gdy nie odpisujesz, choć dobrze wiem, że często nie możesz. Mam momenty żalu, że „jest tak, jak jest”.
Momenty zazdrości, kiedy całkiem szczerze i uczciwie piszesz mi, że spędzisz weekend z przyjaciółką. I pytasz, czy to dla mnie OK. Nie, ciągle nie OK. Ciągle nie potrafię zrozumieć, że spędzasz czas z inną kobietą. Ale masz przyjaciółki, dobre koleżanki i jak powiedziała mi moja mama – to dobrze. To znaczy, że jesteś dobrym człowiekiem, bo te kobiety ci zaufały. I ja ci ufam, a jednak boli.
Nasze życie to twoje powroty i moje czekanie. I nadzieja, że w końcu znajdziemy swój kąt gdzieś na świecie. Nie tu, gdzie jestem teraz i nie tam, gdzie ty jesteś. To będzie zupełnie nowe, nasze miejsce.